Tego dnia miałem zamiar odpocząć. Poza wizytą przy grobie Jungkooka nic więcej nie miałem zaplanowanego. Dlatego też, kiedy około godziny dwudziestej pierwszej usłyszałem dzwonek do drzwi, zdziwiłem się. Podszedłem do nich i spojrzałem przez wizjer, a moje zdziwienie zmieniło się w szok i lekki strach.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - spytałem natychmiast po otworzeniu drzwi.
- Sekret. - odpowiedział Jimin z tym swoim cwaniackim uśmiechem. Nie uspokoiło mnie to ani trochę. Kto wie, co Park jeszcze mógł się o mnie dowiedzieć. Cały plan może wziąć w łeb...
- Co tutaj robisz, Jimin? - zadałem kolejne pytanie, równie ważne co poprzednie.
- Wyjeżdżam na jakiś czas i chciałem cię przed tym zobaczyć.
Poczułem się dziwnie. Było to w pewien sposób miłe, a chyba nie powinno.
- Cóż... cieszę się. - uśmiechnąłem się, przeklinając nagły przypływ nieśmiałości - Napijesz się czegoś?
Park podszedł bliżej i delikatnie chwycił moje biodra.
- Chciałem spędzić z tobą trochę czasu, kicia.
Zaskoczony oparłem dłonie na jego ramionach. Prowadziłem z nim tę niebezpieczną grę, mimo iż nie powinienem. Najlepszą opcją dla mnie było się wycofać. Uciec i nie oglądać się za siebie lub zabić go od razu. Dlaczego więc tego nie zrobiłem? Pozwoliłem mu zbliżyć się jeszcze bardziej.
- Stęskniłeś się? - zażartowałem, chcąc rozluźnić atmosferę. Jimin nawet się nie zaśmiał.
- A żebyś wiedział. - stwierdził i przykrył moje usta swoimi. Po krótkiej walce z myślami, odwzajemniłem pocałunek z zaangażowaniem, splatając dłonie na karku mężczyzny. Park jedną rękę wsunął pod moją koszulkę, a drugą zjechał na moje pośladki. Westchnąłem w jego wargi, kiedy zacisnął na nich palce. Chyba przestałem wtedy panować nad swoim umysłem, bo pociągnąłem Parka za sobą do sypialni, wciąż nie odrywając się od jego pełnych ust. Chciałem go w tamtym momencie jak najbliżej, co było prawdopodobnie wynikiem mojej desperacji i potrzeby bliskości od kogokolwiek.
Jimin odsunął się na moment, aby zdjąć swoją koszulkę. Przejechałem dłońmi po jego nagiej skórze, nie mogąc powstrzymać niewielkiego uśmiechu. Park był niezwykle dobrze zbudowany i przystojny. Nie potrafiłem również stwierdzić, że nie cierpię jego charakteru. Zaczepiał mnie co prawda i bywał wręcz nachalny, ale jakimś cudem nie przeszkadzało mi to tak bardzo. Jimin byłby pieprzonym księciem z bajki, gdyby nie to kim naprawdę był - przestępcą, synem szefa wpływowego gangu. Mężczyzną, którego chciałem zabić.
Park ściągnął górne odzienie również ze mnie i uśmiechnął się. Miałem zamiar zapytać o co chodzi, kiedy oznajmił:
- Mówiłem już, że jesteś piękny? - spuściłem wzrok, czując że się rumienię. Jednak Jimin nie odpuścił i podniósł mój podbródek do góry, aby spojrzeć mi w oczy - Naprawdę przepiękny. - przeniósł swoje dłonie na moje biodra, a następnie ponownie pocałował. Tym razem odwzajemniłem gest natychmiast, opadając wraz z Parkiem na miękkie łóżko.
- Jimin... - jęknąłem przeciągle, kiedy jego usta zjechały na moją szyję, a mężczyzna zassał się na jabłku adama.
- Długo na to czekałem. - westchnął Park, odrywając się na chwilę od mojej skóry, a dłonią ugniatając moje krocze. Sapałem, czując jego palący dotyk na ciele i wzrok na twarzy. Spod przymkniętych powiek, widziałem jak się uśmiecha.
Zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, ponownie zaczął całować moją skórę, zjeżdżając jeszcze niżej, po klatce piersiowej do pępka, gdzie zassał się nieco dłużej, tworząc (jak się mogłem później przekonać) ogromną malinkę i doprowadzając mnie powoli do szaleństwa. Już nie myślałem o tym kim był Jimin oraz jak bardzo nieodpowiednie było to co robiliśmy. Po prostu odczuwałem przyjemność jaką mi dawał.
CZYTASZ
Avenge Me
FanfictionMin Yoongi na tydzień przed ślubem stracił wszystko - jego narzeczony zostaje zamordowany z zimną krwią. Policja umywa ręce z powodu braku dowodów. Yoongi przysięga poruszyć niebo i ziemię, aby odnaleźć zabójcę oraz przynieść spokój duszy ukochanego...