17. Światła gwiazd

90 5 10
                                    

- Jesteś już - usłyszałam znajomy głos który dobiegł z najciemniejszego zakamarka pomieszczenia, należał do przyjaciela byłam tego pewna, dosłownie chwilę potem z ciemności wyłonił się straszy mężczyzna i z lekkim uśmiechem dodał - Czekałem na ciebie.

- To ty - chwilę zajęło mi przyswojenie do wiadomo kto właśnie przede mną stoi.

Postać która do tej pory była dla mnie jedynie głosem stała teraz przede mną w całej swojej okazałości. Wyglądał zupełnie tak jak go sobie wyobrażałam gdy słyszałam jego głos. Potulny staruszek o bardzo łagodnym wyrazie twarzy. Co mnie jednak bardzo zdziwiło w jego wyglądzie to dokładnie takie same fiołkowe oczy jak te moje.

Mężczyzna po chwili kiedy nie doczekał się żadnej więcej reakcji z mojej strony zaczął się powoli do mnie zbliżać. Ja dalej stałam w tym samym miejscu jak słup i wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Było w nim coś takiego, że od razu budziło ciepło w moim sercu. Nie byłam w stanie określić co to dokładnie było ale w jego obecności czułam się naprawdę bezpiecznie. Gdy już znalazł się na tyle blisko mnie, że dzielił nas dosłownie jeden krok wyciągnął swoją dłoń w moją stronę i delikatnie dotknął mojego policzka. Poczułam się dokładnie tak samo kiedy zrobił to Lance. Czyli naprawdę był duchem.

- Rosalie jesteś taka podobna do swojej matki - po tych słowach zabrał swoją rękę.

- Skąd to wiesz? - spojrzałam na niego zdziwiona - Znałeś ją?

- Aj Rosalie pytasz czy ja ją znałem? Znałem ją jak nikt inny od dnia kiedy wzięła swój pierwszy oddech na tym świecie - w jego oczach widać było iskierki radości kiedy to mówił.

- To znaczy że - zawahałam się.

- Jestem twoim dziadkiem Rosalie. Ja również byłem nieumarłym.

- Ale jak to - zrobiłam chwilową pauzę - Jak to możliwe. Przecież ja urodziłam się na Ziemi. Jestem w Eldaryi od dwóch lat. Skoro mama była twoją córką to jak znalazła się na Ziemi?

- Niestety twoja mama nie przejęła ode mnie rasy. Była człowiekiem po twojej babci. A ona nie chciała żeby twoja mama żyła tu, bo w tamtych czasach bycie człowiekiem w Eldaryi było czymś nie do zaakceptowania przez faerys. Dlatego gdy miała siedem lat przeniosła się z twoją babcią na Ziemię żeby uniknąć prześladowania ze strony mieszkańców Eldaryi. Ja tu zostałem nie chciałem opuszczać mojego domu. Dopiero po jej śmierci ponownie się zobaczyliśmy. Wtedy mi o tobie opowiedziała. Wiedziała, że ty jesteś taka jak ja dlatego sprowadziliśmy cię tutaj. Do twojego świata.

- Ale, czy ona też tu jest? Czy mama jest tu z tobą? - zapytałam z nadzieją.

- Nie ma jej tu - po tych słowach wyraźnie posmutniał - Odeszła na drugą stronę. Ja zostałem ponieważ czekałem na ciebie. Musiałem cię tu sprowadzić.

- Właśnie dlaczego? Co takiego muszę zrobić, jak mogę pomóc Eldaryi. Nie rozumiem tego.

- Doskonale wiesz, że wielki kryształ został zniszczony. To co po nim pozostało nie jest na tyle potężne by utrzymać Eldarye w takim stanie jak po niebieskim poświęceniu. Dlatego zostałem. Od tego strasznego wydarzenia starałem się zrobić coś by naprawić tę szkodę. Zamiłowanie do alchemii też masz po mnie - na jego twarz wkradł się niewielki uśmiech na tę anegdotę jednak po chwili wrócił do poważnego wyrazu twarzy - Przez cały ten czas prowadziłem tu różne eksperymenty i w końcu mi się udało. Pół roku temu wynalazłem serum, które jest w stanie odbudować kryształ.

Stanęłam jak wryta a na mojej twarzy wypisany był ogromny szok na słowa mężczyzny. Jak to możliwe? Jak jakieś serum może być w stanie przywrócić wielki kryształ do jego pierwotnego stanu. Czy to już ten poziom alchemii, który przekracza moją wiedzę.

Elfelejtettem ~ Eldarya Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz