ROZDZIAŁ 24

5 1 0
                                    

Czy pozostała mi jeszcze jakaś nadzieja? Dni zlewają się ze sobą niemiłosiernie, a ja zaczynam tracić poczucie czasu i gdyby nie kalendarz, nie wiedziałabym kompletnie, jaki mamy dzisiaj dzień? Każdego ranka budzę się z myślą, że być może to mój ostatni wschód słońca? Lekarze niewiele mówią. Od pielęgniarek mogę jedynie usłyszeć słowa otuchy, lecz żadnych konkretów, których się jedynie domyślam. Łudzę się, że lekarz przekazuje informacje o moim stanie zdrowia tacie, ale do licha, jestem przecież pełnoletnią osobą. Na pewno jednak nie znaleziono dawcy i ta wiadomość mi wystarcza... Co mi po nieustannych badaniach i dociekaniach wszystkich wkoło, skoro nic z tych rzeczy nie przyniesie pozytywnych efektów i nie wrócę do zdrowia?

Po dwóch tygodniach bezużytecznego marnowania czasu w szpitalnej sali dochodzę do wniosku, że jest mi wszystko jedno. Przerażają mnie takowe myśli, ale muszę przyznać, że są prawdziwe. Już od dawna przestałam wierzyć w cud dla siebie. Wiem, że sytuacja jest beznadziejna. Czuję się niemal jak wrak człowieka. Mam zbyt mało siły, aby samodzielnie wykonywać podstawowe czynności i to mnie również przeraża, co chyba nie jest normalne dla osoby, której życie stało się obojętne? Sama już nie wiem i gubię się w tym wszystkim. Mam u boku wspaniałą rodzinę i cudowną przyjaciółkę, ale odnoszę wrażenie, że to wciąż zbyt mało. Nie chcę nikogo ranić, ale jednocześnie pragnę, aby mój stan zaniepokoił większą ilość osób.

Do diabła z nimi wszystkimi! Czasami mam ochotę zerwać kroplówkę, uciec stąd i umrzeć jak zbrodniarz na odludziu, aby nikt mnie nie szukał, nie odwiedzał i nie płakał, bez sensu zadając sobie pytanie, dlaczego? A tak naprawdę, jak to będzie? Dochodzę do wniosku, że można jednocześnie śmiać się i płakać w najgorszych chwilach. Ja akurat jestem do tego zdolna... Chyba jednak wolałabym bliskość podczas najtrudniejszych momentów w życiu niż bezuczuciowy pogrzeb z tysiącem gości...

Boże, jak to jest? Co to za uczucie, odejść? Czy to boli? Czy będę wiedziała, kiedy moje serce przestanie bić i będę mogła się na to przygotować? Tyle pytań tłumię w sobie, ale jedno stwierdzenie jest teraz najważniejsze i tak trudno mi się z nim pogodzić... Boję się...

Tego popołudnia tata oznajmia mi przez telefon, że ma dla mnie niespodziankę. Aż struchlałam na samą myśl. Czy to wiadomość od znalezionego dawcy, który jednocześnie jest ostatnią deską ratunku? Obawiam się jednak, że to nie to, bo wówczas powiedziałby od razu albo dostałabym informację od lekarza. Nie robię więc sobie większych nadziei, ale cieszę się jak małe dziecko, kiedy tata pojawia się przy moim łóżku z uśmiechem na twarzy.

-Przyprowadziłem ci gości- oznajmia, a moja mina na zmianę pochmurnieje i się rozchmurza. Goście mogą być jednocześnie wielkim wyzwaniem, ale również ukojeniem dla spragnionej przyjaciół duszy -Wejdźcie, proszę!

Wtedy do środka wkroczyła dwudziestka moich kolegów i koleżanek z klasy. Myślałam, że zaraz się rozpłaczę. Nie miałam pojęcia, kogo się spodziewać? Nasza rodzina nie jest zbyt wielka, dlatego, kto tylko mógł już zjawił się u mnie, ale cała klasa?

Wszyscy zaczęli się ze mną witać, a ja wcale nie czułam gniewu ani nie miałam pretensji do taty, chociaż nie wiem, czy zgodziłabym się na tę wizytę, gdybym wiedziała o niej wcześniej. Ukrywałam w sobie tęsknotę i nie chciałam się z nikim dzielić własnym bólem, lecz teraz zrozumiałam, że niepotrzebnie miałam jakiekolwiek obawy, ponieważ łaknęłam czyjejś obecności.

W istocie spotkanie nie trwało długo. Niemal każdy przyniósł drobny upominek, za który byłam wszystkim wdzięczna. Na pewno byli co najmniej zdziwieni, kiedy dowiedzieli się o moim stanie, ale przecież nie mogłam nikomu wcześniej powiedzieć, bo chciałam żyć normalnie! Podobno moja wychowawczyni również chciała mnie odwiedzić, ale coś jej wypadło...

Kiedyś mnie znajdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz