Claude
Następnego ranka mam świetny humor.
Wspomnienia z minionego dnia wciąż krążą po mojej głowie i wcale nie mają zamiaru jej opuścić. Jednak nie narzekam. Nie potrafię przestać o tym myśleć.
Budzę się kilka minut po ósmej. Shawna nie ma już w łóżku, ale wspominał wcześniej, że rano ma spotkanie, więc nie martwiłam się tym, woląc zatopić nos w pościeli, która pachniała jego perfumami.
Mimo niewyspania, spowodowanego bólem pleców i moim coraz większym brzuchem, jakieś pół godziny później z lekkim uśmiechem schodzę do kuchni, gdzie robię śniadanie.
Mam wrażenie, że cały świat się do mnie uśmiecha. Sama cały czas to robię. Po prostu nie mogę uwierzyć, że wszystko w końcu zaczyna się układać. Udało się nam znaleźć nić porozumienia, ja przebaczyłam Shawnowi, on przebaczył mi. Teraz czekały nas tylko narodziny naszej córeczki i tak zwane żyli długo i szczęśliwie. Mocno w to wierzę.
Powiedział, że mnie kocha. Serce znowu bije mi szybciej.
Przed naszym rozstaniem kilka razy słyszałam już te słowa, wychodzące z jego ust. Jednak teraz mam wrażenie, że oprócz wyrażenia uczuć, były one zapewnieniem, że to już koniec z kłótniami, podchodami i problemami. To nie był już czas na nic nie znaczące słówka. W to też wierzyłam bardzo mocno.
Nie chcę brzmieć teraz jak zakochana nastolatka, ale czuję się szczęśliwa. Gdzieś w środku próbuję nie być tak pewna wspólnej przyszłości, jednak będąc w euforii jest to trudne.
Może byłam naiwna, może byłam głupia i nierozsądna, ale wczorajszego wieczora wierzyłam w każde słowo, jakie powiedział Shawn. Mógł powiedzieć, że jedzie na drugi koniec świata, a ja ruszyłabym za nim. A może on to wykorzystał. Ale teraz nastał oficjalny koniec z moimi zwątpieniami i mówieniem sobie a co by było gdyby? Byłam tym zwyczajnie znużona.
Teraz liczy się tylko to, co wciąż jest przed nami. I nasza córeczka. Właśnie, to ona jest w tym wszystkim najważniejsza.
Dotykam lekko swój spory brzuch, a uśmiech sam ciśnie mi się na usta. Sama nie wierzę, jak to wszystko się potoczyło. Jeszcze kilka miesięcy temu chciałam płakać i krzyczeć na myśl o dziecku. Teraz też miałam ochotę na łzy, jednak te były skutkiem szczęścia. Dopiero niedawno dostrzegłam, jak bardzo moje podejście do pewnych rzeczy od tamtego czasu uległo zmianie. Nawet uśmiechałam się częściej. Za to też powinnam podziękować Shawnowi.
Wkładając do ust ostatni kawałek naleśnika z owocami, zastygłam z widelcem przy ustach, słysząc dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi. Shawn na pewno by nie dzwonił, a po wizycie Nicka, nie mam ochoty na spotkanie z kimkolwiek innym.
Ostatecznie podniosłam się, prostując bolące plecy. Odłożyłam talerz na szklany stół i mocniej przytuliłam się do koca, którym byłam owinięta.
A potem przeżyłam szok.
- Claude, kochana. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
Marszczę brwi w grymasie, nie spuszczając wzroku z blondynki opierającej się o futrynę drzwi. Miałam ochotę w tej chwili kazać jej wyjść, gdzieś mając gościnność. Zaciskam palce na klamce, powstrzymując kuszącą myśl, żeby zakończyć to spotkanie już na samym wstępie.
- Darcy. Czego tu szukasz? - silę się na obojętny ton. - Shawna nie ma.
- I bardzo dobrze - mówi zadowolona. - To nawet lepiej, bo przyszłam do ciebie.
A potem mija mnie i wchodzi do środka, za nim zdążę zatrzasnąć drzwi. Wywracam oczami, a tylko czysta ciekawość niechętnie kieruję mnie w stronę salonu, gdzie Darcy już czuje się jak u siebie.
CZYTASZ
waiting for emotions; shawn mendes
FanfictionShawn Mendes, dla swoich fanów prawdziwy ideał, dla znajomych król imprez, dla kobiet obiekt westchnień. Powracając z trasy koncertowej do swojego rodzinnego miasta nie spodziewał się wiele. Jednak życie potrafi zaskakiwać, tak jak widok byłej dziew...