19. Jimin

300 19 3
                                    

                   Mój ojciec z początku nie mówił nic na temat odbicia Yoongiego. Cieszył mnie ten fakt, gdyż miałem wrażenie, że najchętniej by mnie za to ochrzanił. Niestety, po ponad miesiącu zostałem zawołany do jego gabinetu, co wiązało się z nieznacznym stresem. W środku czekał już Sungjin, stojący obok ojca.

- Jimin. - przywitał mnie ojciec - Usiądź. Musimy porozmawiać.

Zrobiłem to o co prosił, po czym zapytałem:

- O czym?

Ojciec westchnął i uśmiechnął się nieznacznie:

- Miesiąc temu najechaliście na willę pewnego niezbyt szanowanego gangstera. Podobno to był twój rozkaz.

- Tak, ojcze. - przyznałem pewnym siebie głosem. 

- Dlaczego wydałeś taki rozkaz?

Wiedziałem, że padnie takie pytanie.

- Porwał mojego kochanka, aby pokazać, że się nas nie boi. Chciałem udowodnić, że powinien. - oznajmiłem.

- I nie ma to nic wspólnego z Min Yoongim? 

Westchnąłem ciężko.

- Może trochę...

- Jimin. - przerwał mi ojciec - Podjąłeś dobrą decyzję. - odparł, zaskakując mnie - Co prawda, działałeś pod wpływem emocji, ale mimo to, decyzja była dobra. Gratuluję. 

- Dziękuję? - nie wiedziałem co powiedzieć. To był pierwszy raz od lat, kiedy ojciec mnie pochwalił.

- Teraz musimy dokonać ostatniego skoku w stronę Jonesa. Musimy ich wykończyć. Wszystkich jakich spotkamy. Muszą wiedzieć, że z nami się nie zaczyna. - oznajmił, a ja słuchałem go z uwagą. To była moja szansa na zemstę za porwanie Yoongiego.

- Rozumiem. - odpowiedziałem.

- Zabierzemy wszystkich. Będę osobiście dowodził. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek więcej próbował mnie ośmieszyć.

Spojrzałem zaskoczony na ojca, ale nie zaprotestowałem. 

- Tak jest, ojcze. - ukłoniłem się i razem z Sungjinem wyszliśmy z gabinetu.

            Kiedy byliśmy poza zasięgiem uszu ojca, odezwał się mój brat:

- Myślałem, że cię opierdoli, jeśli mam być szczery.

Parsknąłem śmiechem.

- Ja też. - stwierdziłem - Ale bardzo chętnie zabiję Jonesa własnymi rękami. Omal nie straciłem Yoongiego przez tego kretyna.

- Zależy ci na nim.

- Kocham go. - oznajmiłem, patrząc na brata poważnym wzrokiem. Ten uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach.

- Wiem, Jimin. Zrób teraz wszystko, żeby nic mu się nie stało.

- Mam pewien plan. - powiedziałem - Porozmawiamy o tym później. Najpierw zajmijmy się Jonesem.

                    Yoongi był dla mnie objawieniem. Dopóki go nie poznałem, nie wiedziałem, czym jest miłość. Przygody na jedną, maksymalnie dwie noce i to wszystko. Nigdy nie przejąłbym się gdyby porwano któregoś z moich poprzednich kochanków, a porwanie Min Yoongiego sprawiło, że zagotowało się we mnie. Czułem się winny. Właściwie to była moja wina. Gdybym nie sypiał z nim, nigdy nikt by go nie skrzywdził. 

                    Kiedy Yoongi powiedział mi całą prawdę o sobie, czułem się zdradzony. Zakochałem się w osobie, która chciała mnie zabić. Mój ojciec zlecił zabójstwo jego narzeczonego, a Min postanowił się zemścić, uśmiercając mnie. Jednak nie zrobił tego, bo sam się we mnie zakochał. Na początku nie wiedziałem co o tym myśleć, ale jeśli wyszedłbym wtedy, straciłbym osobę, która była w moim życiu najważniejsza. Teraz miałem tylko nadzieję, że pod moją nieobecność nic mu się nie stanie. Nie przeżyłbym, gdyby ktoś go w tym momencie zabił. 

                  Wreszcie dojechaliśmy pod willę Jonesa. Od naszego ostatniego "najazdu" straż została podwojona, jakby to miało im pomóc. Uśmiechnąłem się pod nosem przeładowując broń. Ojciec tymczasem zapowiedział plan:

- Ja i moi synowie idziemy od tyłu, Chris, ty i twoi ludzie szarżujecie od frontu. Nie bierzemy jeńców. 

Wszyscy przytaknęliśmy i razem z Sungjinem poprowadziliśmy naszą ekipę do tylnego wejścia. Szybko udało nam się obezwładnić dwóch strażników, zanim zdążyli zaalarmować resztę. Poderżnęliśmy im gardła i ruszyliśmy po cichu do środka. 

             Ze zdziwieniem zauważyłem, że było ich naprawdę niewielu. Usłyszałem też naszych ludzi strzelających z drugiej strony. Ci, którzy chcieli ruszyć w ich stronę, zostali natychmiast przez nas wystrzelani. Wszystko szło po naszej myśli... do czasu. 

             Jones wyszedł ze swojego biura z uzi w dłoni. Nie zdążyłem krzyknąć, kiedy ten zaczął strzelać niemal na oślep, trafiając nawet swoich ludzi, którzy padali na ziemię niczym muchy. Ja i Sungjin zdążyliśmy schować się za rogiem, ale ojciec nie. Pamiętam jego krzyk, kiedy upadł na ziemię, podziurawiony niczym ser szwajcarski. Krew była wszędzie - na suficie, ścianach i podłodze. Poczułem napływ adrenaliny i wyszedłem zza rogu, trafiając Jonesa prosto między oczy. Po chwili, leżał on na ziemi, a Sungjin zawołał:

- Jimin, uważaj!

Poczułem pocisk przeszywający moją pierś i padłem na kolana. Usłyszałem kolejne krzyki, strzały i wreszcie zobaczyłem ciemność. Ostatnie co pamiętam, to ciągnącego mnie brata, każącego ludziom nas osłaniać. Potem straciłem przytomność.


Zamówiłam sobie niedawno preorder nowego albumu BTS po raz pierwszy w życiu. :D

PS. Oglądał ktoś dzisiejszy singiel "Black Swan"? Nawet mojemu ojcu się podobał, a to już sukces. 

Avenge MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz