ROZDZIAŁ 6

17 2 0
                                    

-Cześć Aniołku, jak się masz?

-Dziękuję, nie najgorzej- staram się mieć dobry nastrój, chociaż nie do końca mi się to udaje.

-Znowu miałaś zły dzień?- Vici przytula mnie i dodaje -W szkole nie wyglądałaś najlepiej, ale myślałam, że ci przejdzie...

-Taa... Nie mam dzisiaj humoru. Kogo ja chcę oszukać?

Victoria roześmiała się tak dziewczęco i rześko, że nawet ja wymusiłam lekki uśmiech. Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę. Moja Ukrainka jest zawsze roześmiana i tylko ona potrafi przywrócić mi humor, kiedy nic innego nie jest w stanie tego dokonać. Kiedyś byłam taka jak ona, nigdzie nie dostrzegałam zmartwień i zawsze znajdowałam wyjście z trudnej sytuacji. Teraz niemal wszystko sprawiało mi ból. Nie mam na myśli jedynie tego fizycznego. W środku czuję, że coś tracę i to nigdy już nie powróci, a mimo że staram się zapełnić głowę i czas wszystkim, co tylko możliwe, żeby nie mieć chwili wolnego, aby nie dopuszczać do siebie złych myśli, to one i tak powracają. Na szczęście mam u swego boku Victorię.

-No to co dalej robimy?- zaczęła zastanawiać się moja towarzyszka -Wiem! Mam świetny pomysł! Idziemy na pizzę, a później trochę się zabawimy w naszym ulubionym parku. Nie masz ochoty na skatepark? Bo ja owszem. Weźmiemy deski albo posiedzimy, jeżeli tylko chcesz...

-Przepraszam cię, ale naprawdę nie wiem, czy wystarczy mi sił na to wszystko, chociaż masz doskonałe pomysły- westchnęłam i pomyślałam o naszych wspólnych wypadach na miasto, kiedy rzadko starczało czasu, aby zrobić to, co sobie zaplanowałyśmy. Znamy się właściwie od zawsze i nie wyobrażam sobie życia bez niej. W towarzystwie samych chłopaków zwariowałabym prędzej czy później, a Vici była moją odskocznią w dziewczęcy świat mody, urody i piękna, czyli tego, czym się raczej chłopcy nie interesują.

W końcu jednak wybrałyśmy się na moją ulubioną pizzę. Nie przepadam za kurczakiem i w ogóle za mięsem, bo wywołuje u mnie obrzydzenie , więc wybrałam wersję wegetariańską w przeciwieństwie do mojej przyjaciółki, która kocha jeść i niczym się nie przejmuje, a i tak wygląda pięknie. Nie mam pojęcia, jak udało mi się przeżyć w tak mięsożernej rodzinie, gdzie codziennie na obiad był filet lub schabowy. Może właśnie dlatego mięso mi zbrzydło?

-Chciałabym kiedyś założyć własną restaurację- powiedziała ni z tego ni z owego Victoria.

-Ty? I co byś w niej serwowała?

-Same dobre rzeczy- odpowiedziała jak zwykle mało konkretnie, ale za moment się poprawiła -Frytki, hamburgery, pizze, kebaby, hot-dogi...

-Bleee!!!- wzdrygnęłam się -To ja bym tam nigdy nie przyszła.

-Ach, przestań! Otwarcie nie mogłoby cię ominąć, a później to już pal licho!

Roześmiałyśmy się po tych słowach i dzięki nim poczułam, że żyję. Są osoby, które wierzą, że uda mi się doczekać świetlanej przyszłości. Zastanawiam się, czy ja zaliczam się do ich grona.

-Ja mam nieco bardziej wybredne wymagania...- zamyśliłam się, tracąc poczucie humoru.

-No tak, zapomniałam, że taka mistrzyni jak ty nie może jadać fast-foodów- Vici cały czas myślała o swoim biznesie w roli założyciela świetnej restauracji.

-Wiesz co?- zapytałam już zupełnie poważnie, a ona wreszcie przestała się śmiać.

-Co jest?

-Ja to bym chciała, żeby ktoś o mnie zawsze pamiętał...

-A ja? Myślisz, że kiedykolwiek zapomnę?- objęła mnie ramieniem i pogłaskała po włosach.

-Nie wiem...

Kiedyś mnie znajdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz