Wielka Sala w Pałacu Południowym była pełna służących, które dekorowały pomieszczenie i przygotowywały bankiet powitalny dla Huang Jia Su i jego siostry, którzy późnym popołudniem mieli zawitać do Long-zhi-cheng. W powietrzu można było wyczuć radość wszystkich mieszkańców Pałacu wywołaną owym spotkaniem. Z resztą mieli z czego się cieszyć: Yongheng-de zyskiwało dobre stosunki z kolejnym państwem.
Stres stawał się zbyt przytłaczający, a panika zaburzała trzeźwość umysłu. Shen Ming nie mógł pozbyć się natłoku ponurych myśli, podsuwających mu obrazy zdarzeń, które będą miały miejsce wraz z przybyciem króla.
Huang Jia Su go wyda.
To koniec. Wszystko skończone, cała walka na marne.
Przygryzł mocno wargę, starając się odgonić natrętne myśli. Pierwszy raz od dłuższego czasu jego myśli skierowały się ku Li Xue. Nie widział dziewczyny od dnia, gdy Kanclerz wezwał całą służbę do wielkiej sali. Wtedy wywlekli ją do lochów. Często zastanawiał się co z nią. Tak bardzo nie chciał dopuścić do siebie myśli, że Li Xue może już nie żyć. Chociaż podświadomie wiedział, że lepiej dla niej gdyby umarła, bo nie musiałaby dłużej znosić tortur.
— Starczy tego podcinania. — Usłyszał za sobą. Odwrócił się i zobaczył starego ogrodnika. — Zaraz zetniesz całe drzewko.
Shen Ming przyjrzał się drzewku i z grymasem stwierdził, że faktycznie wygląda ubogo i nieestetycznie. Gryzło się z kompozycją ogrodu.
— Przepraszam. — Ukłonił się nisko.
— Od kilku dni jesteś jakiś rozkojarzony. — mruknął, odbierając od niego sekator. — Chodzisz z głową w chmurach. Lepiej idź pomóc służącym w przenoszeniu skrzyń z warzywami. Shen Ming oddalił się w milczeniu i skierował się w stronę spiżarni.
— Tien Shi! — Dostrzegł Iv, trzymającą wielką skrzynię. Szybko do niej podszedł.
— Daj to. — Zabrał od niej ciężar.
— Dziękuję. — Uśmiechnęła się. — Zanieś to do kuchni.
Oboje skręcili w stronę odpowiedniego budynku. Przez chwilę szli w milczeniu, każdy pogrążony we własnych myślach.
— Iv — Zaczął niepewnie.
— Słucham?
— Co miałaś na myśli, gdy mówiłaś, że — odchrząknął — Pani Liang ceni sobie Xu Qinga?
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
— Dokładnie to co powiedziałam. — Wzruszyła ramionami.
Minęła dłuższa chwila, zanim chłopak odważył się zapytać.
— Czy wiesz o tym, co ich łączy? Mam na myśli, że oni—
— Cicho! Naprawdę Tien Shi, powinieneś nauczyć się, że w pałacu nie można mówić o niektórych sprawach — Skarciła go. — Ściany mają uszy! Musisz być ostrożny w doborze słów, bo możesz powiedzieć za dużo.
— Przepraszam, zapomniałem się.
— Uważaj, bo pokazywanie, że padło o jedno słowo za dużo zwykle nie kończy się dobrze. — Mruknęła. — Jak się dowiedziałeś? — Ściszyła nieco głos.
— Ja... Ostatnio jedna ze służących kazała mi zanieść herbatę... Zobaczyłem ich gdy oni—
— Znalazłeś się w złym miejscu o złym czasie. Widzieli cię?
— Narobiłem trochę hałasu, ale uciekłem zanim zdołali mnie rozpoznać.
— Całe szczęście. — Odetchnęła. — Jeszcze wpadłbyś w tarapaty.
— To nie ja miałem szczęście. Gdy wybiegłem z komnaty na korytarzu spotkałem Wang Sun Ye. Strach pomyśleć co by się stało gdyby to on wszedł wtedy do sypialni. Nie rozumiem, jak Pani Liang może tak ryzykować.
— Ja również, ale nic nie możemy na to poradzić. Pozostaje jedynie modlić się, żeby nikt sie o tym nie dowiedział, bo oberwie się nam wszystkim.
+++
— Wasza Wysokość. — Służący ukłonił się, wchodząc do komnaty. Monarcha stał na samym środku komnaty z rozłożonymi szeroko rękami, a pokojówka wiązała na jego talii ozdobny pas czarnej szaty.
— Jak idą przygotowania do bankietu? — zapytał, śledząc poczynania kobiety.
— Wszystko jest prawie gotowe. Wyrobimy się idealnie przed przybyciem Hwang Jia Su. Wang Sun Ye z uznaniem kiwnął głową.
— Przynoszę wieści od Kanclerza.
— Zamieniam się w słuch.
— Wpadli na ślad Shen Minga.
Wang Sun Ye przeniósł na mężczyznę zdziwione spojrzenie.— Doprawdy? — Mężczyzna uniósł brew i uśmiechnął się. — Postrasz ludzi śmiercią, a wszystkiego dokonają. — Usiadł przy okrągłym stoliku po prawej stronie komnaty, gdzie stała zastawa z herbatą. — Powiedz kanclerzowi, że lepiej, żeby jego ludzie wrócili z księciem Tiantagu, bo dopóki nie dostanę głowy Shen Minga, nie zdejmę miecza z karku Kanclerza.
— Oczywiście, panie.
+++
— Naprawdę złapałeś trop Shen Minga? — Generał spojrzał na mężczyznę opróżniającego kolejną czarkę białego wina.
— Oczywiście, że nie, idioto. Żołnierze sprawdzili Miasto Zewnętrzne i Wewnętrzne, ale nikt nie widział zbiegłego służącego. Żaden nieznajomy nie przeszedł również przez żadną z bram. Shen Ming przepadł.
— Nie mógł rozpłynąć się w powietrzu. Nie wiem... Przekopał się pod murem? Wdrapał się na któryś?
— Nie, to nie to. — Starzec pokręcił głową. — Odkąd pojawiła się myśl, że Shen Ming znajduje się na terenie Pałaców, kazałem podwoić straż.
— To wszystko brzmi tak, jakby on cały czas był w Long-zhi-cheng.
— Wiem. Ale rzeczywistość jest taka, że jeden ze służących z dnia na dzień zniknął bez śladu. Co gorsza, ta cholerna lafirynda, małżonka Liang cały czas nastawia króla przeciwko mnie. Wang Sune ye powiedział, że skaże mnie na śmierć.
— Mówisz poważnie?
— Oczywiście, że mówię poważnie. — prychnął. — Dlatego musiałem mu powiedzieć, że wiem gdzie jest książę, bo inaczej popołudniu straciłbym głowę.
— Módlmy się, żeby ten przeklęty Shen Ming szybko się znalazł.
— Modlitwa nic nam nie da. Zbyt długo zostawialiśmy sprawę w rękach Buddy.
— Dzisiaj do stolicy przybędzie Huang Jia Su. Może wyleci mu z głowy sprawa Shen Minga.
— O nie, z pewnością nie. Przeklęta Liang nie puści tego w niepamięć, będzie wypominała mi to na każdym kroku. — Zamyślił się — Królewska lafirynda miała rację, Wang Sun Ye wyślizguje mi się z rąk.
— Masz zamiar coś z tym zrobić?
— Przestań zadawać głupie pytania.
Wang Sun Ye pożałuje, że ośmielił się mi zagrozić.
Ale przez Liang mam związane ręce... Przeszkodzi mi zanim zdążę cokolwiek zrobić...
Trzeba się jej pozbyć... Użyję w tym celu Huang Gu Cao.

CZYTASZ
SHEN MING
حركة (أكشن)Shen Ming za punkt honoru daje sobie zakończenie odwiecznego konfliktu między dwiema dynastiami. Zamierza raz na zawsze pokonać wroga, unicestwić go i zyskać chwałę, jako przyszły władca. Nie przewidział jednak, że znajdzie w swoich szeregach zdrajc...