[7]

55 11 2
                                    

       Żołnierze wprowadzili więźniów do sali, w której czekał na nich mężczyzna odziany w prostą szatę koloru brudnej zieleni. Był w średnim wieku, twarz oznaczało kilka zmarszczek, a małe oczy patrzyły na nich surowo, gdy ustawiali się w rzędzie. Oprócz niego, na drugim końcu pokoju stały jeszcze dwie kobiety i tyle samo mężczyzn.

          —  Każdy z was zostanie przydzielony teraz do odpowiedniej pozycji w pałacu. — odezwał się. —  Od tego zależy gdzie będziecie się znajdować, jak będziecie traktowani i jak ciężka będzie wasza praca. Kobiety zostaną albo pałacowymi służkami, albo niewolnicami służącymi poza budynkami pałaców. To samo tyczy się mężczyzn. Możecie zostać przydzieleni do służby jako eunuchy, służące w jednym z pałaców, niewolnicy lub zwykła służba, która będzie pracować i tu i tu. Nieliczni zostaną włączeni do armii. — Wyjaśnił, podchodząc do pierwszej osoby stojącej w rzędzie. — Eunuch. — zaczął przydzielanie.

Służąca.

Niewolnik.

Niewolnik.

Niewolnik.

Eunuch.

Służąca. 

Służąca.

         Shen Ming dalej nie słuchał. Utkwił wzrok w turkusowym dywanie lezącym na podłodze z czarnego marmuru. Jego myśli krążyły wokół Gao Linga, który w obskurnych podziemiach przeżywał właśnie potworne męczarnie.

         Jak żałosny musiałem być sądząc, że ta wojna pozwoli mi zrobić to, czego nie udało się dokonać wielu wielkim przywódcom z dynastii Han? Ilu ludzi bezsensownie straciło życie, bo zlekceważyłem potęgę Yongheng-de?

           Mężczyzna w zieleni stanął przed Shen Mingiem, lustrując go wzrokiem od stóp do głów. Cisza, jaka panowała w tym momencie wydawała się tak niemożliwie przytłaczająca, książę miał wrażenie, jakby ten człowiek doskonale znał jego tożsamość i zaraz zdradzi ją całemu światu. Zdawało mu się, że minęły całe minuty, podczas gdy trwało to zaledwie ułamek sekundy, aż mężczyzna w końcu odezwał się.

          — Eunuch. —  Początkowo książę miał nadzieję, że się przesłyszał, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że to prawda. Jakby samo to, że miał służyć na dworze odwiecznego wroga nie było już upokorzeniem to dodatkowo miał zostać kastratem.

+++

          —  Nazywam się Yin, jestem szefem eunuchów. — Szli tarasowym korytarzem, prowadzeni przez jakiegoś mężczyznę. Stąd mieli jeszcze lepszy widok na pałacowy dwór, co pozwalało lepiej zapoznać się z otoczeniem.

          Pan Yin wprowadził ich do niewielkiego budynku w pobliżu północnego pałacu. W środku czekało na nich kilka dziewczyn, sądząc po szatach, służących.

          — Służące pomogą wam doprowadzić się do odpowiedniego stanu i dadzą wam nowe szaty. Później zaprowadzę was do medyka, który przeprowadzi zabieg wytrzebienia.

          Towarzyszący im strażnik zaczął rozcinać liny krępujące ich ręce, uwalniając pozdzierane do krwi nadgarstki. Następnie służące zaprowadziły ich do drugiego pomieszczenia służącego za łaźnię. Ciężko opisać ulgę, jako przynosiła możliwość zmycia z siebie zaschniętej krwi i całego brudu ostatnich dni.

          —  Skąd masz taką ranę? — Uwagę szefa eunuchów zwróciło cięcie na prawym boku ciała chłopaka, które w trakcie męczeńskiej podróży zdążyło się otworzyć.

          — Zraniłem się w czasie drogi do Long-zhi-cheng.

          — Nie wygląda za dobrze, medyk będzie musiał to zbadać.

          Gdy nowi służący zostali odziani w szaty barwy szarej zieleni pan Yin wyprowadził ich z budynku, znów wychodząc na taras. Tym razem zostali poprowadzeni inną drogą.

          — Przydzielę was do różnych części dworu. Ci, którzy będą prezentować się najlepiej, dołączą do Pałacu Zewnętrznego, wyjątkowo do Pałacu Północnego zamieszkanego przez Wang Sun Ye. Pozostali zostaną rozdzieleni między Pałacem Wschodnim, a Zachodnim, zamieszkanym przez — przerwał nagle. Znajdowali się na szerokim moście nad wąską rzeczką przepływającą przez ogród. W tym samym momencie z przeciwnej strony na kładkę wchodziła jakaś kobieta z towarzystwem służących.

          — Wasza Wysokość. — Pan Yin ukłonił się nisko ruchem ręki nakazując pozostałym zrobić to samo.

          Shen Ming spojrzał na nią spode łba. Miała na sobie eleganckie szaty złożone z wielu warstw czerwonego jedwabiu. We włosach upiętych w wysokiego koka błyszczały złote spinki i długie łańcuszki. Uwagę przyciągała również bogata biżuteria - ciężkie kolie i długie kolczyki. Z pewnością musiała być kimś ważnym.

          Cała eskorta zatrzymała się na moście, a elegancka kobieta odezwała się.

          — Szefie eunuchów — Głos miała jak aksamit. — Dokąd prowadzisz tych ludzi?

          — Do medyka, Małżonko Liang. Zostaną przydzieleni do służby jako eunuchowie.

          — W którym pałacu? — spytała, zbliżając się i uważniej im się przyglądając.

          — Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji.

          — Dobrze się składa — Usta koloru jej sukienki wykrzywiły się w uśmiechu — Potrzebuję nowej służby.

          — Małżonko Liang, mogę się mylić, ale zdaje mi się, że twoja służba jest kompletna.

          — Widzę, że znasz moją służbę lepiej ode mnie. — Jej miękki głos zyskiwał na ostrości, grożąc skaleczeniem w razie nieuwagi.

          — Nie, oczywiście, że nie. Przepraszam. —  Ponownie się pokłonił. Tymczasem Shen Ming poczuł na sobie spojrzenie węglowych oczu. Chwilę później zimna dłoń dotknęła jego podbródka, nakazując podnieść głowę.

          — Myślę, że on się nada.

          — Miałem zamiar przydzielić go do Dworu Zewnętrznego, do Wielkiej Sali.

          — W Wielkiej Sali może służyć każdy. — mruknęła — Król i tak nie zwróci na to uwagi.

Pan Yin przez chwilę milczał, jednak w końcu ze zrezygnowaniem odpowiedział

         —  Skoro tak sobie życzysz, Pani. Przyprowadzę go do Pałacu Zachodniego po wizycie u medyka.

          — Nie trzeba. Później się tym zajmę.

          — Ale... —  umilkł, gdy kobieta posłała mu chłodne spojrzenie. —  Oczywiście, Wasza Wysokość.

           —  Możesz już iść. — powiedziała, a Pan Yin ukłonił się na pożegnanie i oddalił wraz z pozostałymi służącymi. — Chodźmy — rozkazała kontynuując drogę, a cała jej eskorta, wraz z Shen Mingiem, ruszyła za nią.

         Pałac Zachodni otoczony był ogrodem pełnym orchidei, astrów i setek innych kwiatów, a kładki, ścieżki i tarasy rozłożone po całym terenie nadawały temu miejscu klimat, który wyjątkowo przypadł do gustu Shen Mingowi.

          Weszli do środka, najpierw idąc długim korytarzem, którego ściany ozdobione była malowidłami przedstawiającymi kwitnące drzewa śliwy. Później strażnicy otworzyli im podwójne drzwi prowadzące do czegoś w rodzaju pokoju dziennego. Po prawej stronie znajdowało się przejście do innego pomieszczenia, prawdopodobnie sypialni, z której dochodził przyjemny zapach jaśminu. Zamiast drzwi wejście zakrywały tiulowe zasłony w kolorze czerwieni.

         Na środku pomieszczenia znajdowało się podwyższenie, do którego prowadziły dwa stopnie, po których kobieta weszła. Następnie zasiadła na niskim tronie, pierw wykonując specyficzny ruch rękami, pozwalający odgarnąć do tyłu szeroki i równie długi materiał rękawów. 

         — Wszyscy możecie odejść. – powiedziała, patrząc na Shen Minga, jak na nową zdobycz. Służba wykonała rozkaz, rozchodząc się w mgnieniu oka. Książę unikając kontaktu wzrokowego zawiesił spojrzenie na stojącym na niskim stoliku przed tronem kadzidełku, z którego ulatywała stróżka białego dymu o ostrym, ale przyjemnym zapachu.

          — Jak się nazywasz? — Pytanie zawisło w powietrzu. sprawiając, że chłopak cały się spiął. — Zhang Tien Shi, — odpowiedział, spuszczając wzrok na swoje dłonie.

          — Zgaduję, że nie z rodziny Zhang z Miasta Pałacowego? — Shen Ming pokręcił głową. — A więc skąd?

          — Qizhongji-cheng.

          — To wyjaśnia obcy akcent. — stwierdziła. — Nie wyglądasz na kogoś z rodziny chłopskiej.

          — Nie mylisz się, Pani. Mój ojciec jest kupcem.

          — Wyglądasz co najmniej na szlachcica i to nie byle jakiej kasty. 

          —  C... Co masz na myśli? — zapytał, tymczasem kobieta wstała i schodząc z podestu zbliżyła się.

          — Patrząc na ciebie,  twoją urodę, twoją postawę —  powiedziała, biorąc do ręki pasmo czarnych włosów mężczyzny. Shen Ming mocno zacisnął dłonie w pięści, czego kobieta nie mogła dostrzec pod długim materiałem rękawów. — Nie masz w sobie tej niezdarności spotykanej u miejsckiej szlachty. 

          —  Widzę, że żaden szczegół nie umknie twojej uwadze, Pani.

          — Istotnie. — uśmiechnęła się. — Widzisz Tien Shi — zwróciła się do niego po imieniu, co było lekkim zaskoczeniem. — wybacz mi bezpośredniość, ale—

          — Nadchodzi Jego Wysokość! — Przerwał jej głos strażnika za drzwiami. Momentalnie jej twarz spoważniała, a ona sama odsunęła się od Shen Minga i zwróciła swój wzrok w stronę otwierających się drzwi.

         Książę głośno przełknął ślinę, czując jak nerwy paraliżują całe jego ciało, nie pozwalając mu się odwrócić.

Miłosierny Buddo... — pomyślał, gdy Wang Sun Ye wszedł do komnaty.

SHEN MINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz