ROZDZIAŁ 16

10 1 0
                                    

-Daniel! - krzyczy głośno Maryśka.
-Co znowu? - denerwuję się, bo moja siostra marudzi już od godziny, a ja nie mam pojęcia, czym mogę ją zainteresować.
-Nudzi mi się...
-No co ty nie powiesz, młoda- wzdycham.
Myślę, że kompletnie nie nadaję się na niańkę dla dziecka. Mama pojechała na zakupy, ostrzegając wcześniej, że nie wróci szybko. Chcąc nie chcąc, musiałem zostać z Marysią, wiedząc niestety, jakie trudne zadanie stoi przede mną.
-A może obejrzymy sobie jakąś fajną bajkę? Co ty na to? - proponuję z uśmiechem, ponieważ mam już dość przebierania jej laleczek i wycierania lepkich plam po słodyczach ze stołu.
-Bajki są dla dzieci... - wykrzywia się niezadowolona.
A kim ty jesteś, do cholery? Dorosła?
W środku aż się we mnie gotuje, ale nie chcę tracić równowagi, więc pytam:
-A co nie jest dla dzieci, twoim zdaniem?
-Cytanie ksiązek jest dla duzych dzieci jak ja- mówi dumna z siebie, a ja tylko kręcę głową, przecież sama ich nie przeczyta...
-Moja droga, sama książeczek nie dasz rady przeczytać, a w telewizji jest wiele świetnych programów dla osób w twoim wieku.
-A ja chcę, zebyś mi pocytał!
-Marysiu, ja nie mogę, bo... - jąkam się - Muszę coś załatwić. W sumie to muszę się uczyć do szkoły, wiesz? Już się z tobą bawiłem, więc proszę, usiądź grzecznie w miejscu i zajmij się sobą, dobrze? - mam już jej serdecznie dosyć, ale wiem, że muszę działać po dobroci, bo inaczej się rozpłacze i nici z mojego świętego spokoju.
-Plosee, Daniel, pocytaj ze mną twoją ksiązkę! - młoda jednak nie odpuszcza. Znam ją na tyle dobrze, aby wiedzieć, że moje gadanie na nic się nie zda. Będę mądrzejszym starszym bratem i się nią zajmę jak tam sobie życzy, ale matka niech już lepiej szybko wraca.

Siadam z Manią na kanapie i wyjmuję jakąś swoją książkę z dzieciństwa. To jest chyba Scooby Doo. Znajdują się w niej duże obrazki, więc pięciolatka jest zachwycona. Opowieść o duchach pochłania ją do reszty i muszę przyznać, że nawet sam się wyciągnąłem.

Siedząc z siostrą na kolanach, na początku nie jest mi wygodnie, ale po pół godzinie to już wszystko mi jedno. Mała wierci się, ale ja nie przestaję czytać. W końcu łapię się na tym, że mi się to spodobało. Chociaż nie przepadam za dziećmi, a za tym jednym w szczególności, to jednak jesteśmy rodziną i miłość do tego urwiska jest samoistna. Nie mógł bym jej nie nawidzić czy zrobić krzywdy, chociaż ona bardzo często potrafi nieźle grać mi na nerwach.

Gdy jednak opowieść się kończy, ja już bardzo pragnę powrotu mamy, która zniknęła na kilka godzin. Siedząc jeszcze chwilę w salonie, zauważam przez okno, wychodzącą z domu Anielę. Tak! Ona jest dziewczyną i kocha dzieci, a to już jest jakiś plan na resztę dnia. Może będzie w stanie mi pomóc z Marysią?

Wybiegam z domu, zostawiając siostrę na moment i podchodzę do dziewczyny.
-Hej- witam się uśmiechnięty- Gdzie idziesz?
-O to ty, Daniel... - Aniela wydaje się zaskoczona tym nieprzypadkowym spotkaniem - Ja idę do Vici, a o co chodzi?
-Wiesz, bo mam taki mały problem - przewracam oczami i pokazuję na palcach, jakiej wielkości - Dosłownie tyci.
-To znaczy? - dziewczyna nie wydaje się szczególnie zadowolona z moich informacji.
-Jestem z siostrą w domu. Sam- zaznaczam - Mama pojechała chyba na jakieś gigantyczne zakupy, a ja już wykorzystałem wszystkie swoje zasoby energii i kończą mi się pomysły. Nie chciałabyś mi pomóc? - robię maślane oczy, choć wiem, że skoro Aniela ma inne plany, to nie będzie ich dla mnie zmieniała.
-Sorry, ale nie za bardzo mam czas- odpowiada dość obcesowo, jak się zresztą spodziewałem - Ale może spróbuj ją uśpić, a będziesz miał spokój. Niech się naje, a potem jakaś kołysanka i lulu- po tych słowach pierwszy raz w tym dniu widzę na jej twarzy uśmiech.
-Oj to nie będzie takie łatwe jak myślisz.
-Nie wątpię, ale teraz już spadam, bo zaraz się spóźnię. Narka!
-No cześć- mówię zrezygnowanym głosem, bo nie tego się spodziewałem, ale przecież nie mogłem jej zatrzymywać. Miała inne plany, a ja czasem samoistnie szukam z nią kontaktu. Czemu czas biegnie tak szybko? Chciałbym móc go cofnąć do momentu, kiedy byliśmy dziećmi i mogliśmy grać razem w nogę do nocy, śmiać się i ganiać po osiedlu. Mam wrażenie, że ona zamknęła się na mnie. Ale co ja takiego zrobiłem?

***

Nie wiem, dlaczego, ale strasznie nie chciało mi się z nim gadać. Źle się czuję z tą myślą, lecz wiem, że jest prawdziwa. Często miewałam o Danielu gorsze zdanie, ale czy teraz również chodzi o jego głupie pomysły? Dziwnym doznaniem jest niepewność, co do własnych uczuć. W gruncie rzeczy to dobry chłopak i świetny kumpel. Jeszcze niedawno rzucilabym wszystko, aby się z nim spotkać, pożartować i pomóc, jeśli tylko byłabym w stanie. Teraz jednak nie chciało mi się z nim w ogóle rozmawiać. Uraził mnie czymś i czuję się zawiedziona. Nie jestem głupia! Z niego wyrósł drań, który tylko przede mną zgrywa aniołka i bohatera, a kiedy nie patrzę, wraca do swojej dawnej natury. Nie chcę być jego popychadłem. Myślałam, że przyjaźń działa w dwie strony.

Zapomniałam na dodatek, że jeszcze muszę wstąpić do szpitala po kolejne wyniki. Tym razem jednak nie mam zamiaru na żadne pogaduszki z lekarzem. Wchodzę, wychodzę i nara. Nie będę spędzać w tym okropnym budynku więcej czasu niż tylko jest to konieczne.

Jak się spodziewałam-wynik niezadowalajacy. Niech to szlag! Diabli by was wzięli, cholerni lekarze! Dlaczego Bóg tak się nade mną mści? Co ja takiego złego zrobiłam?

Już zbiera mi się na płacz, ale przecież nie będę płakać. Idę ulicą, wycierajac nos o rękaw. Wreszcie docieram do domu Victorii.
-Co jest, kochana? - mówi od razu na wejściu bez żadnego przywitania, widząc mój stan.
-Mam dosyć.
-O Boże...
-Przepraszam, ale musimy już złamać naszą zasadę i porozmawiać o chorobie- szepcę, wtulona w śliczną sukienkę przyjaciółki.
-Oczywiście, że tak- Vici nagle sztywnieje - Ja tylko chciałam, abyśmy żyły normalnie... Przepraszam...
-Nie masz, za co. Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem, ale ja już tak długo duszę to w sobie- łkam cały czas w jej objęciach.
-W takim razie w porządku- mówi, spokojnie, gładząc mnie po rzadkich włosach - Wysłucham od początku do końca.
-Jest bardzo źle...

***

Dziękuję Wam, kocham mocniutko! Nie zapominajcie do mnie wpadać! Będę urozmaicać opowiadanie, później również będzie kolorowo. Zapraszam!

Kiedyś mnie znajdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz