-No... Postawiliśmy was zostawić samych. -Powiedziała i poruszyła dwuznacznie brwiami.
-Dobra, koniec. -Powiedziałam i chciałam usiąść na kanapę, ale dziewczyny mi w tym nie pozwoliły.
-No chyba sobie żartujesz, że w mokrych ubraniach na kanapie usiądziesz. -Zaśniały się.
Ja tylko przewróciłam oczami i poszłam do pokoju. Przebrałam się w czarne sportowe spodenki i jakąś czerwoną bluzkę. Włosy związałam w niechlujnego koka i poszłam do salonu, w którym już wszyscy byli.
-A, Twoja bluza... -Powiedziałam waląc się z otwartej ręki w czoło.
-Nie musisz oddawać. -Uśmiechnął się.
-Serio? -Zapytałam.
-Noo... -Powiedział i się do nich dosiadłam. Po 10 minutach dziewczyny coś do siebie zaczęły szeptać.
-Ej, dobra... My już idziemy spać. -Powiedziały.
-Yhm... -Powiedziałam nie odzywają wzroku z filmu. Dziewczyny wstały i poszły do pokoju. Po chwili Cash dostał SMS.
-Ja też już idę spać. -Powiedział przecierając oczy, chowając telefon do kieszeni. Spojrzałam na niego dziwnie.
-Dobranoc... -Powiedziałam niepewnie. Spojrzałam na Mychaela.
-Błagam przełączmy to... -Powiedziałam oglądając jakieś romansidło Brookie i Sary.
-Dziękuje... -Powiedział na co się zaśmiałam. -Co oglądamy? -Zapytał.
-Horror? -Uśmiechnęłam się co chłopak odwzajemnił.
-Jesteś idealna. -Zaśmieliśmy się.
Tak naprawdę nienawidzę horrorów, ale to będzie pretekst do przytulenia Mychaela. Po tym pocałunku w galerii, chyba coś do niego poczułam. Zauroczenie?
Mychael włączył jakiś film.-Nigdy więcej horrorów! -Pomyślałam patrząc na jakąś straszną scenę. Jest chyba godzina filmu, a ja wymiękam po 30. Aktualnie jestem wtulona w chłopaka, co mu nie przeszkadza.
Dochodziła godzina 2... Po kolejnych 30 min zasnęłam.Obudziłam się w objęciach chłopaka. Chyba też zasnął. Na krześle przy kuchni siedzi niewyspana Brookie. Czyli jest ok. 7 rano... Dobranoc!
Obudziłam się ponownie. Obok mnie nadal był Mychael tylko tym razem robił coś na telefonie.
-Hej... -Uśmiechnęłam się.
-Cześć... -Spojrzał na mnie i odwzajemnił uśmiech.
-Gdzie są wszyscy? -Zapytałam go.
-N... Nie wiem... Jak się obudziłem to usłyszałem zamykanie drzwi.
-A. Ok... -Powiedziałam, wstałam i poszłam do kuchni.
-Chcesz coś do picia? -Zapytałam go.
-Nie, dzięki. -Powiedział wstając z kanapy, robiąc coś na telefonie.
-Gdzie idziesz? -Zapytałam go.
-Do ciebie... -Spoważniał i pokazał mi story Sary, na którym spaliśmy przytuleni.
-Nie no... Serio... -Powiedziałam na co Mychael pokazał mi te story na koncie Casha i Brookie.
-Która godzina. -Zmarszczyłam czoło.
-12... -Powiedział i wszedł do kuchni. Oparł się o blat. Nad jego głową były kubki, na herbatę, więc ustałam obok niego. Znowu dzieliły nas centymetry. On znowu patrzył mi na oczy, ale jego wzrok zjeżdżał na usta. Zaczął się zbliżać. Ja też... Po chwili nasze usta były złączone. Znowu... Tym razem zażuciłam mu ręce na szyję, a on na talię. Kiedy zabrakło nam powietrza nasze twarze się oddaliły. Ciągle patrzyłam w jego oczy. Po chwili przytuliłam go, co odwzajemnił. Przytulanie się do niego, to jedna z lepszych rzeczy, które ostatnio przeżyłam. Znowu na niego spojrzałam i znowu mnie pocałował.
-Kocham cie... -Powiedział, kiedy już oddaliły swoje twarze. Ja się do niego znowu przytuliłam.
-Ja... Już... To wiem. -Uśniechnęłam się. Mychael tylko pocałował mnie w czoło i poszedł na kanapę. Akurat do domu wbiła cała trójka.
-O siema, już wstaliście. -Powiedział Cash.
-Noo... -Uśmiechnęłam się.
-To macie w piekarniku pizze. -Uśmiechnął się.
-Ty nie bądź taki milutki, bo i tak Ci się oberwie. -Zaśmiałam się z niego.
-za co? -Zapytał z uśmiechem.
-Za instagrama. -Powiedziałam i dziewczyny się zaśmiały. -Wam też się oberwie.
-Dobra, uspokój się. -Zaśmiała się Sarah.
Kiedy już zjedliśmy postanowiliśmy iść na dwór. Padło na park. Oczywiście już znacie Chloe? I jej cudownego pecha? Tak więc Brookie szła sobie obok Sary i niechcący na nią wpadła. Sarah wpadła na Mychaela, on na Casha, a braiszek na mnie przez co wpadłam do fontanny. Brookie od razu do mnie podbiegła.
-O mój Boże, przepraszam Chloe... -Powiedziała próbując mi pomóc wyjść.
-Ej, trzeba jechać do szpitala! -Powiedział Mych.
-Co? Czemu? -Zapytała Sarah.
-Wpadła do fontanny i gips jej zmiękł. -Powiedział Cash.
-Dobra, dzwońcie po taksówkę. -Powiedziała Brookie. Mychael włączył telefon i gdzieś zadzwonił. Taksówka była po 10 minutach.***
Siedze już dobre 3 godziny w tym głupim szpitalu. Brookie i Sarah nie wysiadły z nami do taksówki bo nie było miejsca. Chciały przyjechać następną, ale powiedziałam, żeby zostały w domu. Cash zasnął i jedyną osobą do pogadania jest Mychael. Spojrzałam na niego. -O nie, znowu to robi! Te śliczne oczka i przybliżanie twarzy.... No cuż. Bywa. -Pomyślałam i tym razem ja złączyłam nasze usta. Pocałunek był krótki, ale czułam motylki w brzuchu, bardziej niż przedtem. -Czemu on musi być taki śliczny?... O nie. Czy ja się zakochałam?
-Chloe Baker. -Usłyszałam. Mychael chciał iść ze mną, ale powiedziałam mu, żeby został w razie gdyby Cash się obudził. Szłam wśród ludzi, którzy się na mnie dziwnie patrzyli. Doszłam do gabinetu.
-Co się stało? -Zapytał lekarz.
-Moja koleżanka się potknęła i niechcący wpadłam z gipsem do fontanny. -Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Dobrze, pokaż ten gips. -Powiedział, a ja wyciągnęłam prawą ręke. -Yhm... Zapraszam. -Powiedział i przeszliśmy na łóżko.
-Przepraszam, tu zawsze jest tyle osób? -Zapytał.
-Nie wiem, ja zawsze pracuje w weekend... Ej, Nick. Tu zawsze jest tyle osób w tygodniu?
-No.
-To pierdole już nigdy nie biorę dni w tygodniu... -Westchnął, na co ja się zaśmiałam. Bardzo miły pan zdjął mi gips i założył drugi.
-Dobrze. To tyle. Kiedy miałaś zakładany gips? -Zapytał mnie.
-Emm... Wczoraj. -Zaśmiałam się krótko.
-Aha... Dobra, to normalnie 4 tygodnie i przyjedź tutaj na zdjęcie.
-Tylko, że ja za 3 dni wyjeżdżam... -Powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Aa, to naturalnie w swoim szpitalu.
-Dobrze... Mogę już iść do domu? -Zapytałam.
-Tak, jasne. Miłego wieczoru. -Powiedział i poszłam do chłopaków.
-Ej, która godzina? -Zapytałam podchodząc do nich. Cash już nie spał i spojrzał na zegarek.
-18. 15...-Powiedział zaspanym głosem.
-A.. Dobra. Wstawaj idziemy. -Powiedziałam i wzięłam chłopaków za ręce. Cash nadal "spał", więc go musiałam prowadzić. Mychael zadzwonił po taksówkę, która pojawiła się bardzo szybko, bo po jakiś 5 minutach. My z Cashem siedzieliśmy od okna, a Mychael w środku. Cash zasnął oparty o szybę, z czego się zaśmięliśmy. Kiedy podjechaliśmy pod dom, musięliśmy go obudzić. Wyszedł z samochodu i się od razu przewrócił. Nie zdążyłam się zaśmiać, ponieważ Cash podniósł ręke do góry.
-Nie... Kontaktuje... Mi... Mózg... -Powiedział, z czego i tak z Mychaelem się zaśmialiśmy. Pomogliśmy mu wstać i ruszyliśmy w stronę domu. Kiedy weszliśmy Cash poszedł spać do pokoju, a na kanapie były śpiące dziewczyny. Okej... Kto po 19 chodzi spać? Dobra mniejsza. Spojrzeliśmy na siebie z Mychaelem porozumiewawczo i wyszliśmy z domu. Znowu poszliśmy na plażę. Usiadłam na piasku, a Mychael obok mnie. Spojrzałam na niego. Dzisiaj był jakiś dziwny... Ciągle chodził zamyślony, nie zawsze mi odpowiadał.
-Ej... Co się stało? -Zapytałam go.
-Hmm? -Spojrzał w moją stronę.
-No jakiś dziwny jesteś dzisiaj...
-Dzięki. -zaśmiał się.
-To znaczy... -Też się zaśmiałam. -Chodzisz ciągle taki zamyślony... Co się stało? -Spojrzałam na niego. On spojrzał w moje oczy.
-No bo ja cie kocham...
-Wiem to... -Uśmiechnęłam się i się do niego przytuliłam. -Ja ciebie też...
-Ale ty wiesz, że związek na odległość nie ma sensu? -Zapytał mnie. Mi pękło serce. No tak... Miał rację...
-I tak cie nie przestane kochać. -Spojrzałam na niego i złączyłam nasze usta. Pocałunek był dłuższy niż zwykle. Cały czas byłam do niego przytulona. Już wiedziałam, że lepszego chłopaka nie znajdę. Kiedy się od siebie oderwaliśmy położyłam głowę na jego ramię, a on mnie przytulił. Siedzieliśmy tak i patrzyliśmy na morze. -Jak to by było gdybym przyjechała tu na studia?***
Przedostatni rozdział :((