Draco udał się prosto do łazienki na drugim piętrze. Sam nie wiedział czemu tu przychodził, miejsce było okropne. Na środku, tak jak w każdej łazience w Hogwarcie stała ogromna kolumna, a z każdej jej strony przymocowane były kamienne umywalki. Dawniej musiało być tu pięknie, teraz każda umywalka była obtuczona, niepełna. Nad umywalkami były lustra, również w złym stanie. Draco, ile razy tu nie zaglądał, za każdym razem trafiał na mokre posadzki. Dziwiło go to, bo teoretycznie nikt tu nie zaglądał. Jęcząca Marta skutecznie wszystkich odstraszyła. Miało to też swoje plusy, bowiem mógł przyjść tu i pomyśleć w spokoju, wiedział, że nikt mu nie przeszkodzi. Czasem Jęcząca Marta próbowała go kokietować, proponowała randkę, ale wystarczył jeden chamski tekst i znikała płacząc.
Usiadł pod jedną z tych okropnych umywalek nie myśląc o tym, że się ubrudzi. Bo czy to ważne w tej sytuacji? Tutaj nie musiał być tym Draco Malfoyem, którego wszyscy znają. Mógł odetchnąć i zdjąć swoją maskę obojętności. Objął kolana rękami i zaczął analizować sytuację.
To nie tak, że wcześniej nie podejrzewał Snape'a o zdradę. Wiele razy przemknęło mu to przez głowę. Nigdy jednak nie zastanawiał się nad tym poważnie. Snape towarzyszył Czarnemu Panu praktycznie od samego początku. Był jego wierną sługą, tak samo jak on czy jego ojciec. Donosił o pomysłach Dumbledore'a, pomagał w dopadnięciu Pottera, czy w podnoszeniu się po przegranej bitwie. Snape nienawidził Pottera. I nie chodziło tu tylko o młodego gryfona. James dokuczał w młodości profesorowi i odebrał ukochaną. Jedyną kobietę, którą Snape kochał, przynajmniej Draco tak przypuszczał. Lily Evans. Jedyna przyjaciółka, jedyna miłość..
Draco westchnął. Czarny Pan z zimną krwią zamordował też jego ukochaną. On na pewno w takiej sytuacji zmieniłby strony. Szukałby zemsty. Czy Snape również? Czy naprawdę mógł tak dobrze udawać?
Nie wiedział ile siedział, ale sądząc po odrętwieniu ciała trochę czasu zeszło. Postanowił zmienić pozycje. Kiedy podniósł wzrok zobaczył, że ktoś siedzi obok niego.
-Potter? Na Merlina co Ty tu robisz? - miał nadzieje, że Potter nie dostrzegł grymasu na jego twarzy. Policzył w myślach do dziesięciu by się trochę uspokoić.
-Siedzę. - odparł spokojnie Harry. Na ten dzień przyszło mu trochę czekać. Kiedy w piątek zobaczył gdzie kieruje się ślizgon miał ochotę spakować się i uciec gdzieś, gdzie Snape go nie dopadnie. Kiedy atak paniki minął postanowił iść i zawalczyć o Malfoya.
-Jak długo?
-Nie wiem, ale na pewno krócej niż Ty. -Draco wstał patrząc pogardliwie na Harrego. W ostatnim czasie gryfon zaczął się dziwne zachowywać i Draco miał go naprawdę dosyć. Przy każdej możliwej okazji wpatrywał się w niego. Być może wcześniej też to robił, ale jego wzrok był pełen nienawiści.. teraz patrzył na niego w zupełnie inny sposób i Draco nie mógł zrozumieć o co chodzi.
-Daj mi spokój Potter,bo ostrzegam, że nasze kolejne spotkanie zapamiętasz na długo!!
- Snape Ci powiedział, prawda? - to pytani zaskoczyło ślizgona. Z całych sił ukrył swoje zaskoczenie.
-Co kurwa? Myślisz, że będę z Tobą o tym rozmawiać?! - uniósł się Draco.
-Myślę, że z kimś musisz.
-Jesteś ostatnią osobą Potter..
-Miałeś rację Malfoy. - wtrącił Harry. Miał trochę czasu by przeanalizować sytuację. Doszedł do paru przykrych wniosków, ale wiedział w jaki sposób podejść ślizgona. - Gdyby nie inni, nic bym w życiu nie osiągnął, może bym nawet już nie żył. - Draco stanął w miejscu. Pamiętał jak powiedział to Potterowi rok, może dwa lata temu. Nie przywiązał do tego wydarzenia zbyt wiele uwagi. Spojrzał uważnie na Harrego zastanawiając się w co on pogrywa. Harry z kolei miał ochotę mu powiedzieć jak wiele dzięki niemu zawdzięcza, ale wiedział, że nie może iść na skróty.
CZYTASZ
Śmierć, która wszystko zmieniła[DRARRY]
FanfictionCzęsto jest tak, że za życia kogoś nie doceniamy. Nie myślimy nawet o tej osobie. Wszystko się zmienia kiedy ona umiera. Dociera do nas jak ważną rolę odgrywała w naszym życiu i jak źle będzie nam się żyło bez niej.. Niestety wtedy jest już za późn...