Znacie to uczucie kiedy na coś się zgodzicie, a potem szczerze tego żałujecie, ale jest już za późno?
Harry poznał to uczucie dokładnie o godzinie dwudziestej, kiedy zaczęła się akcja. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że nie ma już odwrotu. Serce podeszło mu do gardła. Miał wrażenie, że już słyszy śmiech Bellatrixe.
-Harry? Profesor Lupin czeka przed porterem. - czuł się jak w transie. Spojrzał na dziewczynę, która przekazała informacje. Nawet nie skontaktował kto to jest. Przecież i tak to się nie liczyło. Wczoraj zakładali, że albo dopisze im szczęście i ktoś akurat wtedy będzie wracał do wieży, albo profesor będzie musiał prosić obraz by zawołał Harrego, przez co nieco ewakuacja się wydłuży. Już na samym starcie dopisało im szczęście, wystarczyło tylko żeby ta dobra passa się utrzymała. Wstał bez słowa i ruszył w kierunku wyjścia.
-Wszystko w porządku Harry? - nogi miał jak z wiaty, a od nadmiaru emocji kręciło mu się w głowie. Śmierciożercy właśnie tu zmierzali. Nie słyszał pytania Hermiony. Mocne i przyśpieszone bicie serca zagłuszyło mu wszystko. Liczył, że na widok profesora poczuje się lepiej. Ale Lupin również wyglądał na zdenerwowanego i to nie dodawało mu otuchy, a pogłębiało jego stres.
-Chodźmy. - powiedział krótko profesor i ruszył przed siebie. Harry spojrzał w stronę z której mieli nadejść Śmierciożercy. Czuł niepokój, jakiś nieokreślony lęk. Intuicja podpowiadała mu, że źle robi, ale przecież ustali co mają robić po kolei. Obgadali jak to wpłynie na późniejsze wydarzenia. Nie mógł zostać z przyjaciółmi, bo tylko niepotrzebnie by ich naraził. Wcisnął ręce w kieszenie wstydząc się, że tak bardzo mu drżą. Po chwili ich marsz przerodził w bieg. Wspólnie mieli udać się do kryjówki w lochach, a potem profesor Lupin miał zawiadomić nauczycieli o ataku, o ile do tego czasu sami się nie zorientują. Harry nie chciał eskorty, ale został przegłosowany. Jego bezpieczeństwo miało być najważniejsze. Po za tym wszystko musiało wyjść w miarę naturalnie by nikt niczego nie podejrzewał. Zdrada Dracona mogła go słono kosztować, musieli uważać.
Profesor Lupin gwałtownie się zatrzymał i Harry z impetem wpadł na niego.
-Co się dzieje?
-Szzz.. - uciszył go profesor. Widać było, że czegoś nasłuchuje. Harry skupił się na odgłosach. Może to zabrzmi śmiesznie, ale doskonale wiedział do kogo należy stukot obcasów. Doskonale pamiętał to z ostatniego ataku. Za szybko, pomyślał zdezorientowany Harry, zdecydowanie za szybko! - Musieli zacząć szybciej. - powiedział Lupin jakby czytał w jego myślach. -Załóż pelerynę. Odciągnę ich.
-Co? Przecież..
-Nie ma czasu Harry, schowaj się, a potem idź do lochów. Nie zdejmuj peleryny rozumiesz? Nawet w środku.- głosy były coraz bliżej. Harry mógł protestować i wpaść w sidła Śmierciożerców, albo narzucić pelerynę i pozwolić profesorowi Lupinowi ryzykować. Wiedział, że ostatnim razem nauczyciel wyszedł z tego wszystkiego bez szwanku. Wyciągnął więc pelerynę i naciągnął ją na siebie, a potem ustawił się pod ścianą. Lupin poczekał aż zniknie i pognał z powrotem na górę. Harry starał się zapanować nad swoim oddechem. Bał się, że śmierciożercy usłyszą bicie jego serca, albo nerwowe sapanie. Chodź wcześniej tak nie myślał, teraz uświadomił sobie, że przy profesorze czuł się jednak pewniej.
-Nigdy nie lubiłam tej szkoły. - Beatrix wyłoniła się jako pierwsza. Jak zwykle, od góry do doła cała na czarno. Miała koronkową suknie do kostek, z długim rękawem. Na rękach przez koronkę wyłaniała się blada skóra. Wyglądała jakby nigdy słońca nie widziała, ale Harry podejrzewał, że to efekt długie pobytu z więzieniu. Za nią podążał Greyback, w skórzanej kurce oraz spodniach, lekko podziurawionych spodniach. Na twarzy, szyi i rękach znajdowało się zdecydowanie zbyt dużo włosów. Razem z nimi podążała jeszcze dwójka śmierciożerców w długich szatach i maskach. Do nozdrza Harrego dotarł niezbyt przyjemny zapach stęchlizny. - Była taka nudna. - Bellatrix ręką jeździła po ścianie, zostawiając na niej wyżłobiony ślad. Na szczęście robiła to na tej naprzeciwko Harrego. Jeśli nie zmieni strony za trzydzieści sekund będzie po wszystkim.
CZYTASZ
Śmierć, która wszystko zmieniła[DRARRY]
FanfictionCzęsto jest tak, że za życia kogoś nie doceniamy. Nie myślimy nawet o tej osobie. Wszystko się zmienia kiedy ona umiera. Dociera do nas jak ważną rolę odgrywała w naszym życiu i jak źle będzie nam się żyło bez niej.. Niestety wtedy jest już za późn...