ROZDZIAŁ 11

4 1 0
                                    

2 lata wcześniej...

Dzisiaj nie wracam do domu po lekcjach. Mamy 20 grudnia i właśnie te kilka dni przed świętami w naszym liceum odbywa się koncert bożonarodzeniowy. Muszę przyznać, że mam lekką tremę, ponieważ zostałem wytypowany do wykonania kawałka na gitarze. Nie byłem szczególnie chętny, ale kiedy pani Kalinowska zobaczyła mnie jakiś czas temu z gitarą w szkole, to nie miałem nawet możliwości odmówić. W istocie nigdy nie uczyłem się profesjonalnie u jakiegoś nauczyciela, ale tak jakoś wyszło, że umiem. Później wyrzucałem sobie, po co ja wziąłem wówczas instrument do szkoły, ale od razu po zajęciach szedłem do ojca i nie chciałem się wracać do domu.

A może i dobrze się stało, bo dzięki temu niewinnemu występowi udało mi się opuścić kilka lekcji ze względu na próby i nauczyciele inaczej już na mnie patrzyli. Już nie byłem normalnym Danielem Świtajem, a Grającym Danielem Świtajem.

Kiedy wychodzę z ostatniej lekcji, od razu kieruję się do szatni, aby przebrać się w garnitur i wszystko przygotować. Mam całkiem sporo czasu, ale uznałem, że nie ma sensu wracać do hałaśliwego domu i niepotrzebnie psuć sobie nerwy przed koncertem. Teraz najważniejsza była gitara. Upewniam się, czy wszystko zabrałem i kieruję się do sali gimnastycznej, która świeci pustkami. Woźny ustawia krzesełka i przygotowuje nagłośnienie, więc proponuję mu pomoc. Została jeszcze godzina, więc na pewno za moment zaczną pojawiać się pierwsi młodzi artyści. Dotychczas jednak wolałem się do czegoś przydać, ale mężczyzna w średnim wieku uśmiechnął się tylko.

-Taki elegancik to powinien w morzu perfum się tarzać, a nie nosić sprzęt, bo zaraz się ubrudzisz albo...- zażartował i machnął ręką.

Nie to nie.

Po chwili ujrzałem znajome twarze dziewczyn z chóru, ale do żadnej z nich nie podszedłem. Dawno nie widziałem takich laleczek z toną makijażu na twarzy. Strasznie mnie to odstręczało. Nie miałem tutaj w ogóle wielu znajomych, bo żaden z moich kolegów nie "bawił się" w takie rzeczy. Ja nie narzekam, ale pierwszy raz od bardzo dawna czuję się samotny. Na próbach było inaczej. Zawsze wszystko szybko, szybko, więc nie miałem czasu nawet się nudzić.

Ani się obejrzałem już byliśmy za prowizorycznymi kulisami, czekając na rozpoczęcie, a mnie coś ukłuło w środku. Boże, ja nie dam rady. Starałem się zająć myśli wszystkim innym, tylko nie stresem. Na sali zbierali się widzowie, więc wypatrywałem kogoś znajomego. Ode mnie nie było nikogo, bo mama oczywiście stwierdziła, że jest zbyt zajęta i nie ma z kim zostawić Marysi. Jasne... Tata natomiast jeszcze był w pracy. W sumie to mnie nawet ucieszyło, bo nikt mnie nie będzie oceniał.

Nagle za kulisy wbiega Aniela. Kurczę, w ogóle o niej zapomniałem z tego wszystkiego!

-Przepraszam za spóźnienie!- krzyczy zziajana do Kalinowskiej.

-Jezu, Kruszwicka, prawie zawału przez ciebie dostałam.

-Przecież przeprosiłam.

Najpierw biegnie przywitać się do koleżanek z chóru i przygotować do występu, a kiedy już koncert się rozpoczyna, podchodzi do mnie.

-Cześć- szepce mi do ucha, ale ja mimo to aż podskakuję, ponieważ naszła mnie od tyłu.

-Nie strasz- odburknąłem bez przywitania.

-Sorry. Co tak sam stoisz? To do ciebie niepodobne.

-A z kim mam teraz stać? Z tymi lalkami z twojego chórku albo przemalowanymi aktorzynami?- mówię dość obcesowo, ale po chwili żałuję, że nie ugryzłem się w język -Nikt z moich kumpli nie plącze się w takie ceregiele. Sam żałuję, że się zgodziłem- dodaję.

Kiedyś mnie znajdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz