ROZDZIAŁ 19

9 1 0
                                    

-To co masz zamiar podać, moja droga? - pyta mnie tata, podczas gdy oboje siedzimy przy stole i planujemy menu na najbliższy weekend, który ma być jedyny w swoim rodzaju. Moja impreza osiemnastkowa, chociaż wyprawiana w domu, będzie najlepsza na świecie. Goście już potwierdzili swoje przybycie. Nie będzie ich wielu, ale znajdą się wśród nich najważniejsze dla mnie osoby. Gościem honorowym będzie oczywiście Vica, która przyjdzie z Majką, swoją kuzynką, która również chodzi z nami do klasy. Do tego zadeklarował się już Daniel z Moniką, bo stwierdził, że musimy się poznać oraz chyba wpadną Mikołaj z Kacprem.
- Trzeba zamówić torta, najlepiej czekoladowego, bez owoców- planuję - Oczywiście słodycze, chipsy, mam nadzieję również, że zgodzisz się na jakiś alkohol?
-Jeżeli wszyscy macie ukończone osiemnaście lat, to owszem- mówi powoli tatuś.
-Spokojna głowa.
-Tylko nie przesadzaj, kotku. Wiesz o czym mówię. Będę się martwił...
-Będziemy ostrożni, obiecuję- podkreślam i całuję go w trochę już pomarszczony policzek.
-A co z kolacją? Nie jestem dobry w kuchni...
-Ale ja jestem!- śmieję się -Dam sobie radę, a poza tym i tak myślałam, żeby zamówić pizzę i frytki, bo to na pewno wszyscy będą lubieć.
-Do diabła z tą waszą pizzą i frytkami- macha ręką tata -Za moich czasów to się trzeba było trochę namęczyć, a dzisiaj to wszystko gotowe...

Dawno nie byłam taka szczęśliwa! Od paru dni wszystko układa się po mojej myśli, a już niedługo imprezka! Nigdy nie przepadałam za ogromnymi tłumami, więc nie marzyłam o zabawie na sali, a poza tym z moim stanem zdrowia mogłoby to być ryzykowne przedsięwzięcie. Kameralne spotkanko ze znajomymi w domu wydaje się być idealnym rozwiązaniem. Teraz, kiedy już jestem pełnoletnia, wszystko widzi mi się w dużo bardziej kolorowych barwach. Mogę sobie na więcej pozwolić i jestem wolna, ale niestety nie od choroby. Jeszcze...

Nie chcę jednak do końca tracić nadziei, której i tak nie pozostało mi wiele. Pragnę żyć chwilą i cieszyć się z każdego uśmiechu najbliższych!

Jestem pochłonięta przygotowaniami. Sprzątam pokój i planuję każdy moment, wybieram muzykę i szukam najlepszych zabaw osiemnastkowych.

Czuję się świetnie i nie chcę dopuszczać do głowy żadnych złych myśli, jednak kiedy wychodzę do łazienki, zaczyna kręcić mi się w głowie. Może za bardzo się spieszę i zbytnio wszystkim przejmuję? To może tylko tak na chwilę... Znowu dostaję, tym razem silniejszych, zawrotów głowy. Jezu... Łapię się umywalki i staram utrzymać na nogach. Wszystko wiruje wokół mnie. Osuwam się na ziemię i widzę jedynie ciąg rozmazanych kształtów. Czuję uderzenie. To chyba moja głowa... Aua?

Jak przez mgłę patrzę na wbiegające do środka postacie. To chyba bracia... I tatuś?

Słysze jakieś głosy, ale nie rozumiem słów. Czy ktoś mnie dotyka? Ajj, zimne...

Gdzieś w oddali dociera do moich uszu syrena pogotowia. Znowu szpital... Nie wiem już nic... Co się stało? Halo! Jest tam kto?!

***

Napisałem wczoraj do Anieli, bo nie mam pomysłu na prezent urodzinowy. Ona podarowała mi książkę o tytule, którego chyba nigdy nie zapomnę: "Jak nie zrobić z siebie durnia?", do której dołączonych było jeszcze kilka gadżetów. Też myślałem o czymś podobnym, ale nie wiem, czego ona się spodziewa, a chciałbym, aby jej się podobało.

Tymczasem nie dostałem żadnej odpowiedzi i trochę mnie to denerwuje, bo nie mogę zrobić ani jednego kroku wprzód. Postanawiam więc przejść się do niej i sprawdzić, o co chodzi? Kiedy jednak pukam do drzwi, odpowiada mi głucha cisza. Może wyjechali gdzieś w ramach prezentu urodzinowego? To nie usprawiedliwia jej jednak od ignorowanie moich wiadomości.

W drodze powrotnej spotykam Wiktora, który wyszedł do sklepu. Witam się z nim i pytam, co u niego słychać?
-A nic tam. Trochę nudy, ale co zrobić? Październik już to zimno i często robić nie ma co.
-Zgadzam się- kiwam głową -A ja Anieli szukam, bo się gdzieś pod ziemię zapadła. Nie odpisuje mi od wczoraj, a w domu pusto...
-A jak ma ci odpisać, skoro w szpitalnym łóżku leży i nie wiadomo, co jest z nią nie tak? - Wiktor opowiada o tym, jakby nic się nie stało, podczas gdy ja trzęsę się cały w środku, nic wcześniej nie wiedząc.
-Co ty gadasz? - pytam - Jak to w szpitalu?
-A no wczoraj po południu karetka przyjechała i ją wynosili. Wyglądało, jakby zemdlała, ale ja tam nie wiem. Całe osiedle na dwór wylazło. Nie widziałeś? - mówił już z nieco większym ożywieniem Wiktor.
-Nie było mnie w domu- stwierdzam, przypominając sobie wieczór z Moniką. Boże, jak to możliwe, że jeden z najbardziej udanych wieczorów w moim życiu mógł okazać się tak feralny dla mojej przyjaciółki... Miałem ochotę jej podziękować i opowiedzieć o wszystkim, a zapytanie o prezent miał być jedynie do tego pretekstem, a jednak nie udało mi się tego dokonać.

W gruncie rzeczy Wiktor nie wiedział zbyt wiele, a ja mogłem się jedynie domyślać. Nie mdleje się bez powodu, lecz to przecież nie koniec świata, prawda?

Wracam do domu i biję się z trudnymi myślami. Najgorsze jest jednak to, że z nikąd nie mogę uzyskać konkretnych informacji. W końcu odpuszczam.

Po dwóch dniach odbieram telefon od Moniki. Zadowolony, podnoszę słuchawkę, jednak już po pierwszych słowach mój entuzjazm mija.
-Cześć! Wybiło mi 350 tysięcy subskrypcji na kanale, widziałeś?
-Wow- muszę przyznać, że kompletnie mnie zatkało, ale nie dlatego, że byłem pod wrażeniem jej popularności, lecz przez to, że telefonowała do mnie, aby specjalnie to powiedzieć - To super.
-Nie słyszę radości w twoim głosie. Przepraszam. Może to nieodpowiedni moment na takie wieści, ale komuś musiałam powiedzieć... - zatrzymuje się na chwilę, ale zaraz dodaje - Chciałam usłyszeć twój głos... Wybacz.
-Naprawdę, nic się nie stało- staram się wybrnąć z sytuacji, aby ona nie zrozumiała mnie źle - Jestem trochę... Zmęczony- kłamię - Całą noc siedziałem przy książkach.
-Spoko. Rozumiem. Ta osiemnastka u twojej koleżanki nadal aktualna?
-No właśnie w tym problem, że nie wiem- nie miałem ochoty rozmawiać o Anieli, ale równocześnie nie chciałem ukrywać prawdy - Trafiła do szpitala, a ja nie mam od niej żadnych wieści, więc sama rozumiesz... - łamie mi się głos, kiedy o tym mówię.
-Rany, przykro mi. W takim razie daj mi znać, kiedy będziesz coś wiedział. Nie będę Ci już dłużej przeszkadzać. Pa! - żegna się, a ja odkładam słuchawkę i odpływam w niebyt.

Zbliża się sobota. Nie ma szans na imprezę. Victoria przekazała mi w szkole, że Aniela wyjdzie do domu w najlepszym wypadku w przyszłym tygodniu, a o dacie urodzin będzie jeszcze informować. Cholernie mi jej szkoda. Nabawiła się czegoś chwilę przed tak ważna dla niej chwilą. Nie mam jak z nią porozmawiać, a Victoria nie chce dużo mówić. Aniela zasłabła z rzekomego wyczerpania, ale nie do końca w to wierzę, bo z tak błahego powodu nie trzymaliby jej tak długo w szpitalu. Chyba...

Dni zalewają się ze sobą, a ja nie mogę przestać o niej myśleć. Aniela zajmuje mi głowę bardziej niż Monika, dlatego zaczynam to sobie wypominać. Ale może najnormalniej w świecie się martwię?

***

Dzięki za cierpliwość i kolejny rozdział, który pierwotnie miał należeć do poprzedniego. Sami jednak przyznacie, że byłby on wtedy koszmarnie długi, więc ponownie postanowiłam podzielić części na krótsze. Buziaki <3

Kiedyś mnie znajdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz