7. Rozmowa pod gwiazdami

119 12 23
                                    

Wylegiwałam się właśnie na plaży ciesząc się popołudniowym słońcem. Dzisiejszy dzień w porównaniu do wczorajszego był naprawdę nudny. Nie działo się dosłownie nic ciekawego. Spojrzałam przed siebie i niczym zahipnotyzowana wpatrywałam się w dal. Po dłuższej chwili spoglądania w horyzont, przetarłam oczy i leniwie się przeciągnęłam.

- Pora wracać do kwatery - powiedziałam sama do siebie, ponieważ byłam tam sama.

Wstałam, otrzepałam się z piasku i ruszyłam przed siebie. Idąc myślałam o wszystkim co ostatnio mnie spotkało. O misji, tajemniczym przyjacielu i nieznajomym. Ten ostatni ciągle jest dla mnie największą zagadką. Powinnam się go bać, a coś mnie do niego ciągnie. Szłam zamyślona patrząc pod nogi i nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy na kogoś wpadłam. Energicznie podniosłam głowę do góry i ujrzałam znajomą twarz.

- O cześć Ez! - uśmiechnęłam się na widok elfa.

- No proszę, proszę. Czy to nie moja niesforna podwładna - na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech - Co tutaj robisz sama? Zgubiłaś się? - udawał troskę.

- A daj spokój! Aż tak nieogarnięta nie jestem - oznajmiłam oburzona.

- Nie denerwuj się tak Rosa, złość piękności szkodzi - zakończył swoją wypowiedź pstrykając mnie w nos.

- Ej no! - ten elf uwielbia się ze mną droczyć.

- O w sumie to dobrze, że jesteś mam dla ciebie super misję.

- Dlaczego mam wrażenie, że będzie właśnie zupełnie na odwrót, zresztą jak zawsze - spojrzałam na niego podejrzliwie.

- Nieprawda, zresztą chodź to się dowiesz! - pociągnął mnie za nadgarstek i ruszył w stronę lasu.

Szliśmy coraz dalej i dalej aż w końcu zatrzymaliśmy się przed jakąś norą. Elf wcisnął mi w rękę niewielką fiolkę, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Spojrzałam na niego jak na idiotę oczekując jakichś instrukcji ale na moje szczęście - lub nie - łaskawy pan nie trzymał mnie długo w niepewności.

- Idź szybciutko do nory i przynieś mi trochę śliny tego stwora - powiedział radośnie.

- Co? Chyba sobie ze mnie żartujesz! Myślisz, że wejdę do jakiejś podejrzanej nory, po ślinę jakiegoś podejrzanego zwierzęcia! - mówiłam podniesionym tonem - Sam sobie tam idź - i właśnie w tamtym momencie pożałowałam, że tak głośno mówiłam.

Usłyszeliśmy głośny ryk. A z nory wyszedł a raczej wytoczył się stwór przypominający zmutowanego dzika po sterydach. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na mojego szefa. W jego oczach również dostrzegłam strach. Spojrzałam ponownie na stwora, któremu ślina toczyła się z pyska i w tym momencie zamarłam z przerażenia. Elf szturchnął mnie łokciem i wskazał na fiolkę, którą trzymałam w dłoni. Zgaduje, że nie taki był jego plan ale jak zwykle postanowił skorzystać z okazji. Zanim się zorientowałam ten był już na drzewie a stwór zaczął się do mnie zbliżać. Ja zaczęłam się powoli odsuwać aż moje plecy nie spotkały się z konarem drzewa na którym siedział Ezarel.

- Rosalie zatkaj nos - rzucił Ez a ja bez chwili zawahania posłuchałam go.

Elf wyjął z sakiewki jakąś fiolkę i rzucił nią w bestię. Ciemnoróżowy dym ogarnął wszystko dookoła. Gdy po kilku sekundach opadł, ujrzałam tego dziwnego dzika leżącego na ziemi u moich stóp. Szybko położyłam mu fiolke pod pysk i napełniłam ją jego śliną. Gdy zakończyłam czynność niebieskowłosy zeskoczył z drzewa, chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy biec w stronę wyjścia. Po dłuższej chwili znaleźliśmy się na polanie. Kiedy byliśmy już bezpieczni spojrzałam na zdyszanego elfa. Gdyby moje spojrzenie mogło zabijać to ten leżałby już martwy. Ale w sumie czego ja się spodziewałam jego misje nigdy nie mogą być normalne a bez tego dreszczyku emocji kiedy boisz się o swoje życie, pewnie były by nudne - jego zdaniem oczywiście.

- Co to miało być kretynie!?

- A nic wielkiego, zwyczajnie tymczasowo go uśpiłem, bardzo prosta miksturka - uśmiechną się zadziornie - No cóż to ja uciekam, super się spisałaś. To do zobaczenia moja sługusko - rzucił i szybko się oddalił.

- Kiedyś cię udusze zobaczysz! - krzyknęłam ale ten mnie zlał i poszedł dalej jak gdyby nigdy nic.

~~~

- Hej Rosalie! - kiedy usłyszałam ten głos od razu przeszedł mnie dreszcz.

To znowu ona. Westchnęłam i odwróciłam się w stronę głosu uśmiechając się sztucznie.

- Hej Alajea - spojrzałam na syrenę - Co tam chcesz?

- Słuchaj nie uwierzysz no, bo ja spotkałam dzisiaj takiego przystojniaka i on...

~Trzy godziny opowieści Alajea'i później ~

Kiedy nareszcie syrena skończyła mi opowiadać swoją super interesującą historię stwierdziła, że zgłodniała więc poszłyśmy na kolację. Po całkiem smacznym posiłku postanowiłam wybrać się do biblioteki, bo podczas gadania Alajea'i naszło mnie na odkrycie skąd wzięły się te moje dziwne zdolności o ile faktycznie je miałam a sytuacja z pokoju Miiko nie była dziwnym zbiegiem okolicznościowe. Będąc już na miejscu znalazłam tą samą książkę o feline co ostatnio i pochłonęłam się w lekturze tym razem wiedząc czego szukać. Widzenie w ciemności, lewitacja, przenikanie przez ściany, wyczuwanie aur, doskonały słuch, wzrok. Jedna z kartek była wyrwana i miałam podejrzenia, że mogły znajdować się na niej informacje, których potrzebowałam. Postanowiłam rozejrzeć się za jakąś inną lekturą. Moje poszukiwania pochłonęły mnie tak bardzo, że zanim się obejrzałam a nastała już noc. Postanowiłam wrócić do pokoju i odpocząć. Jednak cały czas przekręcałam się z boku na bok, bo nie mogłam zasnąć. Skoro nie mogłam zasnąć to nie chciałam leżeć bezczynnie więc postanowiłam wybrać się na spacer. Chodziłam po ogrodach kwatery i zachwycałam się ich pięknem o tej porze. I niby wszystko byłoby okej gdybym nagle nie usłyszała, że ktoś zbliża się tu w pośpiechu. Jak to już mam w zwyczaju, szybko schowałam się za pobliskim drzewem i nasłuchiwałam co się dzieje. Dwie postacie stanęły niedaleko mojej kryjówki i zaczęły ze sobą rozmawiać. Byłam jednak za daleko a oni za bardzo szeptali żebym usłyszała o czym dokładnie rozmawiają. Postanowiłam dyskretnie zakraść się bardziej w ich stronę ale na moje nieszczęście z oddali nadchodzili właśnie strażnicy a rozmawiający, którzy też ich dostrzegli szybko skończyli dyskusję. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że rozmówcami byli Chrome i nieznajomy.

- Wszystko jasne? - zapytał mężczyzna w masce.

- Tak Ashkore - tylko tyle zdążyłam usłyszeć gdyż obydwie postacie szybko się rozeszły.

Chodź usłyszałam tak niewiele to dowiedziałam się przynajmniej jak nieznajomy ma na imię. A więc Ashkore, co jeszcze ukrywasz?

~ Ashkore pov

Obserwowałem jak niewielka postać szybko zbliża się w moim kierunku. I już po chwili oczekiwania dzieciak znalazł się koło mnie. Rozejrzałem się szybko dookoła, a gdy nic podejrzanego nie dostrzegłem zacząłem rozmowę.

- Słuchaj no jest sprawa - rzuciłem szeptem.

- O co chodzi? Wiesz jeżeli pytasz o Rosalie to nic więcej podejrzanego nie dostrzegłem - mówił szybko.

- Tak ja właśnie w tej sprawie - przerwałem mu - Zdecydowałem, że nie będziesz już jej pilnować. Sam osobiście się nią zajmę. Ty natomiast powrócisz do wcześniejszego zadania - w trakcie kiedy to mówiłem usłyszałem kroki a w oddali dostrzegłem zbliżającą się straż - Wszystko jasne? - dodałem szybko.

- Tak Ashkore - odpowiedział a ja szybo oddaliłem się w bezpiecznym kierunku.

Elfelejtettem ~ Eldarya Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz