Claude
Tego popołudnia nie spodziewałam się żadnych gości oprócz Chloé. Kiedy dzwonek do drzwi zadzwonił po raz pierwszy, nie sądziłam, że zastanę w nich kuriera. Drugie zdziwienie przyszło, kiedy ujrzałam moje ulubione kwiaty w rękach mężczyzny, który upierał się, że są one dla mnie, więc musiałam je przyjąć.
- Claude, kto to był? - krzyknęła Riley, żona mojego brata, zabiegając po schodach z ręcznikiem na głowie.
Do tej pory nie wierzyłam, że Railey i Nick są już jakiś czas po ślubie, a ona nie ma zamiaru jeszcze wziąć rozwodu. Byłam pewna podziwu, ponieważ mój brat był bardzo, ale to bardzo specyficzny. Jednak dziewczyna jest chyba najmilszą osobą, jaką w życiu spotkałam, a Nick przy niej śmiało mógł być nazywany aniołkiem. Oprócz tego, była naprawdę śliczna i trochę głupio mi to przyznać, ale cieszyłam się, że jest z moim bratem. Musiała widzieć w nim coś, czego nie dostrzegł nikt inny, oprócz paskudnego chatakertu odziedziczonego po naszej mamie.
- Cóż, kurier - mruknęłam, biorąc łyk herbaty. - Masz może jakiś wazon?
Riley uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła wazon z dużej szafki na przeciwko. Włożyła do niego kwiaty, spojrzała na nie zaznacząco, a potem przeniosła wzrok na mnie.
- Czy to od jakiegoś cichego wielbiciela? - mrugnęła. - Malutka, uważaj, bo twoja mamuśka jeszcze nie zapomniała jak się bawi - powiedziała z uśmiechem do mojego brzucha.
Przewróciłam oczami, ale na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Jeśli coś w tym momencie mogło poprawić mi humor to tylko lody truskawkowe albo rozmowa z Riley.
- Nie mam pojęcia od kogo to jest - wzruszyłam ramionami. - Pewnie ktoś się pomylił... A może to nie dla mnie, a raczej od Nicka dla jego wspaniałej żony? - uśmiechnęłam się znacząco.
Riley roześmiała się głośno, tak mocno, że musiała złapać się za brzuch. Kuchnię wypełnił jej perlisty śmiech.
- Mój mąż to sknera, dobrze o tym wiesz - skrzywiła się. - Cóż, miło było pomarzyć, ale w takim tempie spóźnię się do pracy. Wrócę dzisiaj późno, będziesz mogła zrobić obiad?
- Jasne i tak nie robię nic przez cały dzień - skinęłam głową. - Muszę w końcu znaleźć jakieś mieszkanie, żeby dłużej wam nie przeszkadzać. Może uda mi się z powrotem wprowadzić do mojego starego.
- Nie przesadzaj - fuknęła Riley, mierząc mnie spojrzeniem spod zmarszczonych brwi. - Jesteśmy rodziną i musimy się wspierać. Dobrze wiesz, że lubię spędzać z tobą czas i zupełnie nie przeszkadza mi twoje towarzystwo. Wiesz, nawet mam wrażenie, że Nick chodzi jakiś bardziej radosny.
Prychnęłam głośno, rozbawiona. Nie wiem, co takiego musiałby się stać, żeby mój brat cieszył się z mojej obecności w jego domu.
Riley wróciła na górę, żeby się ubrać, a ja oparłam się o kuchenny blat i wbiłam wzrok w bukiet kwiatów. Ciekawiło mnie, dlaczego kurier dostarczył je akurat pod nasze drzwi. Po dłuższej chwili wpatrywania się, z boku zauważyłam małą, zgiętą karteczkę, na której napisana była dzisiejsza data.
I w tym momencie nawet nie musiałam jej otwierać, żeby wiedzieć od kogo jest prezent. Z zaszklonymi oczami przyłożyłam karteczkę do piersi, zastygając w bezruchu. Właśnie rok temu, tego dnia po raz pierwszy go spotkałam. Po chwili na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Czułam, jakbym znała Shawna przez tysiąc lat, nie tylko rok. To nierealne.
Pół godziny później Riley wyszła do pracy, a ja zabrałam się za gotowanie, jednak nie mogłam skupić się na niczym innym niż na pięknym bukiecie. Na szczęście uporałam się ze wszystkim całkiem sprawnie, dlatego jakiś czas później nie mogąc się powstrzymać, przeglądałam kolejną stronę z ubrankami dla noworodków, których i tak miałam już masę. Za każdym razem obiecywałam sobie, że to ostatni raz i moja mała dzidzia nie założy nawet połowy z tych ubranek, ale zawsze ulegałam.
CZYTASZ
waiting for emotions; shawn mendes
FanfictionShawn Mendes, dla swoich fanów prawdziwy ideał, dla znajomych król imprez, dla kobiet obiekt westchnień. Powracając z trasy koncertowej do swojego rodzinnego miasta nie spodziewał się wiele. Jednak życie potrafi zaskakiwać, tak jak widok byłej dziew...