W całej kwaterze głównej panowała prawie idealna cisza. No właśnie, prawie. Na jednym z korytarzy można było usłyszeć stukanie do drzwi, dosyć natarczywe oraz szereg błagań aby lokatorka tego pomieszczenia raczyła wstać. Ta kiedy miała już dość wkurzającej vampirzycy, łaskawie otworzyła oczy. Przez chwilę leżała jeszcze i przecierała zaspane oczy, jednak kiedy maiła już dość krzyków za drzwiami, sturlała się z łóżka i poczołgała się w stronę szafy.
- Daj mi pięć minut, muszę się przebrać - burknęła pod nosem po czym wstała i tak gwałtownie otworzyła drzwi, że aż stuknęła się nimi w głowę.
- Dlaczego ja się zgodziłam jej pomóc - pomyślała białowłosa - Jestem zdecydowanie za dobra.
Niechętnie się ubrała i powolnie udała się pod wielką bramę, przy okazji lamętując głośno, nad swoim nieszczęsnym losem.
- No nareszcie jesteś Rosalie! Ile można na ciebie czekać? Miało być o szóstej - oznajmiła wkurzona krwiopijczyni.
- Oj Karenn, dlaczego tak wcześnie? W ogóle się nie wyspałam - powiedziała z wyrzutem.
- Jak się chodzi na schadzi w środku nocy, to co się dziwić.
- Co!? Skąd wiesz? Znaczy się, ja nigdzie nie byłam! - próbowała się bronić.
- Spoko nic nikomu nie powiem, rozumiem, że wolicie to utrzymać w tajemnicy. A teraz chodź już - pociągnęła za sobą lekko zdezorientowaną dziewczynę i ruszyła do lasu.
- To w czym miałam ci pomóc? - postanowiła przerwać ciszę która je otaczała.
- Musimy znaleźć bardzo rzadkie kwiaty maany. Bo niestety tak się składa, że bez wiedzy Ezarela wszystkie mu zużyłam.
- A do czego?
- Wiesz jak one bosko pachną? Każdy przystojniak leci na perfumy z nich - rzuciła jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- A wiesz chociaż gdzie mogą być?
- Tak wiem, chyba. Tak mi się zdaje. Ale w końcu to ty się znasz na roślinach, dlatego cię ze sobą zabrałam.
- Ale ja nawet nie wiem jak one wyglądają!
- Poradzimy sobie. A jak nie to - na chwilę się zawahała - Najwyżej zgonimy na Nevrę - szatańsko się uśmiechnęła.
- Ale ty jesteś przebiegła.
- No wiem - jej uśmiech powiększył się jeszcze bardziej.
~~~
~ Rosalie pov
Chodzimy po tym głupim lesie już dobre dwie godziny, i nic. Dlaczego ja się dałam w to wrobić? Korzystając z tego, że jesteśmy same, postanowiłam zapytać Karenn o turkusowooką z zagadki.
- Ej Karenn czy w kwaterze jest jakaś dziewczyna z turkusowymi oczami? - zapytałam przerywając ciszę jaka była wokół nas.
- Pewnie, że tak. Co to za pytanie? - spojrzała na mnie zdziwiona - Jest ich dosyć sporo. Turkus to popularny kolor oczu syren. A dlaczego pytasz?
- A tak po prostu z ciekawości.
Nagle zobaczyłam przed nami piękne błękitne kwiaty, które wręcz emitowały maaną a do tego strasznie pięknie pachniały.
- Ej to są te kwiaty maany? - pokazałam na owe rośliny.
- Tak, znalazłyśmy je! Wiedziałam, że z twoją pomocą to będzie prościzna.
Zerwałyśmy sporą ilość owych kwiatów i wróciłyśmy do kwatery głównej. Karenn zaniosła je na miejsce a ja udałam się na zasłużone śniadanie. Na szczęście nie spotkałam nikogo znajomego, więc mogłam w spokoju pomyśleć nad moją zagadką. Z tego co powiedziała mi Karenn na dziewięćdziesiąt procent musi chodzić o jakąś syrenę. To zawsze jakiś trop. Jednym problemem jest to, że syreny żyją w wodzie, a jedyna jaką znam w kwaterze to Alajea. Ale to na pewno nie o nią chodzi, ona jest strasznie bezużyteczna. W takim razie muszę najpierw rozwikłać gdzie niewinni ludzie kończą swoją trwogę? Dlaczego to musi być takie trudne! Z desperacji uderzyłam dłońmi w stół przy którym siedziałam. Zwróciłam tym na siebie uwagę wszystkich zebranych na stołówce. Z zażenowaniem spuściłam wzrok i wróciłam do moich myśli. Muszę jakoś dyskretnie zapytać się kogoś neutralnego czy nie wie o co może chodzić. Po chwili analizowania jakich znajomych mam w straży postawiłam na Kero, on pracuje z książkami więc pewnie jest mądrzejszy ode mnie w takich zagadkach. Zerwałam się z miejsca i kolejny raz wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Szybko przemknęłam przez pomieszczenie i udałam się do biblioteki z nadzieją, że go tam zastane. Jednak znając moje szczęście czego ja się mogłam spodziewać, nie było go tam. Zostały mi więc tylko dwie opcje do sprawdzenia. Najpierw udałam się do kryształowej sali, ale niespodzianka, tam też go nie spotkałam. Została mi już tylko jedna opcja, czyli schronisko Eel. Jak to mawiają do trzech razy sztuka i chyba mają rację, bo właśnie tam był. Podeszłam do niego przerywając mu kłótnię z jakimś mężczyzną.
- Cześć Kero! Słuchaj mam czysto teoretyczne pytanie - powiedziałam szybko co chyba go ucieszyło, bo mężczyzna z którym rozmawiał burknął coś pod nosem i poszedł sobie.
- O co chcesz mnie zapytać Rosalie? - uśmiechnął się lekko.
- Czy wiesz może gdzie niewinni ludzie kończą swoją trwogę?
- A skąd takie pytanie? - podniósł brwi ze zdziwienia.
- Przecież powiedziałam, że jest czysto teoretyczne - oznajmiam oburzona - To wiesz czy nie?
- Może w lochach? Tam każdy twierdzi, że jest niewinny - odparł lekko speszony.
- O świetny pomysł! Dziękuję Kero, muszę lecieć! - szybko się oddaliłam.
Kiedy znalazłam się już w piwnicy, przeszły mnie ciarki. Jeszcze nigdy nie byłam w lochach, a tym bardziej sama. Mam nadzieję, że wyjdę stamtąd w jednym kawałku. Po co ja się w ogóle tak w to angażuje? Nawet nie mam pewności, że to co wczoraj się zdarzyło było prawdą. Może nawdychałam się jakiejś pleśni ze ściany a ta rozmowa była tylko halucynacją. Ale teraz nie ma już odwrotu. Aj Kero abyś miał rację. Zeszłam powoli krętymi schodami aż doszłam do pomieszczenia pełnego klatek a także małym jeziorkiem. Kiedy odrobinę się uspokoiłam zaczęłam wszystko dokładnie przeszukiwać, ale nic sensownego nie znalazłam.
- Szykuj się Kero jak stąd wyjdę to cię dojadę - burknęłam sama do siebie.
Nagle usłyszałam plusk wody. Wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam się w stronę dźwięku. Zobaczyłam syrenę, która wyłoniła się spod tafli wody. Miała turkusowe włosy oraz oczy. Pasowała do zagadki idealnie. Odetchnęłam z ulgą.
- Kim jesteś? - zapytała podniesionymi głosem.
- N-nazywam się Rosalie i jestem członkinią straży Eel - próbowałam udać pewną siebie chociaż tak naprawdę strasznie się jej bałam.
- Witaj Rosalie, ja jestem Enthraa. Pilnuję wodnego wejścia do lochów. Podjedź tu, wydaje mi się, że przyszłaś po to - gdy się zbliżyłam podała mi kawałek starego pergaminu.
- To pierwszy kawałek mapy - zaczęłam go oglądać z każdej strony - Dziękuję ci - powiedziałam cicho ale dziewczyny już tam nie było.
Zniknęła tak samo jak wczoraj głos tego przyjaciela. Wszystko to jest jakieś podejrzane ale chyba prawdziwe, w końcu mam już ten pierwszy kawałek mapy. Albo ktoś robi sobie ze mnie jaja albo faktycznie wypełniam właśnie ważną misję. W takim razie zostało mi już tylko dowiedzieć się jaka jest kolejna zagadka, ciekawe gdzie mam jej szukać. Z głową pełną myśli udałam się do swojego pokoju i schowałam pierwszy kawałek w bezpiecznym miejscu. Spostrzegłam że na moim łóżku leżał list, wzięłam więc go do ręki i szybko otworzyłam. Trochę zdziwiła mnie ta sytuacja ale z ciekawością zaczęłam go czytać.
Moja droga Rosalie! Zapewne znalazłaś już pierwszy kawałek mapy. Moje gartulacje! Zostało Ci ich tylko trzy. Pewnie zastanawiasz się gdzie znaleźć kolejną zagadkę. Za tydzień to samo miejsce i godzina.Przyjaciel
CZYTASZ
Elfelejtettem ~ Eldarya
Fanfiction"Studnia, to ona jest kluczem..." ~~~ W dniu gdy tajemniczy głos powierzył mi ważną misję powinna ona stać się moim priorytetem, więc dlaczego gdy zaczął się wokół mnie kręcić zamaskowany mężczyzna w głowie mam tysiące myśli, które nie pozwalają mi...