~ Rosalie pov
Od samego rana nie miałam na nic ani ochoty ani siły. Dwa dni. Od tamtego wieczoru już nic nie miało dla mnie znaczenia. Wszystko było nieważne. Nie miałam ochoty na nic. Jedzenie stawało mi w gardle a jedyne co byłam w stanie zrobić po tym okropnym dniu to doprowadzić się do porządku. Poza tym nie opuściłam pokoju ani razu.
Od wschodu słońca kilka osób zdążyło już tu do mnie przyjść jednak wszystkich po kolei spławiłam. Nie miałam ochoty patrzeć na nikogo ze straż. Ostatnie czego potrzebowałam to ich współczucie i troska. Prawda jest taka że z ostatnimi wydarzeniami nikt nie był w stanie pomóc mi się uporać. Nikt nie wiedział co ja czuję. Wszystko było tak dobrze, przez ostatnie kilka dni czułam się jak w bajce. Ale wtedy to wszystko runęło. Nie wiem skąd ale Lance w jakiś sposób dowiedział się o zagadkach. To wszystko przez nie. Gdybym tamtego dnia na plaży mu o nich powiedziała albo wtedy kiedy rozmawialiśmy o drager. Było tyle okazji żeby mu o tym powiedzieć. Przecież mu ufałam. Ale czy to by coś zmieniło. Czy gdybym wbrew woli przyjaciela, który przecież jest tylko głosem, powiedziała o tym smokowi to czy zapobiegłabym temu. Czy to możliwe, że to wszystko moja wina.
- Nie to jego wina - poderwałam się wściekła z łóżka na którym spędziłam cały dzisiejszy dzień.
Ten cały przyjaciel, jak to się sam określił, od początku coś kręcił. Nie powiedział mi o mojej rasie chociaż doskonale o niej wiedział. Kazał mi uważać na wszystkich dookoła i nastawił mnie przeciwko całej kwaterze. To jego wina, że oszukałam Lancea. On mi kazał mieć sekrety przed wszystkimi. To między innymi przez niego smoka już nie ma. Jego i Nevry.
Nevra...
Obraz vampira stojącego z zakrwanionym mieczem tuż koło Lancea nie opuszczał mnie gdy próbowałam zasnąć. Był moim koszmarem. Ten morderca odebrał mi wszystko. Odebrał mi miłość, szczęście, nadzieję. Teraz już nic mi nie zostało. Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie mu to wybaczyć. Czy w ogóle będę w stanie spojrzeć mu kiedyś w twarz i nie dostrzec w nim mordercy. Chyba nie. A poza tym nie chce. Chciałabym tylko żeby to on był na miejscu Lancea. Żeby to jego już nie było a mój ukochany był tu wciąż. Niestety nie jest to możliwe.
Ciche pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyśleń. Odruchowo spięłam się, że znowu ktoś mnie nachodzi.
- Idź sobie - krzyknęłam w stronę z której dobiegało pukanie - Chce być sama. Czy to tak trudno zrozumieć?
- Rosa to ja Chrome - zza drzwi dobiegł mnie głos wilkołaka - Proszę wpuść mnie. Nie ruszę się stąd dopóki mi nie otworzysz.
Przewróciłam oczami na słowa mojego przyjaciela ale prawie od razu ruszyłam w stronę wejścia do mojego pokoju i przekręciłam zamek. Gdy chłopak to usłyszał od razu wszedł do środka. Nie przyszedł jednak z pustymi rękoma. Przyniósł ze sobą obiad na który w ogóle nie miałam ochoty. Przez cały ten stres totalnie nie odczuwałam głodu. Nie sądzę żebym była w stanie również dzisiaj coś przełknąć.
- Nie musiałeś - rzuciłam od razu - I tak tego nie zjem, nie ważne jak bardzo będziesz nalegał.
- To chociaż nakarm Leo - po jego słowach spojrzałam na moje łóżko gdzie znajdował się maulix - Na pewno od rana nic nie jadł.
- No tak faktycznie - od razu wzięłam z tacy rybę i zaniosłam ją mojemu chowańcowi.
- Widzisz co ty byś bezemnie zrobiła - chłopak postawił tacę na stoliku kawowym i podszedł do mnie z rozłożonymi ramionami - No choć tu.
Bez wahania wtuliłam się w przyjaciela. Od razu kiedy ten oplótł mnie szczelnie swoimi drobnymi ramionami. Przyznam że mimo wszystko tego właśnie dzisiaj potrzebowałam. Ten niewielki gest sprawił, że odzyskałam chęć do czegokolwiek. Nie przyznam mu tego głośno ale jestem mu strasznie wdzięczna, że się uparł żebym go wpuściła. To naprawdę dobrze mi zrobiło.
CZYTASZ
Elfelejtettem ~ Eldarya
Fanfiction"Studnia, to ona jest kluczem..." ~~~ W dniu gdy tajemniczy głos powierzył mi ważną misję powinna ona stać się moim priorytetem, więc dlaczego gdy zaczął się wokół mnie kręcić zamaskowany mężczyzna w głowie mam tysiące myśli, które nie pozwalają mi...