5. Yoongi

321 32 8
                                    

                      Po kolejnych dwóch tygodniach zaczynałem przyzwyczajać się do sielanki jaka panowała w moim życiu. Nie zapomniałem o mojej misji - była ona rzeczą, o której myślałem najwięcej. Dlatego też, z całej siły starałem się trzymać wszystkich na dystans, gdyż byłem pewny, iż po zemszczeniu się zginę. Wiedziałem, że Park Junhwan nigdy mi nie odpuści zabójstwa jego synów, ale nie zależało mi - mógł mnie zabić, nie obchodziło mnie to. 

                     Po przyjściu do pracy, zobaczyłem jak idzie ku mnie Dylan. Zatrzymałem się, czekając aż dotrze do mnie i powie o co chodzi.

- Yoongi! Szef cię woła. - oznajmił bramkarz, a ja zmarszczyłem brwi.

- Dlaczego?

- Nie wiem. Kazał cię po prostu szybko zawołać.

Skinąłem głową i poszedłem na górę schodami, a następnie skierowałem się na sam koniec korytarza, gdzie znajdowało się biuro Alana Thompsona. Zapukałem, usłyszałem "proszę" i wszedłem do środka. Mężczyzna stał, opierając się o biurko, a zaraz obok stał... Park Junhwan.

- Dzień dobry. - ukłoniłem się lekko, przyglądającemu mi się uważnie mężczyźnie. Nawet jeśli w tym momencie bardziej chciałem wbić mu nóż w gardło.

- Więc to ty jesteś Min Yoongi? - Park wydawał się być... zadowolony.

- Tak, proszę pana. - odpowiedziałem.

- Nadasz się idealnie. - stwierdził, a ja wciąż nie wiedziałem o co chodzi. Na szczęście zorientowali się, że nie rozumiem, więc stary Park kontynuował - Nazywam się Park Junhwan. Organizuję przyjęcie w mojej rezydencji i potrzebuję barmana, który zadbałby, aby nikomu nie zaschło w gardle. Co na to powiesz? Zapłacę podwójną stawkę.

Spojrzałem na niego zaskoczony, udając, że nie wiem kim jest.

- Ja... oczywiście, proszę pana. Bardzo chętnie.

- Bez zbędnych pytań? Doskonale. - Park Junhwan uśmiechnął się serdecznie i powiedział - Jutro o siedemnastej musisz być na miejscu. Adres masz tutaj. - podał mi kartkę papieru wypełnioną eleganckim pismem - Do zobaczenia, Yoongi. 

Wyszedł z pomieszczenia, a Thompson najwyraźniej odetchnął z ulgą.

- Dobrze się zachowałeś, Yoongi. - stwierdził - Nie żałuję, że cię zatrudniłem.

Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z zamiarem pójścia na swoje stanowisko. 


                  Podjechałem ścigaczem pod samą rezydencję. Brama otworzyła się przede mną jak tylko się przedstawiłem do domofonu. Wjechałem na bok, na podjazd i po zdjęciu kasku, podszedłem do drzwi. Nie zdążyłem jednak nawet odetchnąć, kiedy otworzyły się one szeroko, a przede mną pojawił się Park Jimin.

- Musiałem cię przywitać pierwszy, kicia. - oznajmił z zawadiackim uśmiechem na ustach.

Uśmiechnąłem się delikatnie na jego słowa, ale po chwili spoważniałem i spytałem:

- To był twój pomysł?

- Nie. - odpowiedział - Ale jak tylko się dowiedziałem, kto jest naszym barmanem, czekałem na ciebie.

Jimin, który zaczął myśleć chyba bardziej penisem, niż mózgiem, stwierdził:

- Oprowadzę cię trochę.

Jak na syna gangstera był dość otwarty.

                    Park Jimin złapał mnie za dłoń i pociągnął lekko za sobą. Udawałem niechętnego, ale wciąż wiedziałem, że głupota Jimina pomoże mi w mojej zemście, więc pozwoliłem się prowadzić po parterze, a kiedy podeszliśmy do schodów, znikąd pojawił się pan Park.

- Jimin, czy ty masz zamiar zaczepiać naszego barmana? - zaśmiał się - Miło cię znów widzieć, Yoongi. Słyszałem o twoim problemie sprzed dwóch tygodni. Ktoś cię podobno napadł przed klubem.

- To przesada. - oznajmiłem nieśmiało - Pijany klient mnie zaczepił, po prostu.

- Słyszałem też, że świetnie dałeś sobie z nim radę. Mój syn zdał mi raport. Gdzie nauczyłeś się bić?

Zagryzłem wargę. 

- Trenowałem jako nastolatek. 

- Rozumiem. - pan Park spojrzał wymownie na nas, a ja zwróciłem uwagę na to, że Jimin wciąż trzyma moją dłoń, więc wysunąłem ją z jego uścisku. Sam młody Park chyba nie wiedział o co mi chodzi, bo po tym objął mnie ramieniem z uśmiechem.

Pan Park odszedł, a Jimin powiedział mi prosto do ucha:

- Gdybyś dał mi szansę, to broniłbym cię. 

Wtedy wpadłem na pomysł, którego wcześniej się wzbraniałem. Teraz jednak wiedziałem, że to będzie najlepsza opcja, więc odpowiedziałem:

- Postaraj się, to może ją dostaniesz, Jimin.

Może powinienem uwieść Park Jimina?


Dostałam mandat, bo mój bilet był przeterminowany o jeden dzień. Wprawdzie to tylko 15 złotych, ale i tak nienawidzę kanarów.

Avenge MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz