Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu... Czułam się jak w więzieniu. Dosłownie. Była tu umywalka, toaleta, stare łóżko i okno przebije deskami. Leżałam na podłodze. Chciałam wstać i się rozejrzeć. Zauważyłam drzwi. Postanowiłam wstać i do nich podejść, ale byłam na to zbyt znęczona.Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi.
-O... Widzę, że wstałaś? -Zaśmiał się ironicznie. Nie mogłam zauważyć jego twarzy)), ponieważ miał na sobie maskę.
-Yhm... -Mruknęłam.
-Masz jakieś pytania? -Zapytał mnie.
-Tak.
-Możesz zadać 3. -Zaśmiał się chamsko.
-Okej... Czego ode mnie chcecie? -Zapytałam.
-My nic, ale czekamy na twojego ojca. Jestem ciekawy jak to się potoczy... -Znowu się zaśmiał.
-Kim jesteś? -Zapytałam. Facet zdjął maskę i zauważyłam całą zmasakrowaną twarz.
-To zrobił mi twój ojciec, więc raczej mu nie podskakuj.
-Jak długo zamierzacie mnie trzymać tutaj? -Zapytałam bliska płaczu.
-To zależy jak szybko znudzisz się swojemu ojcu. -Zaśmiał się chamsko. Znowu. Ja już wiedziałam co ojciec będzie ze mną robić. Oparłam plecy o ścianę, podkuliłam nogi i zaczęłam płakać...POV CASH
-Jejkuu... Gdzie ona z tymi lodami... -Zapytała Sarah wachlując się ręką.
-Zaraz umree! -Powiedziała Brookie.
-Zamknijcie się... -Powiedziałem nerwowo chodząc po pokoju. Chloe nie było już od przynajmniej 2 godzin. Do sklepu jest najwolniej 30 minut. Co w jedną i drugą daje godzinę. Spoko. Ale co z pozostałą drugą godziną?
-Co Ci odbiło?? -Zapytała zdziwiona Sarah.
-Chloe nie ma już od 2 godzin. -Powiedziałem przekładając ręce do twarzy zasłaniając tylko usta i nos. -Idę jej szukać. -Powiedziałem idąc w stronę drzwi. Zanim wyszedłem z salonu ktoś pociągnął mnie za ramię. Była to Sarah.
-Jak myślisz, że idziesz sam, to jesteś w błędzie. -Uśmiechnęła się.
-Dzięki. -Powiedziałem i też się lekko uśmiechnąłem.
-My też idziemy. -Powiedział stanowczo Mychael i Brookie.
-Nie, wy zostańcie, gdyby jednak wróciła... -Powiedziałem. Oni pokiwali twierdząco głowami. Spojrzałem na Sare i wyszliśmy z mieszkania.
Po 5 minutach marszu, zauważyłem reklamówkę z rozwalonymi lodami. Razem z Sarą tam podbiegliśmy. Złapałem się nerwowo za głowę.
-Spokojnie... -Powiedziała Sarah. -Zadzwonimy na policję. -Pokiwałem twierdząco głową, wyjąłem telefon i wybrałem numer "911".~Tu komenda miejska w Dover. W czym mogę pomóc?
-Dzień Dobry. 2 godziny temu moja siostra wyszła do sklepu po lody. Zdenerwowaliśmy się, że jej nie ma i wyszliśmy jej szukać. Po chwili znaleźliśmy właśnie reklamówkę z lodami... -Powiedziałem załamującym się głosem.
~Dobrze. Spokojnie. Gdzie jesteście?
-Na Roswell Street.
~Dobrze. Już wysyłam do was policję. Jak wyglądacie?
-Wysoki blondyn w czerwoną koszulę i niższa długowłosa blondynka z czerwoną bluzką i krótkimi spodenkami.
~Dobrze. Mam już wszystkie informacje. Zostańcie tam gdzie jesteście i czekajcie cierpliwie na policję, która powinna się pojawić za max 10 minut. -Usłyszałem i kobieta się rozłączyła.-I co? -Zapytała Sarah.
-Mamy tu czekać na policję. Mają być za jakieś 10 minut. -Powiedziałem zgodnie z porawdą. -Sarah pokiwała głową...POV CHLOE
Usłyszałam kroki, więc postanowiłam się uspokoić. Po chwili ktoś zaczął otwierać drzwi.
-Oo... Kogo moje oczy widzą... -Mój ojciec się chamsko uśmiechnął. Nic mu nie odpowiedziałam. -Słuchaj... Jak będziesz mi normalnie odpowiedać, to nikomu się nie stanie krzywda.
-Yhm... -Mrugnęłam.
-Jak tam było w tamtym świecie? Fajnie co? A teraz się przyzwyczaj do tego pokoju. -Zaśmiał się.
-Spotkałam matkę. -Powiedziałam mu.
-Czyli już widzę, że poznałaś PRAWDZIWĄ rodzinę?
-Też. Ale matkę też spotkałam. Twoją żonę. Zaraz chwila. Czy ona nie miała męża i dziecka? -Udawałam, że się zastanawiam.
-Co?! -Mój ojciec wpadł w szał. -Byłem na pogrzebie tej suki. Martwiłem się o nią, a ona kręciła se z innym!? -Krzyknął i walnął z pięści w metalowe drzwi i... zaczął płakać? Po chwili wyszedł z pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Może i dużo ryzykowałam, ale postanowiłam uciec...POV CASH
-Wygląda tak. -Powiedziałem pokazując policjantowi zdjęcie Chloe. Jeden z policjantów rozmawiał ze mną, drugi z Sarą, a trzeci chyba był jakimś technikiem.
-Dobrze. Dziękuje. -Usłyszałem głos typa, który rozmawiał z Sarą. Ona lekko się uśmiechnęła. Było widać, że zaraz się rozpłacze. Mi też nie było łatwo. W końcu była to moja bliźniaczka. Pojawiła się u nas... Tydzień temu? Mimo, że nie miałem z nią wcześniej kontaktu czułem się jakbym znał ją od zawsze...
-Proszę. -Powiedział policjant i oddał mi telefon. Schowałem go do kieszeni. -Jest ktoś, kogo byś podejrzewał?
-Tak... Jej ojciec.
-Dlaczego akurat on? -Zapytał mnie policjant.
-W sensie nie prawdziwy ojciec... Znaczy...
-Spokojnie. Wszystko po kolei.
-Jakieś 2 tygodnie temu przyjechała do nas Chloe. Okazało się, że to nasza zaginiona siostra, którą rodzice szukali kilka lat. Niestety "nie udało się jej znaleźć". Miała rodziców, ale kiedy jej matka " Zmarła" Jej ojciec popadł w alkoholizm. Najpierw ją bił, a potem gwałcił. Uciekła od niego i natrafiła na dom mojego kolegi. Przyjechali do nas do Tulsy. Ostatnio postanowiliśmy go odwiedzić i tu przyjechaliśmy. Wczoraj jak wróciła ze spaceru, to płakała, a jak się zapytaliśmy co się stało powiedziała, że chodzi coś w stylu jej ojca, ale nie powiedziała konkretnie co się stało. Dzisiaj jak wyszła po te lody i nie wróciła od razu wiedziałem, że to jego sprawka. -Skończyłem mówić, a policjant coś sobie zapisywał.
-Wiesz może jak jej ojciec się nazywa?
-Ja nie, ale moja mama zna tą kobiete, która była jego żoną i niby umarła. Tak naprawdę żyje. Mama ma do niej numer.
-Dobrze. Podasz nam numer do mamy?
-Jasne... -uśmiechnąłem się delikatnie i zapisałem mu numer w zeszycie.
-Ee... Musicie to zobaczyć.-Powiedział technik. -Wszyscy do niego podbiegliśmy.
-Co masz Bob? -Zapytał go ten co mnie "przesłuchiwał".
-Zobacz. Świeża krew. Sprzed... Godziny? -Powiedział. Mi po policzku spłynęła pierwsza łza. Sarah to zauważyła i od razu się do mnie przytuliła, co odwzajemniłem.POV CHLOE
Szłam sobie korytarzem, kiedy usłyszałam głosy.
-Spokojnie... Ta suka na ciebie nie zasługiwała. -Powiedziała... Holly?
-Może masz rację?... -Powiedział smutnym głosem.
-Ja zawsze mam rację.-Powiedziała "ciepłym" głosem. Usłyszałam jak wstają. Pobiegłam *na palcach* dalej. Drzwi, w których był ojciec i ta szmata się otworzyły. Weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Drzwi się zamknęły, ale cicho. Nikogo tam nie było, a okno było wolne od desek. Podeszłam do niego i zobaczyłam, że jestem na parterze, a wokół las. Usłyszałam krzyki i trzaskanie drzwiami. W pokoju była mała szafka. Weszłam do niej. Ktoś otworzył drzwi i od razu jest zamknął. Odetchnęłam z ulgą, że ta szafka, była niewidoczna z perspektywy od drzwi. Wyszłam z niej, ale usłyszałam dźwięk.
-Mój telefon! -Pomyślałam. Wzięłam go do ręki i napisałam.Cash:Snap. Lokalizacja. Pomocy.
Weszłam na snapa i udostępniłam lokalizację, po czym postanowiłam odłożyć telefon i wyjść jak gdyby nigdy nic.
-Co ty tu robisz!?? -Usłyszałam głos. Spojrzałam na lewo. Był to ten typ w masce.
-O... Szukałam cię. -Skłamałam. -Jestem głodna.
-Jak wyszłaś? -Zapytał i wziął mnie za ramię prowadząc do pokoju.
-Ojciec jak wybiegł to zostawił otwarte drzwi.
-Masz szczęście, że to ja cie znalazłem, a nie on. -Powiedział stanowczym tonem.
-Gdzie wy łazicie?-Zapytał mój ojciec. Był megaa zdenerwowany.
-Zostawiłeś u niej otwarte drzwi, a ona do mnie przyszła z prośbą o jedzenie. -Powiedział facet.
-Ta napewno. Uwierzyłeś jej?! Pewnie chciała uciec!
-Jak? -Zapytałam.
-Normalnie. -Powiedział naśladując mój głos. Po chwili szarpiął mnie za ramię i popchnął do pokoju... 10 minut później przynieśli mi suchy chleb.POV CASH
Dostałem SMS od Chloe. Od razu wszedłem na snapa.
-Proszę Pana! -Krzyknąłem.
-Tak? -Zapytał.
-Chloe się jakoś dorwała do telefonu i włączyła lokalizację. -Powiedziałem po czym pokazałem mu telefon. Facet chwycił swoje radio.
- 007 do centrali zgłoś się.
- Tu centrala, o co chodzi?...