3 lata wcześniej...
-Chodź grać, piękna pogoda, co tak będziesz w domu siedział?- w drzwiach stoi Mikołaj i prawie na siłę próbuje mnie wyciągnąć na dwór.
-Dobrze, już dobrze- mówię pod nosem -Zaraz przyjdę.
-Tylko proszę nie za pół godziny, gościu. I tak brakuje nam jeszcze jednego zawodnika.
Szybko się ubieram i wychodzę na zewnątrz. Od razu zauważam, że jest nieparzyście. Chłopaki głowią się więc, co tu wykombinować. Podsuwam im Anielę, lecz oni twierdzą, że wczoraj nie wyszła, bo jest przeziębiona i są marne szanse na to, że dzisiaj się pojawi.
Mamy kwiecień i pogoda zaczyna się rozkręcać, a ta dziewczyna choruje. Oczywiście zdarza się, zwłaszcza, że ona zalicza się raczej do chorowitych osób, ale uważam, że jednak warto spróbować. Niedługo musi przecież wrócić do szkoły, a skoro nikogo innego już dzisiaj nie damy rady namówić, to nie mamy nic do stracenia.
-Idzie ktoś ze mną?- pytam zgromadzonych -Spytać jej nie zaszkodzi, a kto wie, może już lepiej się czuje? W taką pogodę nic jej nie grozi.
Razem ze mną udaje się Wiktor. Pukamy do drzwi i czekamy na odpowiedź. Po chwili słyszymy jakieś kroki i w wejściu staje Aniela, wcale nie wygląda na chorą.
-Cześć- odzywam się pierwszy - Grasz w nogę?- od razu przechodzę do rzeczy.
-Wiecie, chłopaki, że byłam przeziębiona i nie chcę pogarszać swojego stanu zdrowia...
-Przestań już, przecież widzimy, że już wyzdrowiałaś- odzywa się Wiktor.
-W poniedziałek wracam do szkoły, ale nie chciałabym kusić losu.
Aniela sprawia wrażenie, jakby jej się po prostu nie chciało, ale ja nie zamierzam tego tak zostawić.
-No chodź, Anielka, zagramy szybki meczyk i do domku- robię maślane oczy, aby ją przekonać i jednocześnie trochę zdenerwować.
-No nie wiem, uwierzcie mi, że naprawdę bym wyszła, ale...
-To chodź!
-No dobra, skoro tak bardzo wam zależy, to może zaraz przyjdę- decyduje się w końcu i zanim zdążyła zamknąć drzwi, mówię:
-Ale może czy na pewno?
Dziewczyna kręci głową i trzaska drzwiami, a ja głośno się śmieję.
-Spokojnie- zwracam się do kolegi -Za chwilę się pojawi.
Co prawda musieliśmy zaczekać kilkanaście minut, ale w końcu nasza towarzyszka dołączyła do nas i rozpoczęliśmy rozgrywkę. W każdej drużynie było po pięciu zawodników. Ja stanąłem z przodu, aby poprowadzić swoich kompanów. Strzelaliśmy do bramki, w której stała Aniela. Nie chcieliśmy jej tam postawić, lecz ona się upierała, a więc wylądowała w obronie. Jak na dziewczynę jest dość wysoka. Muszę przyznać, że na początku całkiem nieźle sobie radziła i wybroniła kilka piłek, ale podczas akcji sam na sam z Maćkiem okazała się bezradna i nie udało jej się nie dopuścić do celnego strzału. Po pół godzinie robimy sobie przerwę i siadamy na trawie.
-Masz coś do picia?- dobiega do mnie nasza zziajana bramkarka.
-Nie dla psa kiełbasa!- wykrzykuję z triumfem, śmiejąc się głośno.
-No weź, Daniel, a zresztą, nie to nie- krzywi się i odwraca na pięcie -Mikołaj!
-Ej, panienko, zaczekaj, przecież ja żartowałem! Mam dwie butelki wody!
Aniela jednak udaje, że mnie nie słyszy, idąc w przeciwną stronę. Zrozumiałem, że się wkurzyła, ale nie zawracam sobie tym głowy i wracam na boisko.
CZYTASZ
Kiedyś mnie znajdziesz
Teen FictionDwójka młodych ludzi, którzy są zupełnie różni, lecz coś ich łączy. Potrzeba jednak tragicznych sytuacji życiowych, aby w tym zwariowanym świecie odnaleźli siebie. To opowieść o miłości i przyjaźni dla osób,które oczekują wielu wzruszeń i poszukują...