ROZDZIAŁ 23

4 1 0
                                    

Po rozmowie z Anielą jestem wstrząśnięty i nie mieści mi się w głowie sens tego, co powiedziała. Jest mi przykro i ponownie czuję się bezradny, ponieważ nie mogę nic zrobić. Oczywiście w nocy nie śpię, kłócąc się z najgorszymi myślami. Nad ranem z pół snu wyrywa mnie wrzask Piotrusia, a zaraz potem płacz Marysi. Wstaję, aby pomóc mamie. Nieważne, że jest 5.00 rano.

Wchodząc do sypialni, zauważam mamę karmiącą piersią. W pokoju obok Adam stara się spać przytulony do Marysi, choć ta krzyczy, że nie ma na to ochoty i jest głodna.
-Śpij, córcia. Jeszcze nie wstajemy- mówi do niej, lecz ona mimo wszystko się wyrywa, nie wykazując zainteresowania snem.
-Ja się nią zajmę- mamroczę, uchylając drzwi do pokoju - Mania, chodź, zrobię ci coś do jedzenia.
-A jak tam sobie chcesz, to jest niedobre dziewuszysko.
Adam nawet się na mnie nie spojrzał, tylko odwrócił na drugi bok. Postanowiłem się nim nie przejmować, a jednocześnie odciążyć mamę, która ma nieustannie ręce pełne roboty. Nie wkurza mnie to jednak tak bardzo, jak kiedyś, bo pragnę, aby nic się nie zmieniało. Cieszę się każdą wspólną chwilą i nie mam zamiaru narzekać. Najważniejsze, że wszyscy są zdrowi, a mój mały braciszek doszedł do siebie szybciej niż się spodziewaliśmy, a to mogła być tylko Jego zasługa.

Mimo że jest tak wczesna pora, robię śniadanie dla wszystkich. Marysia zajada kaszkę mannę, a ja przygotowuję nawet kanapki do pracy Adamowi. Niech wie, że czegoś jednak jestem warty. W tej chwili, jak nigdy wcześniej, rodzina jest dla mnie najważniejsza i nie chciałbym, aby coś się między nami popsuło.

Wychodząc do szkoły, przypominam sobie, że dzisiaj ma się odbyć koncert z okazji dnia nauczyciela. Został on co prawda trochę przesunięty z powodu nieobecności któregoś z wychowawców, lecz w końcu ma dojść do skutku. Mam zagrać rockowy utwór na gitarze, którego nigdy przedtem nie prezentowałem publicznie. Stresuję się, chociaż wydaje mi się, że nie tak bardzo jak kiedyś. Ostatnio zawsze miałem u swego boku Anielę, która mnie wspierała i muszę przyznać, że z nią czułem się raźniej. Nigdy nie przestała we mnie wierzyć, ale obawiam się, że po naszej ostatniej rozmowie wszystko się zmieni, chociaż nic nie powinno zaważyć na naszej przyjaźni. Ale owszem, Aniela się nie zjawia. Oczywiście boję się, że coś może być nie tak, ale z drugiej strony, może po prostu mnie wystawiła. Mnie i wszystkich innych... Nie chcę o tym myśleć w ten sposób, ale mam różne obawy. Dochodzę do wniosku, że już chyba wolałbym, żeby świadomie nie przyszła, aniżeli zatrzymało ją jakieś nieszczęście.

***

Kolejne badania i kolejne beznadziejne wyniki. Mam już wszystkiego dosyć, chciałabym móc wyjść z własnej skóry i zostawić gdzieś po drodze to zabrudzone od środka ciało, jednocześnie zostawiając za sobą całą przeszłość i rozpocząć życie od początku. Co mi z tego, że wierzyłam? Co z tego, że miałam ciągłą nadzieję, skoro to na nic się nie zdaje? Nie pamiętam już, który raz dostaję złe wieści od lekarza i nawet nie spodziewam się dobrych. Ostatnio chciałam żyć jak normalny człowiek i przede wszystkim zapomnieć i nie dać nic złego po sobie poznać, lecz odkąd powiedziałam prawdę Danielowi i mimo że ufam, iż nie powie nikomu, to czuję, jakby ktoś odkrył moje karty, a tajemnica została wyjawiona. Być może nie będę już przez niego traktowana tak, jak kiedyś? Być może zacznie dostrzegać we mnie jedynie chorobę?

Nie ukrywam, że znowu czuję się źle i jakkolwiek wykrzesałam z siebie podczas urodzin największą dawkę entuzjazmu, tak teraz uszło ze mnie całe powietrze. Siedzę w dobrze mi znanym gabinecie lekarskim i zastanawiam się, czy coś się tutaj zmieniło, odkąd moje wizyty zaczęły być regularne. Dochodzę do wniosku, że niezbyt wiele. Jedynie staremu lekarzowi doszło kilka zmarszczek na czole.

-Panno Kruszwicka- wzdycha głośno z nosem wetkniętym w moje wyniki -Jak pani samopoczucie?

-Źle- wzruszam ramionami, nie wysilając się na chociaż odrobinę uprzejmości.

Kiedyś mnie znajdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz