Shawn
Musiałem działać.
Po kilku tygodniach bez jej uśmiechu i dotyku, podczas których moje życie stało się bardziej monotonne i dziwne, stwierdziłem, że to koniec czekania na jakiś ruch od strony Claude. Naprawdę miałem już tego dość. Wypełniała mnie frustracja, złość, ale też smutek. Po jakimś czasie zaczęło to na mnie działać motywująco, a mój staż w zawodzie nigdy nie pozwalał powstrzymać przychodzącej weny i natchnienia.
Sprawa miała się tak, że chyba pobiłem swój własny rekord. I tak, można mnie posądzić o to, że jestem szalony. Napisałem nowy album.
Nie byłem pewien, czy naprawdę chcę go publikować, bo muszę być szczery, ale nigdy jeszcze nie byłem tak wylewny w słowach. Pisałem jak natchniony, prawie nie wychodząc przy tym z domu przez większość czasu. Moi rodzice, fani i znajomi byli trochę zaniepokojeni moim stanem, ale powtarzałem im, że wszystko jest w porządku. I w pewnym stopniu nie kłamałem. Tworzenie piosenek pomagało mi w tym momencie, pisanie o Calude sprawiało, jakby siedziała tuż obok mnie. Bałem się trochę, że cały świat pozna chwile, które były tylko nasze, moje i Claude, ale było już zdecydowanie za późno. Miałem mało czasu.
Mimo mojego wielkiego urazu i niechęci, jaką odbarowywałem menadżera, sprawę z albumem musiałem powierzyć właśnie w ręce Andrew, ponieważ miałem pewność, że dobrze się on tym zajmie. Sądziłem, że będzie zdziwiony, ale zadowolony, kiedy przyjdę do niego z taką informacją, jednak kiedy w ten piątkowy ranek otworzył mi drzwi swojego domu, nie wyglądał na w żadnym stopniu tak, jak sobie to wyobrażałem.
- Shawn, do reszty ci odwaliło? Jest piąta rano - powitał mnie z niemiłym pomrukiem.
Cóż, najwidoczniej jeśli nie śpi się kilka dni pod rząd, pisząc piosenki kompletnie zapomina się o tym, że normalni ludzie śpią o takich porach.
- Uwierz mi, ja też nie cieszę się, że cię widzę. Mam ważną sprawę.
Przetarłem zmęczone oczy, które były wyraźnym efektem pracy nad tekstami i wbiłem wyczekujące spojrzenie w menadżera, który nadal wyglądał, jakby chciał mnie stąd wykopać i wrócić do spania.
- Tak ważną, że nie może poczekać to przynajmniej kilka godzin? - Andrew uniósł brew, a ja zmierzyłem go spojrzeniem. - Dobra, wchodź. Mam nadzieję, że ta informacja jest tego warta - wzdycha ciężko.
W środku panowała ciemność, ale znałem to wnętrze jak własną kieszeń. Kiedyś nieustannie przesiadywałem u Andrew, czułem się tu jak w domu. Teraz spotkałem się z zimnem i nieprzyjemnym uczuciem, wchodząc do salonu.
Andrew zapalił światło i usiadł na fotelu obok okna, które prowadziło na taras. Zniecierpliwiony przetarł oczy i ziewnął.
- Czysto hipotecznie, gdybym powiedział, że nowy album mam już skończony, jak szybko dałbyś radę go wydać?
Oczy menadżera automatycznie otworzyły się w zdziwieniu, przez chwilę patrzył na mnie tak, jakbym zrobił coś głupiego, ale jednocześnie godnego jego uznania.
- Żartujesz sobie w tym momencie? - zdziwił się. - Shawn, jest za wcześnie na takie mało śmieszne żarty.
Westchnąłem głęboko i zmarszczyłem brwi.
- Po co miałbym żartować? Andrew, to naprawdę ważne. Chcę wydać ten album jak najszybciej to możliwe, rozumiesz?
Menadżer pokiwał lekko głową, wciąż wygaldając na zaspanego i zdezorientowanego. Patrząc na niego nie czułem już takiego przywiązania, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Tak naprawdę byłem na niego wściekły i gdybym nie musiał, nigdy nie przekroczyłbym progu jego drzwi.
- Co się stało, że tak nagle mnie o tym informujesz? Jeszcze niedawno byłeś tak zajęty rolą niedoszłego ojca, że nawet nie potrafiłeś napisać piosenki - rzucił mi dziwny uśmiech. - Kto by pomyślał, że odejście tej dziewczyny jednak podziała na ciebie pozytywnie. A może chcesz wydać parę ckliwych piosenek, żeby do ciebie wróciła?
- Nie sądzę, żeby w ogóle cię to obchodziło, ale to dzięki niej powstała cała płyta - warknąłem. - Ty też możesz czuć się zaszczycony. Dzięki tobie Claude odeszła. I gwarantuję ci, że kiedy już do siebie wrócimy, a nasz kontrakt się skończy, nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Sprawę z albumem chcę mieć załatwioną do jutra, nie obchodzi mnie co takiego, zrobisz.
- Nie jestem robotem i nie mam nadprzyrodzonych zdolność - oburzył się Andrew. - Wpadasz do mojego mieszkania w środku nocy i żądasz nierealnych rzeczy. Jaka niespodzianka, pan gwiazda kolejny raz pokazuje swój charakter.
Przysięgam, że moje nerwy były już na pograniczu, ledwo się na niego nie rzuciłem.
- I kto tu mówi o charakterze! To co zrobiłeś z matką Claude za moimi plecami było jak cios w plecy. Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, żebym już nigdy więcej nie był szczęśliwy? Człowieku, naprawdę nie rozumiesz, że w życiu mam wszystko, ale chcę tylko jej? A ty to wszystko zaprzepaściłeś, kiedy naprawdę ci ufałem. Teraz nawet nie mam pojęcia, gdzie jest miłość mojego życia i nasze dziecko. Jesteś zadowolony z tego, że zrujnowałeś mi życie? Wydaję mi się, że tak, zrobiłeś to w naprawdę pięknym stylu.
Co jeśli to była moja jedyna pierwsza miłość? Co jeśli do końca życia nie poznam nikogo bardziej autentycznego niż ona?
Nie powiedziałem tego na głos, ale zastanawiałem się nad tym przez cały ten czas, jaki spędziłem samotnie.
- Nie sądzisz, że chciałem ci pomóc? - Andrew również podniósł głos. - Ta dziewczyna kompletnie zawróciła ci w głowie, jesteś młody, a przed tobą cała kariera! Nie uważasz, że to jeszcze nie jest czas na rodzinę?
Cisza, jaka zapadła po tych słowach zaczęła wbijać mi małe sztylety w samo serce.
- To był mój wybór. Nie mów mi co jest słuszne, czego nie powinienem robić, a co muszę zrobić lepiej. Może kiedyś, ale teraz nie masz już prawa, żeby decydować o moim życiu. Wystarczająco dużo myślę o tym przed snem.
Na pięcie odwróciłem się do wyjścia. Nie chciałem dłużej na niego patrzeć. Z każdym dniem czułem się coraz gorzej, nie potrafiłem znieść tego wszystkiego samotnie.
- Shawn.
Nie miałem nawet zamiaru się odwracać. Jego głos był tak cichy, że równie dobrze mogłem sobie to tylko wyobrazić.
- Cranfield Street 58.
Były to ostatnie słowa, kiedy usłyszałem, zanim z całej siły zatrzasnąłem za sobą drzwi.
***
Proszę, wybacz mi.
Bardzo Cię kocham, proszę wróć, nie potrafię tak bez Ciebie.
Zawsze Twój,
ShawnWłożyłem mały bilecik między pąki kwiatów i westchnąłem.
To właśnie dziś. Dzień, w którym rok temu ujrzałem ją po raz pierwszy i dzień, od którego obraz jej urody i cudowny charakter nie opuszczają mojej głowy.
Teraz nie ma jej obok. Oboje zrobiliśmy najtrudniejszą rzecz w naszym wspólnym życiu. Odwróciliśmy się, zamykając za sobą drzwi, a co za tym idzie, także serca.
- Dzień dobry, proszę wysłać te kwiaty pod adres Cranfield Street 58.
Byłem zraniony, ale równie pewny tego, że tak tego nie zostawię.
CZYTASZ
waiting for emotions; shawn mendes
FanfictionShawn Mendes, dla swoich fanów prawdziwy ideał, dla znajomych król imprez, dla kobiet obiekt westchnień. Powracając z trasy koncertowej do swojego rodzinnego miasta nie spodziewał się wiele. Jednak życie potrafi zaskakiwać, tak jak widok byłej dziew...