[4]

88 14 2
                                    

        W Wielkiej Sali panowała napięta atmosfera. Ministrowie stali w milczeniu, rozglądając się po pomieszczeniu i co jakiś czas zatrzymując wzrok na pustym tronie.

          Wraz z ostatnim dniem tygodnia, najwyżsi państwowi urzędnicy zbierali się, by omówić sprawy królestwa. Zazwyczaj rozmawiali na ten temat z Kanclerzem, najbardziej zaufanym człowiekiem króla, pełniącym funkcję jego prawej ręki. Dziś jednak do zebrania miała dołączyć jeszcze jedna osoba.

          — Nadchodzi Jego Wysokość! — Odezwał się głos zapowiadający przybycie monarchy. W tym samym momencie potężne, zdobione złotymi ornamentami wrota otworzyły się, a wszyscy obecni jak na zawołanie złożyli głęboki pokłon. Wang Sun Ye szybkim, zdecydowanym krokiem wszedł do Wielkiej Sali, w ciągu kilku chwil pokonując cała jej długość.

          Wszedł po kilku stopniach, po czym zasiadł na tronie odgarniając poły czarnej szaty z, wyszytym złotymi nićmi, wizerunkiem smoka i czerwonymi zdobieniami. Nie założył korony, jednak nieoficjalny wygląd wcale nie odbierał mu podniosłości.

          Zgromadzeni wyprostowali się, jednak będąc pod presją lodowatego spojrzenia władcy, nie podnieśli głów.

          — Zdaje się, że kogoś nam brakuje. — Niski głos mężczyzny przerwał ciszę. — Przyprowadźcie ministra Que.

          Wrota ponownie się uchyliły, a dwóch żołnierzy wprowadziło do sali wspomnianego mężczyznę, popychając go na marmurową podłogę.
          Atmosfera gęstniała, a napięcie wzrastało, odbierając obecnym oddech.

           — Wasza Wysokość! —  Wołanie mężczyzny odbijało się echem od ociekających złotem ścian, a on sam padł na kolana, kłaniając się do samej podłogi.

          — Ministrze Que. — Głos zabrał kanclerz, rozwijając czerwony zwój. — Dopuściłeś się korupcji oraz przekrętów finansowych. Zbierane podatki przywłaszczałeś sobie, fałszując księgi rachunkowe i powodując straty w królewskim skarbcu.

          — T...To wszystko kłamstwa. — Głos mu się załamywał — Zawsze byłem lojalnym i całkowicie oddanym sługą jego wysokości. Przysięgam, wszystkie zebrane przeze mnie podatki oddałem do skarbu państwa. To nie ja—

          —  Ministrze Que – przerwał mu niski, lekko ochrypnięty głos władcy. – Sprawowałeś pieczę nad królewskim skarbem, nadzorowałeś wszystkie podatki i ściągałeś podatki. Jeżeli zamieszanie w finansach Yongheng-de nie jest wynikiem twojej niekompetencji, to kto inny jest winny?

          — Jeżeli faktycznie zdarzyło mi się jakieś niedopatrzenie to błagam, wybacz mi. — zapłakał — Jednak przysięgam na niebiosa, nigdy cię nie okłamałem. Nie ośmieliłbym się wystąpić przeciwko tobie, najjaśniejszy panie.

         — Wasza wysokość, nie należy słuchać tych kłamstw. Minister Que wykorzystał swoją pozycję, by powiększyć własny majątek, nie patrząc na sytuację państwa. Nie jest wart zajmowanej pozycji.

          —  Panie, oszczędź mnie. — kontynuował błagania. — To wszystko jest jakimś nieporozumieniem, bądź litościwy—

           —  Wystarczy — Wang Sun Ye ruchem ręki uciszył klęczącego urzędnika. — Ministrze Que, wykorzystałeś moje zaufanie i posłużyłeś się nim przeciwko mojej osobie.

          —  Panie... —  zapłakał żałośnie.

          — Nie mogę powierzyć władzy komuś, komu nie ufam, dlatego od dziś przestajesz pełnić dotychczasową funkcję. — oświadczył — Dopuściłeś się przestępstwa i musisz zostać ukarany.

SHEN MINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz