Harry nad ranem obudził się w złym humorze. Gdy na mapie zobaczył, że Pansy nadal jest w pokoju Malfoya jego zły nastrój pogłębił się. Miał ochotę podrzeć mapę na malutkie kawałki. Wrzucił ją szybko w kąt by tego nie zrobić, bo, co jak co, mogła mu się jeszcze przyznać. Spojrzał jednak na nią gniewnie, dając znak, że jeszcze wszystko może się wydarzyć.
Po co ta dziewczyna zostawała w pokoju ślizgona na całą noc? Nie ma swojego pokoju? Miała jakieś koszmary senne? Przeklinając w myślach Pansy, która stała się chwilowo jego wrogiem numer jeden, zaczął się przebierać. Potem rozpoczął poszukiwania książek na dzisiejsze zajęcia. Kopnął kufer, który nagle stanął mu na drodze, wściekle rzucił swoją koszulą, którą KTOŚ zakrył potrzebny mu egzemplarz, a następnie zrzucił Bogu ducha winną kołdrę, która nieposłuszne stanęła mu na drodze. Gdy wstał zdał sobię sprawę, że Ron i Neville wpatrują się w niego.
-Chyba ktoś tu dzisiaj wstał lewą nogą. - zażartował Ron. Rozbawiła go walka przyjaciela z kołdrą.
-Dobrze, że Ty dzisiaj wstałeś dobrze.- odburknął mu Harry.
-U.. to będzie naprawdę ciężki dzień. - dodał od siebie Neville. Harry nie podzielał ich poczucia humoru, przynajmniej nie w tym momencie.
-Wiecie co?! - spojrzał na nich wściekły. Nie rozumiał o co im chodzi i dlaczego akurat teraz muszą mu dogadywać. - Walcie się! - ruszył do drzwi. Wiedział, że jeśli zostanie jeszcze chwilę w tym pokoju, to kogoś uderzy. Dopiero co pogodził się z Ronem, więc potencjalnym kandydatem był Neville.
-Lepiej żeby z takim nastrojem nie spotkał Malfoya. - usłyszał wychodząc. Zacisnął mocno zęby, by się nie wydrzeć. Malfoy! Wiecznie ten pieprzony Malfoy, który nie zdaję sobie sprawy ile znaczy teraz dla Harrego! W końcu ocalił mu życie! I nie był takim złym człowiekiem, za jakiego wcześniej go uważał. Nie był też brzydki, chociaż Harry wcześniej nad tym się nie zastanawiał. Dopiero teraz zaczął oceniać w.. różnych kategoriach.
Nie czekając na nikogo udał się do wielkiej sali. Ostatnie dwa dni i tak jadał w samotności, więc kolejny posiłek w pojedynkę nie zrobi mu wielkiej różnicy. Podczas posiłku wpatrywał się w stół ślizgonów. Malfoya i Parkinson wciąż nie było. Pewnie leżą sobie w łóżku i cieszą się swoją obecnością i wspólnie spędzoną nocą, pomyślał z goryczą. Pomidor na jego talerzu już dawno stał się koncentratem, pomimo to nadal męczył go widelcem.
Harry nigdy nie czuł przyjemności ze wspólnej nocy z Ginny, dlatego nie było ich zbyt wiele. Spokojnie zliczył by ich zbliżenia na palcach jednej ręki.. Nawet nie mógł spróbować jakby czuł się przy innej dziewczynie, bo Ginny, Ron i Hermiona liczyli, że to tylko przerwa w związku, a nie zerwanie! Całe jego życie składało się z podjętych nie przez niego decyzji. Ciągle ktoś coś mu kazał robić. Jak nie wujostwo, to Dumbledore, albo Hermiona, czy nawet Ginny.. Rzucił wściekle widelec przed siebie. Przy Malfoy'u mógł robić to na co ma ochotę, chociaż nie było to całkiem bezpieczne.
-Pieprzony Malfoy. -burknął do siebie. Wyobrażał sobie jak te rzadko spotykane, stalowe oczy, wnikliwie wpatrujące się w ślizgonkę. Nad ranem jego włosy pewnie są w nieładzie i nie ma na nie zbyt dużej ilości żelu, przez co jasny kolor jest bardziej wyraźniejszy. Może nawet odcisnęła mu się na policzku poduszka? Czy też przygryza wargę słuchając jej opowieści? A może nie mają czasu na żadne pogawędki?!
-Harry, nie idziesz na zajęcia? - zagadnęła go Hermiona wychodząc. Była sama, bo po zdaniu relacji przez Rona, postanowiła, że spróbuje wypytać przyjaciela co go gryzie. Harry jeszcze raz spojrzał na stół ślizgonów, a potem westchnął. Szczęśliwi czasu nie liczą i jak widać nie muszą też jeść. Poczuł jak cała wściekłość go opuszcza. Jego życie od samego początku było skazane na porażkę.. Zresztą, co go w ogóle interesuje to, co oni wyrabiają? Mógł robić to samo z Ginny, ale zrezygnował..
CZYTASZ
Śmierć, która wszystko zmieniła[DRARRY]
FanfictionCzęsto jest tak, że za życia kogoś nie doceniamy. Nie myślimy nawet o tej osobie. Wszystko się zmienia kiedy ona umiera. Dociera do nas jak ważną rolę odgrywała w naszym życiu i jak źle będzie nam się żyło bez niej.. Niestety wtedy jest już za późn...