3...2...1...
-WOJNA! -krzyknęłam razem z Cashem.
Pewnie zastanawiacie się co się stało. Więc tak:
Najpierw postanowiliśmy coś zjeść, a potem wymyślić coś co robić potem. Tak więc poszliśmy do kuchni. Nie mieliśmy na nic ochoty, ale byliśmy głodni. Postanowiło na kulach z mlekiem. A oczywiście są 2 rodzaje ludzi. My z Cashem na nich należymy.
Wyjęłam dwie miski i wsypałam do nich płatki.
-Co ty robisz? -Zapytał mnie brat.
-No wsypuje kulki do miski, a co?
-Najpierw... Mleko... -Powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na jakiegoś dziwaka.
-Z tobą jest coś nie halo. -Odpowiedziałam mu.
-Najpierw mleko!
-Najpierw płatki!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
I tak przez kilka minut, dopóki nie wykipiało mleko. No tak. Zapomnieliśmy o nim. Cash poszedł po papier, a ja wlałam mleko do swojej miski. Chciałam zrobić bratu na złość i chciałam wlać też w jego miskę, ale zdążył wrócić. Spiorunował mnie wzrokiem. Wytarł rozlane mleko, wyrzucił chusteczkę do kosza. Podszedł do blatu. Wysypał płatki na blat. Wlał mleko i dopiero potem wsypał kluki. Nie mieliśmy pomysłu, jak wyjaśnić kto ma rację, więc były 3 sposoby.
1. Wojna... Kto przegra traci tutuł i do końca życia je tak jak przeciwnik.
2. Zrobić ankietę na ig.
3. Zapytać Lani i Mava, co oni o tym sądzą.
Wybraliśmy wszystkie punkty.
Cash zrobił zdjęcie mleka i płatek i dał podpis.
"co pierwsze?", a w ankiecie mleko | płatki.
Następnie każdy zrobił sobie bazę z poduszek i kocy, krzeseł i wgl wszystkiego co było na dole.
Zasady były proste. Dstałeś piłeczką, tracisz 1 z 5 żyć. Jeżeli piłeczka odbije się od podłogi, się nie liczy. Wszędzie porozstawialiśmy kamery, aby mieć pewność, że ktoś nie kłamie. Wzięliśmy po 10 piłeczek do bazy i czekaliśmy (piłeczki od psów)...
3...2...1...
-WOJNA! -krzyknęłam razem z Cashem.Rzuciłam już wszystkie 10 piłeczek. Cashowi jeszcze zostały 2. Dostałam piłeczką 3 razy i za każdym razem się przyznałam. Cash też chyba dostał 3 razy. Rzucił piłeczką. Walnął w poduszkę.
-Ha! -Krzyknęłam.
Cash się uśmiechnęł rzucił piłeczką, która trafiła mi centralnie w ramię.
-No nie!!! -Krzyknęłam, a cash się zaśmiał. -Ile razy dostałeś? -Zapytałam wychodząc z bazy.
-4. -Odpowiedział również wychodząc.
-Serio?
-No...
-A nie 3?
-Nie? -Powiedział i się zaśmieliśmy.
-Ja też 4. -Uśmiechnęłam się.
-Czyli nikt nie wygrał?
-Na to wygląda... -Odpowiedziałam i usiadłam na krześle przy stole. Wzięłam telefon. -Łooo...
-Co?
-Jest 22.30...
-Serio?
-No...Sprawdzasz na instagramie tą ankietę?
-No mogę. -Powiedział i włączył telefon. -Halo?!
-Co? -Zapytałam go. A on podniósł tefon do góry i zaczął z nim tak chodzić.
-Nie mam internetu! -Powiedział nadal chodząc z telefonem w górze.
-Czekaj, ja zobacze... -Powiedziałam i włączyłam telefon. -Ja też nie mam! -Powiedziałam i spojrzałam na brata, a potem na górę poduszek, kocy, krzeseł w pokoju.
-Trzeba to posprzątać. -Westchnęłam.
-Noo... Wmówimy sobie, że zrobimy to jutro po szkole, ale jak wrócimy będzie to sprzątane przez Lani? -Zapytał.
-Okej... -Uśmiechnęłam się. Była 23. Nie chciało nam się spać, więc postanowiliśmy iść na górę i coś porobić na laptopie Casha. Jak chcieliśmy tak zrobiliśmy. Kiedy już siedziałam na łóżku Casha, postanowiłam włączyć telefon.
-Co!?? -Krzyknęłam i od razu wybuchłam śmiechem. Widok... Był... Nieziemski...
Cash wziął laptop z biórka i ładowarke z szafki. Musiał się bidny schylić, więc kiedy krzyknęłam on się odruchowo przestraszył i uderzył głową o górę szafki.
-Co się drzesz? -Zapytał wstając i przykładając ręke do głowy.
-Sory... -Powiedziałam dalej się śmiejąc. -Po prostu zastanawiam się jakim cudem mam 20℅ jak dzisiaj nie korzystałam z telefonu prawie.
-I przez to mnie teraz boli głowa? -Zapytał.
-Noo wybacz. -Powiedziałam i się uśmiechnęłam. -Zaraz wracam...-Powiedziałam wstając z łóżka.
-Gdzie idziesz?-Zapytał podłączając ładowarke do gniazdka.
-Podłączyć telefon. -Powiedziałam i chwyciłam za klamkę.
-A ok. -Powiedział siadając na łóżku. Ja wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do swojego. Od razu wzięłam ładowarkę, leżącą na biórku i schyliłam się, aby podłączyć. Po chwili nie wiem czemu, ale znalazłam się na drugim końcu pokoju. Wszędzie było ciemno, ale światło księżyca pozwalało mi widzieć pokój.
-Co zrobiłaś? -Usłyszałam krzyk Casha z jego pokoju. Nie krzyczał na mnie, tylko jakby powiedział to bym nie usłyszała.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Nie wiem czemu.
-Chloe? -Usłyszałam. Znowu chciałam odpowiedzieć, ale nie mogłam. Po chwili w moim pokoju był Cash. -Wszystko okej? -Zapytał.
Znowu mu nie odpowiedziałam, tyko pokiwałam przecząco głową i pokazałam ręką na gardło.
-A możesz ruszać palcami od nóg? -Zapytał zmartwiony. Na szczęście mogłam. -Okej, to może być tylko szok, zaraz ci przejdzie. -Powiedział. Siedzieliśmy tak chwilę. Po 2 minutach odzyskałam głos.
-No w końcu... -Powiedziałam... -Myślałam, że już do końca życia nie będe mogła mówić. -Uśmiechnęłam się.
-Ale co się stało? -Zaśmiał się Cash.
-No bo chciałam podłączyć telefon i nagle ciemno a ja na drugim końcu pokoju. -Powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
Wstaliśmy i chcieliśmy iść do pokoju Casha, ale nadal było ciemno.
-Ej... -Powiedziałam łapiąc go za rękaw bluzy.
-Co? -Zapytał i się zatrzymał.
-Długo nie będzie światła?
-Noo... Pewnie do rana, bo nie znam się na tych całych korkach. A co? -Zapytał i się uśmiechnął.
-Noo... Bo ja się boję...
-Czego? -zpoważniał.
-Ciemności... -Powiedziałam i rozejżałam się oddkoła. Cash mnie wziął za rękę i wróciliśmy do mojego pokoju.
-Weź piżamy. Śpisz u mnie. -Powiedział, na co przytaknęłam głową, a on wyszedł i poszedł do swojego pokoju. Szybko przebrałam się w piżamy. Wzięłam jeszcze przenośną lampkę i misia z pokoju i ruszyłam w stronę pokoju brata. Zapukałam, ponieważ mógł się przebierać.
-Choć... -Powiedział.
Nie przebiera się. Uśmiechnęłam się i weszłam do jego z zapaloną lampką i misiem. To musiało naprawdę śmiesznie wyglądać, ale co ja poradzę na to, że się boję? Usiadłam na łóżku brata i rozejrzałam się po jego pokoju.
-No właśnie... Miałam Cię zapytać. Po co ci ta lampa w kształcie koła?
-Ee... Przydaje się jak się nagrywa na tt, gdy nie ma dobrego światła... -Uśmiechnął się i położył się obok mnie na łóżku. Też się położyłam. Cash robił coś na telefonie.
-Co robisz?
-Włączam budzik, bo jutro na nich nie można liczyć. -Powiedział i się uśmiechnął.
-No tak...-Też się uśmiechnęłam. -Masz jakiegoś powerbanka?
-No chyba mam, a co?
-A naładowany jest?
-Wiesz... To jest bardzo prawdopodobne... -Zaśmiał się.
-A dałbyś mi go jutro? Bo mój jest telefon jest rozładowany i przecież teraz nie ma internetu.
-Ta, jasne. -uśmiechnął się. -Cieszysz się, że jutro szkoła?
-Nawet... Dawno nie byłam w szkole... -Uśmiechnęłam się.
-Uwierz. Nawet gdybym miał nie widzieć szkoły 20 lat nie cieszyłbym się do jej powrotu. -Uśmiechnął się.
-A lekcje odrobiłeś? -Zapytałam i Cashowi zszedł uśmiech z twarzy. Zerwał się z łóżka i podbiegł do jakiejś szafki. Wyjął z niej masę zeszytów.
-Co jutro? Poniedziałek. Co mam jutro? Angielski, mata, włoski, wf, informatyka i historia. -skończył swój monolog. Brał zeszyty do ręki rzucał jedne nie prawo i drugie na lewo.-Okej... Mam 3 zadania z angielskiego i 2 z matematyki... Z włoskiegoo... Nic. Wf, nic. Info... Nic. Historiaa.... 1 zadanie. Chcesz pomóc? -Spojrzał w moją stronę.
-Nie powinieneś robić lekcji po ciemku. Lepiej ustaw wcześniej budzik.
-Nie wstane, trudno. Raz jak zrobię nic się nie stanie... -Powiedział i włączył latarkę w telefonie. Podeszłam do niego i trzymałam telefon, dyktując co ma napisać.
Po 20 minutach skończyliżmy angielski, a wszystkie lekcje po godzinie.
-Okej... -Powiedział znudzony Cash rzucając gdzieś długopisem i odjeżdżając krzesłem od biórka. -Nie... Nawidze... Szkoły... -Westchnął i rzucił się na łóżku.
-Wiesz, że już po 1 w nocy?
-serio? -Spojrzał na mnie.
-Idziemy spać? -Spytał.
-Tak. -Uśmiechnęłam się, położyłam się na łóżku i zasnęłam obok braciszka.***
Kochani serdecznie zapraszam do przeczytania książki Telletubiss "Bohater ||Cash, Mav i Lani Baker"!! 😊
Miłego czytania ❤