D̶w̶a̶d̶z̶i̶e̶ś̶c̶i̶a̶ t̶r̶z̶y̶

4.4K 211 21
                                    

Claude

To było jak sen.

Sen, z którego naprawdę nie chciałam się budzić.

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo brakowało mi nawet złudnej beztroski i wolności. Przez sam spacer uliczkami Madrytu czułam się, jak przeniesiona w czasie, odnowiona i szczęśliwa. Chciałam zostać tu na zawsze.

A wszytko zawdzięczałam jemu.

Może nasze relacje na początku nie były dobre, ale będąc w tym miejscu, w tym momencie, żadne z nas o tym nie pamiętało.

Choć na chwilę chciałam zostawić wszystko co złe daleko za sobą. Może to nieodpowiedzialne, ale dopiero dzięki gorącemu słońcu i zimnym hiszpańskim napojom zdałam sobie sprawę, jak bardzo jestem tym zmęczona. Ciągłym stresem, płaczem, kłótniami i niepowodzeniami.

Chciałam spokoju i oderwania od rutyny. Chciałam spać do południa, zasypiać nad ranem, zwiedzać miasto dniem i nocą, cieszyć się życiem i nie wiedzieć, jaki mamy dziś dzień.

I może właśnie tak spędzałabym tydzień w Madrycie, gdyby nie rozwijające się pod moim sercem dziecko.

Pierwszy szok już jakiś czas temu minął. Oboje codziennie uczyliśmy się je kochać.

Tak naprawdę Shawn przyjął je lepiej niż ja, ale żadne z nas nie mówiło o tym głośno. Pisząc nowy początek powinniśmy nie wracać do tego, co było. Tym bardziej, że czekało nas nie byle jakie zadanie.

Mieliśmy zostać rodzicami. Czasu było coraz mniej, a ja coraz bardziej się stresowałam. Trochę ponad trzy miesiące.

Spojrzałam kątem oka na uśmiechniętego Shawna, który właśnie robił zdjęcie z dziewczyną, która była jego fanką, chociaż miał zamówić nam coś zimnego do picia,

Chciałbym, żeby nasze relacje się polepszyły zanim pojawi się dziecko.

Nie oczekiwałam związku, bo nie byłam na to gotowa, ale chciałam czegoś, czego sama nie potrafiłam nazwać. Chciałam zapewnienia, że nawet, kiedy już urodzę, nadal będę się dla niego liczyła, choć tak naprawdę sama nie dawałam mu nic.

To wszystko jest zdecydowanie bardziej skomplikowane niż rok temu.

Naprawdę dobrze się tu z nim bawiłam. Minęły już prawie trzy dni, które spędzone w jego towarzystwie, upłynęły za szybko.

Poznawaliśmy siebie na nowo, przypominając przy tym naszą historię. Mogłabym tak spędzić całe życie bez pośpiechu i w odcięciu od naszego danego życia.

Tego samego dnia, kiedy słońce przestało mocno świecić, zgodnie stwierdziliśmy, że koniec z siedzeniem w hotelu. Czas na krótki spacer, na który, jeśli mam być szczera, naprawdę nie mogłam się doczekać. Tak dawno miałam okazję znów znaleźć się w Madrycie i tak po prostu pójść na spacer nocą.

Nie wierzę, że Shawn zrobił to dla mnie. Że zrobił to dla nas. Nie oszukujmy się, potrzebowaliśmy czasu dla siebie, czasu, kiedy poukładalibyśmy nasze życia właściwie i przygotowali się na wspólną przyszłość.

- Nadal żałujesz, że tu jesteśmy? - spytał nagle Shawn, kiedy szliśmy powoli małą uliczką, na której nie byli żadnego ruchu.

- Hej, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek powiedziała, że żałuję przyjazdu do Hiszpanii - uśmiechnęłam się lekko.

Miałam na sobie długą do kostek, zwiewną sukienkę, w której mimo wszystko było widać mój brzuch i kapelusz na głowie, dookoła wszytko wyglądało jak żywcem wyciągnięte z jakiejś bajki, a obok mnie szedł Shawn.

waiting for emotions; shawn mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz