Harry nawet nie spostrzegł kiedy przestało padać. Tak skupił się na zadaniu, że nie zauważył nawet, że wyszło słońce. Zgrzany postanowił zrobić sobie przerwę, napić się wody i ściągnąć koszulkę, która cały czas lepiła się do jego ciała i utrudniała pracę.
-Jak Ci idzie? - zagadał Malfoya.
-Narobiłem sobie odcisków! - Draco odrzucił szpadel i spojrzał na swoje dłonie. Nie chciał bawić się w żadne mugolskie kopanie. Nie uśmiechało mu się też potulne odbywanie kary. Wiedział jednak, że profesor Snape jest na niego wściekły i tylko w ten sposób może go udobruchać. Istniała jeszcze możliwość przeproszenia, ale uznał to za bardziej poniżające. Poza tym za co miał przepraszać? Postanowił działać, może trochę mu nie wyszło, ale następnym razem bardziej się przygotuje! Dyrektorem się nie przejmował, bo co mu po nim, jego złość w żaden sposób nie mogła utrudnić mu życia. - Gdyby ktoś mnie zobaczył.. i to jeszcze z Tobą. - Harry uśmiechnął się słabo. - Najchętniej poszedłbym w pizdu.
-Co Cię zatem tu trzyma? -Draco zmierzył uważnie Harry'ego.
-Chyba za słabo kopiesz skoro masz jeszcze siłę na pogawędkę.
-Cóż za wymijająca odpowiedź. -Harry pokręcił głową. Dostrzegł, że w ich kierunku zmierza profesor Snape wraz z Dumbledorem.
-Może nam kurwa odpuszczą. -Draco na szybko, i na tyle ile mógł, oczyścił się z piasku i przyjął dumną, wyprostowaną postawę. Harry uśmiechnął się pod nosem. Brudny i sponiewierany Malfoy, kto by pomyślał.
-Na każdym kroku mnie zaskakujecie. -Dumbledore spojrzał na ich pracę. Jego głos nadal był oschły, natomiast nie było już śladu złości. Zlustrował ich obu uważnie.
-Czy to znaczy, że kończymy?
-Do wieczora jeszcze daleko. - na chwilę zapadła cisza. - Chce widzieć waszą dwójkę u siebie we wtorek po zajęciach. - Dumbledore zmierzył ich jeszcze raz krótkim spojrzeniem i odszedł bez słowa pożegnania. Był zaskoczony, że akurat ta dwójka uczniów opuściła Hogwart. Nie wierzył w ich współpracę, wcześniej nie potrafili nawet koło siebie przejść nie wszczynając kłótni czy bójki. Wszystko jednak wskazywało, że Harry i Draco zakopali topór wojenny. Dumbledore głowił się skąd taka nagła zmiana u ślizgona. Nie lubił nie wiedzieć. Z brakiem wiedzy w tej kwestii jednak musiał się na tą chwilę pogodzić. Ważne było, że wraz z przejściem ślizgona na ich stronę, szanse na wygraną wzrosły. A to co łączyło tą dwójkę.. no cóż, może jeszcze nie wiedzieli co ich łączy?
-Macie szczęście. - odezwał się Snape gdy dyrektor odszedł.
-Dziwne pojęcie szczęścia ma profesor. - odgryzł się Draco.
-Macie pracować do wieczora, nie do końca, to duży plus. Resztę dokończy czar.
-Nie możemy teraz tego zrobić? - spytał Harry pełen nadziei.
-Nie. Mam nadzieje, że na długo zapamiętacie tą lekcje.
-Że nie ma sensu pomagać?
-Rozmawialiśmy o tym Draco. Chcesz przerabiać to jeszcze raz?- Draco przewrócił oczami.
-Z pokorą przyjmuje tą karę. - Draco skłonił się teatralnie.
-I tego się trzymajmy. Przyjdę wieczorem i ocenię wasz postęp. Jeśli okaże się, że odpuściliście, przedłużę wam karę. Do później.
-Potter zmieniłem zdanie. Następnym razem wolę zginąć niż słuchać ich pierdolenia. - Podsumował Draco gdy i profesor Snape odszedł. Harry spojrzał na ślizgona.
CZYTASZ
Śmierć, która wszystko zmieniła[DRARRY]
FanfictionCzęsto jest tak, że za życia kogoś nie doceniamy. Nie myślimy nawet o tej osobie. Wszystko się zmienia kiedy ona umiera. Dociera do nas jak ważną rolę odgrywała w naszym życiu i jak źle będzie nam się żyło bez niej.. Niestety wtedy jest już za późn...