Harry liczył, że teraz już pójdzie z górki. W końcu, w jego mniemaniu, najgorsze mają już za sobą. Nie pamiętał kiedy ostatni raz był tak szczęśliwy. Może po wspólnym, męskim wieczorze z Syriuszem odczuwał podobne szczęście? Poznawali wtedy siebie wzajemnie i chyba pierwszy raz miał okazje dowiedzieć się jak to jest mieć ojca. Chrzestnego co prawda, ale ojca. Święta u Weasleyów i troska Artura i Molly nie była temu równa. Syriusz był tylko i wyłącznie dla niego i ich naprawdę coś łączyło. W końcu to jego rodzice wybrali go na chrzestnego i po wielu latach mógł pełnić swoją funkcję. Syriusz był skarbnicą wiedzy o jego rodzicach. Harry uwielbiał słuchać jego historii. Ale uwielbiał też opowiadać mu o swoim życiu. Syriuszowi mógł powiedzieć wszystko. O tej sytuacji na pewno też by go poinformował. Harremu często brakowało Syriusza.
Szedł korytarzem do pokoju i aż kipiał ze szczęścia. Nie martwił się tym, że ktoś go zobaczy i dostanie szlaban. Dzisiaj nic nie było w stanie zniszczyć jego nastroju. Udało im się. Nie potrzebowali aż pół roku by Malfoy przeszedł na ich stronę. Zaoszczędzili dużo czasu, który mogli skutecznie spożytkować. Malfoy pracował teraz dla Dumbledore'a, walczyli po tej samej stronie. Harry miał ochotę krzyczeć ze szczęścia. Wiedział jednak, że nie może sobie na to pozwolić. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Był zadowolony również z faktu, że teraz będą częściej się widywać. Nie mógł się doczekać kolejnego spotkania i wspólnych ustaleń. Co prawda dostał najgorsze i najbezpieczniejsze zadanie, ale był dzisiaj w stanie to przełknąć.
Kiedy położył się do łóżka i przeanalizował jeszcze raz ten dzień, mimowolnie się roześmiał. Był naprawdę szczęśliwy. Tak bardzo bał się tego dnia, rozważał wszystkiego najgorsze scenariusze i nawet do głowy mu nie przyszło, że pójdzie tak łatwo.
Zasnął zaskakująco bardzo szybko. Harry miał problem z zasypianiem i wiedzieli o tym wszyscy w dormitorium. Nie raz i nie dwa budził się z krzykiem. Koszmary to była jego codzienność. Bojąc się tego co noc przyniesie, kręcił się po całym łóżku, niechcącą budząc współlokatorów. Ta noc jednak była inna. Zamknął oczy, a uśmiech dalej pozostawał na jego ustach. Usnął niemal od razu, a żaden zły sen go nienawidził.
Rankiem Ron ledwo go dobudził. Był zdziwiony, że jego przyjaciel tak dobrze śpi.
-Wymykałeś się w nocy, prawda? - zapytał kiedy już zostali sami w dormitorium. - Słyszałem, że dość późno wróciłeś.
-A, wiesz jak jest. Musiałem się przejść. - odparł Harry analizując jeszcze raz wczorajsze spotkanie. Kiedy wszedł do łazienki jęczącej Marty i zobaczył Malfoya, zrobiło mu się go szkoda.Domyślał się, że ślizgon chciałby z kimś pogadać, ale nie miał do kogo iść. Doskonale znał to uczucie.
-Mam nadzieje, że nie do Ginny.
-Nie. - odparł Harry szczerząc się. Kiedy usiadł koło Malfoya był pewien, że ten od razu zorientuje się z jego obecności. Ślizgon jednak nie wyczuł żadnego ruchu i nie słyszał jak bardzo wali Harremu serce. Siedzenie w ciszy z byłym wrogiem było ciekawym zajęciem. Harry uważnie przyjrzał się Malfoyowi, wcześniej nie bardzo mógł sobie na to pozwolić. Bliskość obnażyła Malfoya. Nie był już taki idealny. Jak każdy miał krosty czy lekkie zadrapanie po goleniu. Ron uważnie mu się przyjrzał.
-Czemu jesteś taki szczęśliwy? - Harry spojrzał na swojego przyjaciela wyrzucając na chwilę z głowy ślizgona.
-Ron, jest taki piękny dzień. Czemu miałbym być nieszczęśliwy?
-Serio? - Ron kiwnął głową za nim Harry się odwrócił i spojrzał na okno. Za oknem było szaro. Nie było szans dzisiaj na zobaczenia słońca. Po szybie spływały krople deszczy.
CZYTASZ
Śmierć, która wszystko zmieniła[DRARRY]
FanfictionCzęsto jest tak, że za życia kogoś nie doceniamy. Nie myślimy nawet o tej osobie. Wszystko się zmienia kiedy ona umiera. Dociera do nas jak ważną rolę odgrywała w naszym życiu i jak źle będzie nam się żyło bez niej.. Niestety wtedy jest już za późn...