Zeszłam po schodach na dół.
-Oo... Patrzcie kto zszedł na dół. -Zaśmiała się moja mama. -Chodź Chloe się przywitać. -Powiedziała i odwróciło się do mnie małżeństwo siedzicie wcześniej tyłem. Kiedy zobaczyłam, kto siedzi obok Casha, od razu łzy mi napłynęły do oczu i pobiegłam w stronę drzwi frontowych i wybiegłam na dwór. Nie miałam butów, ale miałam kapcie, co mi wystarczyło. Biegłam przed siebie, oczywiście uważając, żeby nic mnie nie przejechało. Wbiegłam do parku i przy pewnej ławce się przewróciłam. Kiedy chciałam wstać odruchowo spojrzałam w lewo. Za ławką były drzewa, a pod nią zobaczyłam małą szczeline. Niewiele myśląc wstałam i poszłam za ławkę i od razu wczołgałam się pod szczelinę. To był taki jakby lasek. Zeszłam w głąb lasu i w pewnym momencie doszłam do rzeczki. Rozejrzałam się czy nie ma przejścia i kilka kroków dalej były dwie grubee gałęzie, które leżały obok siebie. Na nich były małe deseczki. Za małą rzeczką było przewalone drzewo i duży fragment wolnej przestrzeni. Niewiele myśląc przeszłam przez gałęzie, usiadłam na przewalonym drzewie i zaczęłam myśleć. -Jakim cudem w moim domu była matka, która 7 lat temu zmarła na raka? Może coś sobie ubzdurałaś... Może to tylko bardzo podobna osoba? -Pocieszałam się w myślach. -Nie. Tylko ona ma taką małą bliznę przy ustach... Kiedyś chciała się napić wrzątku, myśląc, że to letnia herbata. -Z oczu już mi zaczęły lecieć pierwsze łzy. -Dlaczego!? Dlaczego mnie okłamała!? Przez nią byłam gwałcona, bita i straciłam najlepszą przyjaciółkę! Cash to nic... Kiedyś też miałam wspaniałą rodzinę... Ale matka postanowiła sobie nas okłamać. Ojciec stracił pracę i się na mnie wyżywał... -Teraz już płakałam trochę mocniej. Przestałam kiedy usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam się za siebie, ale nikogo tam nie zobaczyłam.
-Chloe? -Usłyszałam z góry.
-Chloe? -Zawołał ktoś inny. Szukają mnie. Super. Tylko,że jedyne czeko teraz potrzebuje to samotności, spokoju i ciszy. Głosy ucichły.Siedze tutaj już może...1,5 godz? Od kilku minut chce wrócić do domu, ale... Co ja powiem im wszystkim? Okej... Skup się.
-Chloe dlaczego uciekłaś?
-Nie chcę o tym rozmawiać... -I smutna mina? Nie.. Lepiej powiedzieć prawdę. Wytarłam łzy,które dalej mi leciały i ruszyłam w stronę wyjścia z lasku, które znalazłam bez problemu, ponieważ była wydeptana droga. Wyczołgałam się ze szczeliny i ruszyłam w stronę domu. Szłam jakieś 15 minut, kiedy ktoś do mnie podbiegł.
-Chloe? -Powiedział ktoś i mnie przytulił. -Boże nic ci się nie stało? -Oderwał się ode mnie. Było to Cash. Idealnie, właśnie jego teraz potrzebuje.
-Nie... -Powiedziałam wymuszając uśmiech.
-Czemu wubiegłaś? -Zapytał. Było widać, że jest zmartwiony.
-Bo ta kobieta... Która siedziała obok ciebie... To była moja mama... Która swoją drogą zmarła 7 lat temu na raka. -Powiedziałam i się rozpłakałam. Cash mnie przytulił. On wiedział, że tego teraz najbardziej potrzebuje.
-Chodź do domu. -Powiedział cicho na co pokiwałam głową. Do domu doszliśmy po jakiś 5 minutach. Kiedy przekroczyliśmy próg domu od razu wszyscy do mnie podbiegli i mnie przytulili i pytali czy wszystko w porządku. Powiedziałam im całą sytuację. Tata się zdenerwował, bo nikt tak nie będzie traktował jej córki, ale mama go uspokoiła mówiąc, że nie powinniśmy patrzeć w przeszłość i się cieszyć, że nic mi nie jest. Dochodziła godzina 22, więc mama powiedziała, żebyśmy poszli do swoich pokoi i się przygotowali do spania. Poszłam, więc do swojego pokoju, wzięłam piżamy i poszłam się wykąpać. Kiedy wróciłam spakowałam się do szkoły: gddw, religia, wos, chemia, biologia i plastyka. Podłączyłam sobie telefon, wtuliłam się w poduszkę i zamknęłam oczy...... Zasnęłam...
Tradycyjnie obudziłam się w środku nocy, tylko... Dzisiaj było inaczej. Byłam odkryta, miałam otwarte okno i było mi gorąco. Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Chciałam wstać, ale bardzo mi się kołowało w głowie. Po chwili poczułam ból głowy i okropny ból brzucha. Niewiele myśląc powoli wstałam i skierowałam się do sypialni rodziców. Zapukałam i nic nie usłyszałam. Uchyliłam drzwi, ale nikogo w środku nie zauważyłam tylko jakąś kartkę na łóżku. Tym razem coś mnie w brzuchu niemiłosiernie ukuło. Moje nogi od razu się ugięły i klęczałam nadal trzymając klamki. Nie miałam siły, żeby wstać i pójść do Lani, więc opadłam dupą na kostki. -O nie, znowu ten ból! -Pomyślałam i znowu zgięłam się w pół.
-Ała! -Prawie krzyknęłam płacząc. Nie mogłam już tego bulu wytrzymać. Położyłam się na podłodze i zrobiłam z siebie kuleczkę, łapiąc się za brzuch. -Ała... -Powiedziałam ciszej nadal trzymając się za bolące miejsce. Zaczęłam płakać. To potwornie bolało. Poczułam straszne ukucie i głośno jęknęłam. Po chwili w futrynie swoich drzwi stanął Cash.
-Ej, Chloe! -Powiedział i od razu do mnie podbiegł i ukucnął. -Co Ci się stało? -Zapytał zmartwiony.
-Brzuch mnie boli... -Powiedziałam przez płacz.
-Poczekaj chwilę... -Wstał i pobiegł do pokoju Lani. Po chwili był przy mnie razem z siostrą.
-Cash, znieś mi ją na dół. -Powiedziała stanowczym tonem. Bliźniak przytaknął głową i wziął mnie na ręce w stylu panny młodej. Zaniósł mnie do salonu na kanape. Po chwili doszła do mnie Lani z termometrem.
-37 i 9.-Powiedziała zmartwiona. -Cash przynieś jakiś koc, a ja pójde zrobić herbatę. -Powiedziała i poszła do kuchni. Po chwili byłam przykryta cieplutkim kocykiem i piłam herbatkę, oglądając telewizję z Cashem. Tak. Chora Chloe o 3.41 ogląda telewizje z braciszkiem.
-Chloe, dzwoniłam do mamy i nie musicie iść jutro do szkoły. -Powiedziała Lani.
-To logiczne. Jutro sobota. -Zaśmiałam się.
-No w sensie wiecie o co mi chodzi... -Uśmiechnęła się.
-Ja też nie muszę? -Zapytał Cash.
-Powiedziałam mamie, że mi pomagasz, więc stwierdziła, że straciłeś dużo snu.
-A no racja... -Zrobił aktorski smutek.
-Nie boli cię już brzuch? Nic? -Zapytała.
-Nie, już przestaje, dzięki. -uśmiechnęłam się.
-Dobra. To ja idę spać. Jak coś to wiecie gdzie mnie szukać. -puściła nam oczko i poszła na schody.
My z Cashem obejrzeliśmy jeszcze jeden odcinek serialu, lecącego w tv i zasnęłam opierając się o Casha.Obudziłam się rano i Casha nie było obok. Stwierdziłam -Okej, pewnie już wstał, albo poszedł do łazienki. -Chciałam położyć się spać ponownie, ale ktoś zasłonił mi usta ręką, a następnie uderzył mocno w głowę przez co straciłam przytomność. Obudziłam się w jakimś domku. Pierwszy raz w nim byłam, ale od razu widać, że to jakaś szopa. Chciałam wstać i uciec, ale poczułam okropny ból brzucha. Znowu.
Rozejrzałam się dookoła, aby znaleźć wyjście. Niestety wszystkie okna były przebite przez deski. Rozejrzałam się ponownie i zauważyłam drzwi. Chciałam wstać i je otworzyć, ale ból nie mi nie pozwalał. W pewnym momencie wstałam i otworzyłam drzwi. Przedemną stał on, ale nie mogłam zauważyć jego twarzy. Chciałam je zamknąć, ale zdążyć podstawić nogę. Zaczęłam się cofać. Natrafiłam na ścianę. On do mnie podszedł. Czuję zimny metal. Pociągnął za spust.-Chloe...?-Usłyszałam Casha. Otworzyłam oczy. Jego twarz była zmartwiona. Nie tak jak ostatnio po koszmarze. Teraz był bardziej smutny. Chciałam przetrzeć oczy, ale poczułam łzy. -Czy ja płakałam?? -Pomyślałam.
-Wszystko okej? -Zapytał.
-Koszmar... -Wymusiłam uśmiech. Chciałam wstać i iść do łazienki, aby pominąć resztę pytań, ale strasznie zaczął mnie boleć brzuch. -Ała!
-Co się stało? -Spytał nagle.
-Nie, już nic. -Uśmiechnęłam się.
-Jak nic, jak przed chwilą powiedziałaś "Ała" ?
-Zabolał mnie brzuch, ale już chyba wszystko w porządku. -Powiedziałam i ruszyłam w stronę tej głupiej łazienki. Załatwiłam się i podczas wycierania zobaczyłam coś co mnie zaniepokoiło.
-Cash!
-Tak? -Usłyszałam jego głos.
-Ić po Lani i powiedz, że ma mi tu zaraz przyjść! -Powiedziałam i usłyszałam ciche "yhm" I biegnącego po schodach Casha.
-Jest w łazience... -Usłyszałam jeszcze zanim Lani weszła do pomieszczenia, w którym się znajdowałam.
-co się stało? -Zapytała zmartwiona.
-Znam przyczynę bulu brzucha...