14. Yoongi

289 23 1
                                    

         Od wyjazdu Jimina minął tydzień, a ja wciąż nie mogłem pozbyć się wrażenia, że byłem śledzony. Teraz jednak, zauważyłem ten sam samochód również w dzień. Niepokoiło mnie to. Nie byłem pewny, czy to czasem pan Park nie domyślił się kim tak naprawdę jestem, a to oznaczałoby koniec wszystkiego - mojej relacji z Jiminem i przede wszystkim, najpewniej mojego życia. Wszystko wyjaśniło się dość szybko.

          Wyszedłem z pracy o trzeciej dwadzieścia. Zostałem nieco dłużej, licząc, że moi prześladowcy znudzą się czekaniem. Ku mojej uldze, nie zauważyłem żadnych dziwnych kolesi po wyjściu z klubu. Jednak moja radość nie trwała długo. Nie zdążyłem wyjść z uliczki, kiedy nagle zostałem złapany od tyłu i ktoś zasłonił mi usta dłonią. Próbowałem walczyć, ale napastników było kilku. Uderzono mnie w tył głowy i straciłem przytomność.

          Obudziłem się przywiązany do krzesła w czyjejś ciemnej piwnicy. Mój wzrok powoli przyzwyczajał się do ciemności i wtedy zapalono niewielką żarówkę, która wisiała pod sufitem. Zanim zdążyłem na spokojnie zrozumieć sytuację, do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn w średnim wieku.

- Mała dziwka Parka się obudziła? Cudownie. - stwierdził pierwszy z nich.

- No! Park Jimin przyjedzie po ciebie, my go zabijemy i jeszcze dostaniemy za to nagrodę.

Prychnąłem.

- Park Jimin nie przyjedzie. Nie wiem co sobie ubzduraliście, ale...

- Nie pierdol! - warknął drugi - Widzieliśmy jak wychodził od ciebie z domu. Przy tobie jest cholernie nieostrożny. Nawet nie zwrócił na nas uwagi.

Nie rozumiałem o co im chodziło.

- Nie rozumiem.

Pierwszy zaśmiał się.

- Ależ oczywiście, że nie rozumiesz, ale spokojnie. Wszystko przyjdzie z czasem.

- Ślicznotka z niego. - stwierdził drugi zbliżając się nieco - Myślisz, że możemy się z nim trochę zabawić?

Oblał mnie zimny pot. Ta sytuacja bardzo mi się nie podobała. 

- Zostaw go. - usłyszałem trzeci głos.

- Matt, przecież nie mamy zamiaru go za mocno...

- Powiedziałem, że masz go zostawić.

- Słuchajcie, mnie nic nie łączy z Parkiem. Jimin nie przejmie się, że zniknąłem. - oznajmiłem najpewniej jak potrafiłem. 

Pierwszy podszedł do mnie bliżej.

- To sprzedamy cię na czarnym rynku. Na taką twarz na pewno ktoś się da namówić. - odparł, przysuwając swoją twarz bliżej mojej. Zebrałem się na odwagę i oplułem dupka. Zdenerwowało go to i uderzył mnie w twarz, a później chciał zrobić to jeszcze raz, ale jego kumple go ode mnie natychmiast odciągnęli.

- Zwariowałeś? 

- Opluł mnie! - bronił się tamten.

         Wtedy do pokoju wszedł jeszcze jeden mężczyzna, tym razem ze strzykawką. Zacząłem się wierzgać, ale to nic nie pomogło i po chwili poczułem wbijającą się w moją skórę igłę, a następnie straciłem przytomność.


Trochę spieprzyłam ten rozdział, ale nie mam już pomysłu jak go naprawić. :') W dodatku jutro mam kolokwium i powinnam się uczyć, a zamiast tego pisałam, więc trochę jestem idiotką. XD Mimo wszystko, mam nadzieję, że się choć trochę podobało! Ja lecę kuć!

Avenge MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz