ROZDZIAŁ 17

9 1 0
                                    

Budząc się rano, czuję chłód. Zbliża się koniec września, a to zwiastuje już coraz bliższą obecność jesieni. Wstaję i zamykam okno. Wiem, że spanie przy otwartym może być już ryzykowne, ale ja kocham wdychać nocą chłodne powietrze i nikt nie ma prawa mi tego zabronić.

Humor mam doskonały. Jest niedziela, a to oznacza brak jakichkolwiek obowiązków, a na dodatek zbliżają się moje urodziny! Zawsze ten dzień był pełen refleksji i zadumy, lecz kiedy opadały już negatywne emocje, to przykre wspomnienia odchodziły na drugi plan i liczyłam się tylko ja. W końcu dzień moich urodzin jest również dniem śmierci mamusi, której nie było mi dane poznać... Często widzę w chwilach zwątpienia smutek w oczach taty, który bardzo za nią tęskni, lecz zawsze podnosi się myśląc, że my nic nie widzimy, ale prawda wygląda inaczej. On zawsze stawia nas na pierwszym miejscu i zazwyczaj nie patrzy na własne dobro. Ja nie potrafię tęsknić za rodzicielką, ponieważ nie mam z nią żadnych wspomnień. Nawet chłopaki pamiętają jej twarz jak przez mgłę. To nie zmienia jednak faktu, że zawsze marzyłam o mamusi. Nawet chciałam, aby tata ożenił się drugi raz, lecz on zawsze twierdził, że nie mógłby, a całym jego światem jesteśmy my. W istocie nie nacieszyli się z mamą długim małżeństwem, lecz być może nie spotkał nikogo innego z kim chciałby poukładać resztę życia.

Po jakimś czasie cały dom budzi się do życia. Wszyscy mają wolne, więc niedzielnym zwyczajem, leniwie przygotowujemy się do kościoła. Wchodzę do kuchni i nastawiam czajnik. Na korytarzu spotykam Adriana, który, ledwo powłócząc nogami, dobija się do łazienki, z której właśnie korzysta Krystian.

-Pośpiesz się, bo się zaraz posikam!- krzyczy do brata.

-Moment! Już kończę się golić.

Zawsze jest tak samo. Tata na pewno zajął drugą łazienkę i tyle w temacie, a jednak te prowizoryczne czynności sprawiają mi radość. Ile bym oddała, aby mieć pewność, że będę mogła się nimi cieszyć jeszcze przez długie lata. Tymczasem jesteśmy coraz starsi. Bliźniacy niedługo pewnie opuszczą dom rodzinny, a ja zostanę z tatą sama. Nie łudzę się szczególnie na to, abym szybko znalazła sobie chłopaka. Aż wstyd się przyznać, ale nigdy jeszcze się nie całowałam i nie byłam na randce, choćby z największym szkolnym świrem!

Nie wiem nawet, czy będzie dane mi przeżyć wielką miłość i czy zdążę się zakochać...

Nie chcę jednak dzisiaj o tym myśleć. Jestem szczęśliwa, że dożyłam kolejnej w życiu niedzieli, a już za dwa dni moja osiemnastka!

Przygotowuję śniadanie dla całej rodziny, a nigdy nie było to proste zadanie, lecz zdążyłam się już przyzwyczaić do gigantycznych porcji oraz wybrzydzania w kuchni, w której od jakiegoś czasu to ja rządzę, bo mam już dość schabowych na obiad! Teraz jemy zdecydowanie więcej warzyw i nasza dieta jest urozmaicona, chociaż nie każdemu się to podoba...

Za piętnaście dwunasta wyjeżdżamy z domu, aby zdążyć na sumę. Mam na sobie zwiewną sukienkę w panterkę i czarne półbuty na obcasie. Narzuciłam na ramiona jesienną kurtkę, a skrócone włosy odrzuciłam do tyłu, nie układając ich szczególnie. Nie ma to dla mnie w ogóle znaczenia. Poza tym wieje wiatr, więc nawet liczne zabiegi fryzjerskie nie pomogłyby utrzymać ich w spokoju.

W świątyni widzę wiele znajomych twarzy. Wśród ministrantów jest oczywiście Daniel, który z pewnością mnie zauważył, bo uśmiecha się, chociaż ja niezbyt mam na to ochotę. Postanawiam jednak odpuścić i odesłać uśmiech, bo muszę przyznać, że nie potrafiłabym się na niego długo gniewać. Jego śmiech zawsze sprawiał, że samoistnie się rozweselałam.

Po mszy udajemy się na cmentarz parafialny. Często tutaj bywam i rozmawiam z mamą, chociaż kiedy tak sobie pomyślę, to od ostatniej wizyty minęły chyba ze dwa miesiące i robi mi się naprawdę głupio. Tak, jakby mamusia mnie obserwowała, w co nieskrycie wierzę, i miała mi za złe moją obojętność wobec niej. To w końcu ona dała mi życie, choć nie mogła mnie wychować.

Kiedyś mnie znajdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz