27.

4K 390 672
                                    

Harry biegł przez Zakazany Las. Pomimo iż wzrok już dawno zdążył się przyzwyczaić do ciemności, nic nie widział. Co chwilę dostawał w twarz z jakieś gałęzi, bądź potykał się o wystające korzenie. Ledwo starczało mu sił, ale wiedział, że jeśli zwolni to zgubi Dracona. Nie chciał zostawać sam, ani pozbawiać ślizgona pewnego tyłu, poza tym pewnie Draco obwiniałby go za przedłużenie zadania. Nadal nie mógł uwierzyć w to, że, jak mu się wydawało odpowiedzialny profesor Snape, tak po prostu zostawił ich w Zakazanym Lesie. Pomijając pułapki przygotowane przez niego, w Lesie roiło się od stworzeń, które z przyjemnością wbiłyby w nich swoje kły. Gdy profesor przeniósł ich w sam środek lasu i oznajmił, że mają sami wrócić, w pierwszej chwili pomyślał, że to żart. Nieśmieszny, pozbawiony wyczucia żart. Ale na jednej niespodziance się nie skończyło.. Nie dość, że niemal nocą, zostali sami w lesie, to Snape dodatkowo zabrał im różdżki, pozbawiając ich jakiekolwiek obrony, tym samym nie dając szans na wykonanie tego zadania. 

-Potter! - usłyszał krzyk Dracona, a chwilę później wpadł w jakąś dziurę. Ślizgon nie zdążył się odsunąć do końca, więc częściowo upadł na niego, uderzając głową o jego napięty bark.  Harry poczuł tępy ból w czaszce i podejrzewał, że te uderzenie nie pozostanie bez echa. Jego twarz i tak pewnie była już mocno poharatana, a on nawet nie mógł się uleczyć.. Krew w ustach poczuł już na początku ich podróży, wyobrażał sobie jak musi teraz wyglądać.

Szybko zapomniał jednak o bólu, leżał na Draconie, a więc był bliżej niż kiedykolwiek. Draco pachniał dzisiaj trochę inaczej niż zwykle, ale to pewnie przez morderczy bieg, który sprawił, że oboje byli mokrzy. Harremu jednak nie przeszkadzał jego zapach, w końcu zakochanym wszystko się podoba, nawet spocone ciało na którym miał okazję po części teraz leżeć.. Musiał się powstrzymać by nie zamknąć oczu i zacząć go wąchać. - Kurwa ostrzegałem Cię.. - skrzywił się Draco. - Złaź ze mnie!

-Nie wiem po co pędzisz w ciemnościach jak wariat. - Harry zszedł z Dracona starając się zapanować nad swoim ciałem, które oczywiście musiało zareagować na chwilową bliskość. - Pansy Ci z łóżka nie ucieknie.

-Potter, żart Ci się wyostrzył. - odpowiedział mu Draco ironicznie. - Chcesz możesz prowadzić!

-Na pewno wtedy przeżyjemy tą wyprawę. 

-Dobrze. Zatem Wybrańcu zacznij od wyciągnięcia nas z tej dziury nim coś nas dopadnie. - Snape zabrał im różdżki od razu po wejściu do Lasu, więc nie mieli czym sobie poświecić. Harry przeklął profesora w myślach. To miał być trening?! Z trudem wstał i po omacku okrążył jamę, w której się znaleźli. Nie znalazł niczego co pomogłoby im się wydostać. Po drodze potykał się o wiele korzeni, natomiast tutaj, jak na złość, nie było ani jednego. Wspinaczka nie wchodziła w grę, chyba, że jeden wykorzysta drugiego. Harry spojrzał w górę, było dość wysoko.. ale innego sposobu póki co nie widział.

-Podniosę Cię, może uda Ci się wydostać, okej? Potem jakoś mi pomożesz.

 -Nie dasz rady. - Draco również się podniósł. Podszedł do Harrego i spojrzał w górę. Gryfon miał go teraz na wyciągnięcie ręki. Stał tak blisko.. Harry odsunął się delikatnie by nie zrobić niczego głupiego. 

-Warto spróbować. - powiedział próbując się skupić. - Chodź.. - złożył ręce w koszyczek i lekko się pochylił. - Połóż tu nogę i złap mnie za bark. Na trzy wybije Cię do góry. - Draco chwilę mu się przyglądał. Harry wiedział, że analizuje to co chcą zrobić. Nie widział do końca jego twarzy, ale zdawał sobie sprawę, że znowu ma zaciśniętą szczękę.

-Spróbuj tylko mnie zrzucić. - ostrzegł go. - Mam już wystarczająco poobijane i obolałe ciało.  

-Nie śmiałbym. - Draco delikatnie złapał go za bark. Potem Harry poczuł jego nogę na rękach. - Gotów? 

Śmierć, która wszystko zmieniła[DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz