D̶w̶a̶d̶z̶i̶e̶ś̶c̶i̶a̶ d̶w̶a̶

4.6K 218 22
                                    

Shawn

Była bardzo niepewna.

Widziałem po Claude, że nie jest przekonana do naszych małych wakacji, ale teraz było już zdecydowanie za późno. Samolot wzniósł się w powietrze ponad godzinę temu, a jakieś piętnaście minut minęło zanim dziewczyna poszła spać i przestała się przejmować.

Naprawdę chciałem, żeby przestała się denerwować i zamartwiać, a zaczęła częściej się uśmiechać i być zadowoloną z życia. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ostatnio trochę zawaliłem, dlatego chcę wykorzystać ten nadchodzący tydzień jak najlepiej. Ostatnio mam wrażenie, że dziewczyna nie potrafi cieszyć się z życia, tak jak robiła to kiedyś. Mam poczucie, że moim obowiązkiem jest pokazać jej, jak to jest znów czuć się beztrosko i bez zahamowań być szczęśliwym.

Przy okazji sam mógłbym nauczyć się wiele od niej.

Chcę uczyć się jej od nowa.

Będziemy mieli dziecko, a wychowanie go wcale nie jest takie proste. Dlatego najpierw chcę, żeby między nami było dobrze, żeby tej małej kruszynce nigdy niczego z nami nie zabrakło.

Kiedy wychodzimy z samolotu, od razu wita nas gorące powietrze i znajoma atmosfera, panująca tylko w jednym miejscu na ziemi. Claude przeciera zaspane oczy, a ja czekam na jej reakcję. Słyszę jej podekscytowany pisk, a potem lekki uścisk na ramieniu i sam się uśmiecham.

- Nadal śnię, czy naprawdę właśnie jesteśmy w Madrycie?

- To tylko sen. Śpij dalej - kładę dłoń na jej twarzy, zakrywając oczy.

- Hej, zabieraj tą łapę!

Wybucham śmiechem, słysząc jej wkurzony ton, który odkąd pamiętam, nigdy nie brzmiał dla mnie groźnie, choć właśnie taki był zamiar.

Spoglądam na nią z góry z szerokim uśmiechem, a ona odpowiada mi tym samym. Coś mi podpowiada, że to będzie dobry czas.

Podczas jazdy taksówką przez centrum miasta, nawet nie mam szansy na zabranie głosu. Claude siedzi z nosem w szybie i wygląda jak mała podekscytowana dziewczyna, która poznaje świat. Chyba jeszcze nigdy od czasów ciąży nie była w moim towarzystwie tak rozgadana, jak teraz. Taki właśnie był mój cel. Chciałem znów zobaczyć w niej dawną Claude, która nie załamała się na wieść o ciąży.

A gdzie najlepiej przypomnieć jej o tym, kim kiedyś była? Wydaję mi się, że odpowiedź jest prosta. Dawna Claude uwielbiała podróżować.

I kochała Madryt. Miasto, w którym się poznaliśmy. Mam nadzieję, że chociaż to się nie zmieniło.

- Jesteś niemożliwy - mamrocze, kiedy taksówka zatrzymuje się przed hotelem.

- Chciałem, żeby wszystko wyglądało tak, jak wtedy, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy - szczerzę się, a ona tylko kręci głową i rusza do drzwi hotelu.

Obserwuję, jak niemal w podskokach zmierza do wejścia i w połowie drogi odwraca się zadowolona. Chociaż nie, wygląda, jakby emanowała szczęściem.

- Mendes, rusz tyłek! Nie będę czekała na ciebie całą wieczność!

Przez chwilę niepotrzebnie doszukuję się drugiego znaczenia, ale po chwili zdaję sobie sprawę, że to niepotrzebne. Jesteśmy tu razem, żeby wszystko naprawić.

Jednak dopiero, kiedy wchodzimy do środka uderza we mnie to wszystko, o czym tak bardzo starałem się zapomnieć po naszym zerwaniu. Jest tu tyle rzeczy, które przypominają mi, co wydarzyło się w sierpniu, że przez chwilę muszę się zatrzymać i rozejrzeć.

- Wszytko okej? - Claude pojawia się obok mnie, a ja tylko kiwam głową, przełykając ślinę. - Wspomnienia wracają, nie?

Odwracam się do niej zdziwiony, ale brunetki nie ma już obok. Zauważam ją siedząca na jednym z foteli, więc zbieram się do kupy i kieruję do recepcji.

- Rezerwacja na nazwisko Mendes - mówię, opierając się o blat.

Na szczęście niewiele starsza ode mnie dziewczyna, stojąca po drugiej stronie płynnie mówi po angielsku. Uśmiecha się, po czym wyszukuje coś w komputerze.

- Shawn Mendes - czyta na głos, a jej oczy się rozszerzają. - Pokój sto dziewięćdziesiąt osiem - mówi cichym głosem i kładzie na blacie kartę do wspomnianego pokoju.

- A co z drugim pokojem? - pytam, marszcząc brwi.

- Nie rozumiem - dziwi się. - Pod nazwiskiem Mendes jest napisane tylko sto dziewięćdziesiąt osiem.

Wzdycham, podirytowany. Nigdy więcej nie poproszę Andrew o pomoc, tylko załatwię to sam.

- Mój menadżer wyraźnie poinformował mnie, że zarezerwował dwa pokoje, więc niech pani spra...

- Co jest, Shawn?

Na dźwięk cichego głosu Claude i jej dłoni na moich plecach, biorę oddech i trochę się uspokajam.

- Nic, to tylko problem z pokojem - wzdycham i przenoszę spojrzenie na dziewczynę z recepcji, która wygląda na spanikowaną.

- Naprawdę nie mam tu nic o dwóch pokojach, panie Mendes. Najwidoczniej zaszła jakaś pomyłka. Bardzo przepraszam.

- Żaden problem, prawda Shawn? - uśmiecha się Claude. - Weźmiemy ten jeden pokój i przestaniemy robić niepotrzebne kłopoty.

- Ale... - zaczynam.

- Do widzenia - Claude bierze mnie pod ramię i prowadzi na duże schody, gdzie kiedyś urządzaliśmy wyścigi. - Rozumiem, że jesteś celebrytą, ale po co tyle szumu?

- Chciałem, żeby było idealnie. Prosiłem Andrew, żeby zarezerwował nam te dwa pokoje, w których zatrzymaliśmy się na wakacje, ale najwidoczniej jeden z nich jest zajęty.

- To nic, poradzimy sobie - brunetka wzrusza ramionami, wciąż idąc ze mną pod ramię.

Niewiarygodne, jak bardzo polepszył się jej humor odkąd pojawiliśmy się w Madrycie. Może moglibyśmy tu zamieszkać? Wtedy cały czas chodziłaby uśmiechnięta.

Odwróciłem się do niej z ogromnym uśmiechem, kiedy stanęliśmy pod jej dawnym pokojem. Otworzyłem go i przepuściłem ją w drzwiach.

Nawet nie wszedłem do środka, tylko znów wyszedłem na korytarz i zdecydowanym ruchem przeszedłem przez próg.

- Kim jesteś i co takiego robisz w moim pokoju? - mierzę ją twardym spojrzeniem, podczas kiedy Claude, siedząca na łóżku, stara się nie roześmiać.

Nasze pierwsze spotkanie nie było jakieś wyszukane, ale za to pamiętne. Byłem już prawie spóźniony na koncert przez samolot, który miał opóźnienia i w hotelu zamiast wejść do pokoju numer sto dziewięćdziesiąt dziewięć, wybrałem sto dziewięćdziesiąt osiem.

- To chyba ja powinnam o to zapytać - odparła, zakładając ręce na klatce piersiowej. - Mogę?

Dopiero po chwili zrozumiałem, że chciała moją kartę do pokoju, dokładnie tak, jak przy naszym pierwszym spotkaniu.

Przybliżyła się do mnie, a ja tak jak za pierwszym razem, stwierdziłem, że jest piękna.

- Sto dziewięćdziesiąt dziewięć - stuka paznokciem o kartę, żeby to udowodnić. - Jesteś taki głupi, czy jak?

W tym momencie nawet nie udaję zdziwienia, tylko pochylam się nad nią. W jej oczach znów błyszczy ten niebezpieczny blask, który nigdy nie przestał mnie fascynować.

- Błagam o wybaczenie - szepczę, a moje usta lekko dotykają jej policzka. - Co pani powie na wspólnie spędzony dzień w wielkim mieście?

- Z ogromną chęcią odmówiłabym, ale obawiam się, że nie mamy tego w scenariuszu - Claude również szepcze.

Kładę dłoń na jej brzuchu, przez co oboje się wzdrygamy. Ona się tego nie spodziewała, a ja teraz zdaję sobie sprawę, jak rzadko to robię.

- Pokażemy naszemu dziecku, jak poznali się jego rodzice.

Kiedy Claude uśmiecha się szeroko i kładzie swoją dłoń na moją, naprawdę chcę wierzyć, że wszystko będzie dobrze.

waiting for emotions; shawn mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz