Podszedłem do drzwi gabinetu ojca i zapukałem. Po usłyszeniu donośnego "proszę" wszedłem do środka, gdzie zastałem go siedzącego w fotelu za biurkiem. Ojciec uśmiechnął się do mnie zachęcająco i wskazał, żebym usiadł. Zrobiłem to, a następnie zapytałem:
- Dlaczego chciałeś się ze mną widzieć?
Mężczyzna westchnął ciężko, widząc moje nastawienie, ale chyba nikt nie byłby szczęśliwy, gdyby przerwano mu imprezę, aby sobie pogadać, prawda?
- Mamy problem. - oznajmił ojciec.
Spojrzałem na niego, unosząc brew.
- Jaki?
Ojciec ponownie westchnął.
- Psy zainteresowały się naszą działalnością.
Pokiwałem głową, a po chwili spytałem:
- To dlatego mnie wezwałeś?
- Proszę cię, żebyś uważał. Żadnych akcji, dopóki sytuacja się nie unormuje. - po czym spojrzał na mnie uważnie - Czy to jasne?
- Jak słońce. - odparłem, wstając.
- Jimin, - zatrzymał mnie ojciec - proszę cię, żebyś potraktował to poważnie. Inaczej wszyscy skończymy w pudle.
Skinąłem głową i wyszedłem z gabinetu.
Po wejściu do dusznego, zadymionego klubu "The Sense" od razu ruszyłem ku barmanowi. Dawno nie spotkałem kogoś kto by mi się tak spodobał. Yoongi miał przepiękną twarz - delikatną z drobnymi ustami i kocimi oczami. Uroczo się uśmiechał, ale odpowiadał ogniem. Tygrys w ciele niewinnego kotka. Zastanawiało mnie czy w łóżku był taki sam, ale nie mogłem się o tym przekonać, gdyż był równie niedostępny co atrakcyjny. W pewien sposób imponowało mi to - zazwyczaj wystarczyło jedno słowo i wszyscy przyklejali się do mnie jak rzepy, ale Yoongi ignorował zaczepki. Największa reakcja na podryw jaką otrzymywałem dotychczas to delikatny uśmiech i przewracanie oczami. Bolało to moją dumę i powodowało zwiększenie fascynacji chłopakiem. Wiedziałem, że kiedyś będzie mój - to się musiało wydarzyć, bez dwóch zdań. Z czasem każdy mi ulega.
Podszedłem do Yoongiego, uśmiechając się zaczepnie.
- Hej, kicia. - przywitałem się, na co chłopak westchnął.
- Cześć, Jimin. - odpowiedział - Coś pijesz, czy przyszedłeś mi gadać?
Ja tymczasem przyglądałem się jak jego zgrabne dłonie lawirują między składnikami i tworzą najlepsze drinki. Tutaj nawet nie żartowałem - jego drinki były cudowne.
- Chyba długo już jesteś barmanem. - stwierdziłem wpatrując się w jego ręce.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Będzie jakoś sześć lat. Zacząłem, kiedy miałem osiemnaście.
- Czyli jesteś młodszy ode mnie. - oznajmiłem, nie spuszczając wzroku z twarzy Yoongiego.
- A to ważne?
- Znasz koreański, Yoongi? - spytałem, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Tak, a co?
- Mów do mnie "oppa". - stwierdziłem, uśmiechając się zalotnie.
Yoongi zaśmiał się. Musiałem przyznać, że śmiech też miał uroczy.
- Chyba nie zauważyłeś faktu, że jestem chłopakiem, Jimin.
- To nieważne. Po prostu, w twoich ustach to mogłoby brzmieć naprawdę seksownie.
Możliwe, że mi się przewidziało, ale przez chwilę miałem wrażenie, iż Yoongi się zawstydził. Szybko jednak wrócił do formy i odpowiedział:
- Zapomnij, Jimin. Napijesz się czegoś?
Parsknąłem śmiechem i stwierdziłem:
- To co zwykle, kicia.
Po powrocie do domu, pierwszy rzucił się ku mnie Sungjin z uniesioną brwią.
- Niech zgadnę, rozmawiałeś z Yoongim? - zagadnął, a ja przewróciłem oczami.
- Co ty taki ciekawski, co?
Brat zaśmiał się.
- Podoba ci się, co? - szturchnął mnie łokciem.
- A żebyś wiedział. - odpowiedziałem - Tylko, cholera, nie chce dać się poderwać.
- Ktoś ci odmawia? Już go lubię. - stwierdził Sungjin.
Prychnąłem.
- Będzie mój, nawet jeśli jeszcze o tym nie wie. Koniec końców każdy mi ulega. - odparłem - I nie będzie żałował.
Dzisiaj krótko, bo tak. <3 Mam jeszcze jedno opowiadanie, które zacznę niedługo wstawiać. Muszę tylko zebrać w sobie odwagę, bo (SPOILER ALERT) będę moich bohaterów tam nieco męczyć.
CZYTASZ
Avenge Me
FanfictionMin Yoongi na tydzień przed ślubem stracił wszystko - jego narzeczony zostaje zamordowany z zimną krwią. Policja umywa ręce z powodu braku dowodów. Yoongi przysięga poruszyć niebo i ziemię, aby odnaleźć zabójcę oraz przynieść spokój duszy ukochanego...