Tego poranka byłam wyjątkowo znudzona, miałam ochotę zająć się czymś pożytecznym jednak nie byłam w stanie wymyślić sobie żadnego zajęcia. Pomoc Ezowi odpadała. I tak za bardzo przykładam się do bycia w jego straży, a on z wielką chęcią to wykorzystuje przydzielając mi dziwne zadania, których nikt inny nie chce robić. Na początku się na to łapałam ale potem zdałam sobie sprawę, że jestem strasznie naiwna i dlatego staram się teraz ograniczać moje wkłady do tej straży do minimum. Mijałam właśnie wejście do sali kryształu kiedy nagle bez ostrzeżenia, wpadła na mnie Ykhar. Zaskoczyła mnie więc nie zdążyłam złapać równowagi i obydwie runęłyśmy na ziemie. Szybko zrzuciłam z siebie leżąca na mnie dziewczynę i podniosłam się do siadu. Gdy tylko doszło do niej, że to z jej winy leżymy teraz na środku korytarza natychmiast zaczęła mnie zasypywać przeprosinami. Spojrzałam na nią i dostrzegłam, że była strasznie potargana i miała sińce pod oczami. Musiała być strasznie zmęczona natłokiem pracy w bibliotece. Kero wspomniał mi wczoraj, że ostatnimi czasy brakuje tam rąk do pracy. Stwierdziłam, że to właśnie moja szansa na zrobienie czegoś produktywnego tego dnia. Chciałam od razu zaproponować pomoc koleżance jednak najpierw musiałam ją uciszyć, bo ta cały czas bardzo szybko i niezrozumiale coś do mnie mówiła.
- Ykhar spokojnie, przecież nic się nie stało! - próbowałam ją przekrzyczeć.
- Naprawdę strasznie cię przepraszam Rosalie. Zostawiłam Kero samego w bibliotece, bo właśnie idę do Miiko żeby poprosić ją o przydzielenie nam kogoś do pomocy. Jest taki chaos, że nie jesteśmy w stanie we dwójkę go ogarnąć - mówiła bardzo szybko z wielkim przejęciem postanowiłam jej przerwać, bo nie wiem ile jeszcze zamierzała tak nadawać.
- Łoł łoł laska zwolnij, bo zaraz potkienisz się o własny język - zaśmiałam się a króliczyca wreszcie zamilkła.
- Naprawdę bardzo przepraszam, to z tego przemęczenia już nie wiem co ja w ogóle gadam - odparła załamana.
- Choć idziemy! Ja ci pomogę z tym chaosem - pociągnęłam ją w stronę przedmiotu naszej rozmowy.
- Dziękuję ci jesteś kochana - objęła mnie ramieniem i wtuliła się w mój bok, a ja tylko zaśmiałam się pod nosem z tego jak urocza w tym momencie była.
~~~
Siedziałyśmy w bibliotece już dobre cztery godziny. Przez cały czas, przeglądałyśmy jakieś papiery i przekładałyśmy książki. Nie powiem nie było to najciekawsze zajęcie ale przynajmniej ułożyłam koleżance w jej pracy, ponieważ pewien pan z rogiem postanowił ulotnić się z pomieszczenia kiedy tylko ja się w nim zjawiłam. Nie powiem zdenerwował mnie tym, bo ja przyszłam im pomóc a ten wykorzystał sytuację i gdzieś zniknął. Jego zachowanie dzisiejszego dnia kogoś mi przypominało. Czy wszyscy członkowie lśniącej straży uwielbiają się tak opierdzielać, czy to tylko męska część. Moje przemyślenia przerwał znajomy odgłos dochodzący z mojego brzucha. No tak w końcu zbliżała się już powoli pora obiadu. Postanowiłam zaproponować mojej towarzyszce przerwę na posiłek, jednak ta nie chciała mnie słuchać. W końcu wkurzyłam się na nią bo nie samą pracą człowiek żyje i siłą wygoniłam ją na stołówkę.
- Naprawdę idź już, ja dokończę i zaraz do ciebie przyjdę - powiedziałam błagalnym tonem.
- Na pewno dasz sobie radę? - zapytała przerażona.
- Tak idź już! - rozkazałam jej.
- No dobrze - brownie poddała się i opuściła bibliotekę.
Też już najchętniej udałbym się na obiad jednak wcześniej chciałam odłożyć ostatnią książkę, która została mi na stole. O dziwo była to ta sama książka, którą czytałam jakiś czas temu. Ktoś inny musiał zainteresować się nią po mnie skoro leżała tu na blacie. Czując jak mój brzuch coraz bardziej domaga się jedzenia, złapałam ją w rękę i ruszyłam do właściwej półki. Weszłam zgrabnie na starą gibiącą się drabinie, jednak straciłam równowagę, a książka wypadła mi z rąk. Ostrożnie zeszłam po nią a kiedy złapałam ją w ręce, coś z niej wypadło. Przyjrzałam się kartce która z niej wypadła. Była złożona na cztery i wyglądała na starą i zniszczoną. Zdziwiłam się ponieważ nie spodziewałam się tu takiego znaleziska. Po chwili namysłu ciekawość wygrała i postanowiłam ją rozłożyć. Okazało się że to list który o dziwo był zaadresowany do mnie. Od razu zabrałam się za czytanie go.
Droga Rosalie!
Jeżeli to czytasz znaczy, że moje największe obawy się spełniły...
A ty dostałaś moje znaki.Tylko ty jesteś w stanie uratować ten świat.
Proszę przyjdź dzisiaj do piwnicy o północy.
Wypowiedz słowo z odwrotu kartki a ja Cię pokieruję.
Tylko nikomu o tym nie mów.
Zwłaszcza złym ludziom. Tym którzy pod ciepłym uśmiechem kryją parszywy grymas...
Trzymam kciuki!
Przyjaciel
Szybko odwróciłam kartkę na drugą stronę i ujrzałam w jednym z jej rogów wspomniane słowo, którego wcześniej nie dostrzegłam.Elfelejtettem
Nic z tego nie rozumiałam. To dziwne, że ten zaadresowany do mnie list znalazł się znalazł się w tej książce o faery. Nie wydawało mi się żeby był to zwykły zbieg okoliczności ani jakiś wybryk Chroma. Co prawda ostatnio widział jak ją czytam ale gdyby była to sprawka wilka nie wspomniałby o jak to ujął ten przyjaciel - znakach, które mi dawał. Nigdy nie wspomniałam mu, że dziwne rzeczy dzieją się ostatnio w moim otoczeniu, a więc opcja że to żart chłopaka zdecydowanie odpadała. Chociaż dalej nie mogłam wyjść z szoku i zrozumieć całej tej sytuacji, postanowiłam po prostu pójść na żywioł i spełnić prośbę tajemniczego ''przyjaciela''. Także tego wieczoru postanowiłam, że udałam się do piwnic kwatery głównej. Przez resztę dnia tylko jedna myśl zaprzątała mi głowę - kim jest ten przyjaciel i jakie są jego zamiary?
~~~
W pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowałam było zimno i ciemno. W ciszy oczekiwałam aż na moim zegarku wybije odpowiednia godzina. Mój niepokój narastał z każdym ruchem wskazówek. Chociaż wiedziałam, że w kwaterze jestem bezpieczna bałam się ciemności która otaczała mnie z każdej możliwej strony. Nie mogłam jednak mieć przy sobie żadnego źródła światła aby nikt mnie nie odkrył. Stałam tak jeszcze przez chwilę aż nie wybiła odpowiednia godzina.
- Elfelejtettem - powiedziałam wyraźnie półgłosem.
Przez dobrą chwilę stałam i czekałam aż coś się wydarzy. Jednak nic się nie działo. Przez myśl przeszło mi, że może to faktycznie Chrome sobie ze mną pogrywa.
- Mogłam się domyślić, że to głupie żarty - rzuciłam i ruszyłam w stronę schodów.
- Nie Rosalie, to nie są żarty. Sprawa jest bardzo poważna - usłyszałam donośny męski głos.
Stanęłam jak wryta i odwróciłam się w stronę źródła głosu. Dobiegał on z jednego z tych najciemnych kątów tej piwnicy. Jednak kiedy przyjrzałam się temu miejscu nikogo tam nie dostrzegłam. Po chwili ciszy ten cały przyjaciel kontynuował swoją wypowiedź.
- Źle się dzieje i musimy zacząć działać, puki nie jest za późno - zrobił chwilową pauzę pk czym mówił dalej - Studnia to ona jest kluczem. A ty musisz ją znaleźć. Jednak bez obaw. Pomoże ci w tym moja mapa, której kawałki ukryte są gdzieś na ziemiach Eel. Rozwiązuj moje zagadki, które cię do nich doprowadzą i nie daj się złapać. To misja, którą ci powierzam. Liczę, że sobie z nią poradzisz. Nie mam dużo czasu ale obiecuję, że niedługo ci wszystko wyjaśnię. A oto pierwsza zagadka.
Gdzie kręte schody wskazują drogę, a każdy niewinny kończy swą trwogę, dziewczyna o turkusowooka strzeże nagrodę.
- Powodzenia Rosalie.
Kiedy skończył swój monolog w pomieszczeniu nastała cisza. Liczyłam, że jeszcze się do mnie odezwie jednak byłam w błędzie. Kolejne minuty mijały a ja słyszałam jedynie tykanie mojego zegarka.
- Halo jesteś tu jeszcze? - zapytałam ale on nie odpowiedział - Odszedł...
CZYTASZ
Elfelejtettem ~ Eldarya
Fanfiction"Studnia, to ona jest kluczem..." ~~~ W dniu gdy tajemniczy głos powierzył mi ważną misję powinna ona stać się moim priorytetem, więc dlaczego gdy zaczął się wokół mnie kręcić zamaskowany mężczyzna w głowie mam tysiące myśli, które nie pozwalają mi...