9

8K 495 95
                                    

Luka

Najbardziej w szkole nienawidzę tego, że każdy dzień wygląda tak samo. Nie ważne czy to początek roku, środek czy koniec. Dodatkowo lekcje fizyki z naszą nauczycielką to koszmar. Co tydzień kartkówki, pytanie, a pod koniec roku szkolnego danie nam więcej zadań domowych niż przez cały rok. 

Wyszedłem znudzony z lekcji udając się w stronę szafek. Po drodze mijałem Johna. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak smutnego i tak samotnego. No tak, przez ingerencje Tylera oczywiste było, że zostanie samotny. W końcu mój brat to najsilniejsza Alfa i kapitan drużyny koszykarskiej, nikt mu się nie sprzeciwi. A jeśli już ktoś to zrobi zostanie zepchnięty na margines społeczeństwa, nawet powiedział bym, że wypchnięty ze społeczeństwa szkolnego. Szczerze mu współczułem. Gorsze od bycia nękanym jest tylko bycie dla wszystkich jak powietrze. Jakby ktoś taki jak John w ogóle nie istniał. Nie chciałem aby Tyler się wtrącał właśnie dlatego. Zniszczyłem, a raczej zniszczyliśmy mu jego licealne życie. Strasznie tego nie chciałem.

- I jak się czujesz?- usłyszałem za sobą głos brata gdy zamykałem swoją szafkę. On naprawdę jest jak jakiś cień.

- Czy teraz będziesz podchodził do mnie na każdej przerwie i pytał się jak się czuję? Daruj sobie.- naprawdę mnie denerwuje. Przez cały dzień podchodził do mnie i pytał się czy wszystko dobrze, jak się czuję albo czy nikt mnie nie zaczepiał. Nie dziwię się, że nie mam znajomych. Pewnie wszyscy myślą, że jeśli mnie zdenerwują to zaraz powiem Tyler'owi i będą mieli kłopoty. 

- Po prostu się martwię.- zatrzymałem się i spojrzałem na niego z litością.

- To rozumiem ale nie rozumiem dlaczego mnie nękasz. Przestań za mną chodzić, to naprawdę denerwujące! Jeśli przyjdziesz raz dziennie w zupełności starczy. A teraz wybacz ale wracam do domu.- jak można robiąc coś takiego tłumaczyć się zmartwieniem? Czasem mam wrażenie, że Tyler ma ochotę zamknąć mnie w domu i nie wypuszczać. Może czasem przesadzam ale takie odnoszę wrażenie. Kiedyś zaprzyjaźniłem się z chłopcem o imieniu Mike, byliśmy w gimnazjum. Raz przyprowadziłem go do domu i Tyler, który był w pierwszej klasie liceum nie wiedział, że z kimś przyszedłem. Po paru godzinach mój brat porozmawiał z Mikiem. Ten musiał szybko wyjść bo coś mu wyskoczyło, a na następny dzień zaczął mnie unikać. Może to przypadek ale zawsze mam wrażenie, że Tyler odstrasza ode mnie wszystkich z pełną premedytacją. Jakby nie chciał bym był szczęśliwym z kimś innym niż nim. Po jeszcze kilku podobnych sytuacjach naprawdę zacząłem się martwić czy Tyler nie robi tego specjalnie ale w końcu zapomniałem o takiej myśli. Teraz niestety wróciła i to z dwojoną siłą.

Wyszedłem na dwór i ruszyłem w stronę mojego domu. Uwielbiałem spacery więc byłem zadowolony, że wracam sam szczególnie, że mogłem ze spokojem posłuchać muzyki. Założyłem słuchawki i puściłem sobie pierwszą piosenkę z playlisty, którą okazała się piosenka SARSY "Tęskno mi". Uwielbiam muzykę, to jest to co odrywa mnie od rzeczywistości. Byłem już w połowie drogi kiedy nagle poczułem ostre szarpnięcie w bok, a potem mocno uderzyłem plecami o ścianę budynku. Syknąłem z bólu i spojrzałem na mojego oprawcę. Zmarszczyłem brwi kiedy przed sobą zauważyłem Johna. 

- Myślałeś, że to ci nie ujdzie na sucho? Że jak twój braciszek pilnuje cię w szkole to cię nie dopadnę?- naprawdę nie rozumiem takich ludzi. To on zaczął całą tą aferę a teraz obwinia o to mnie.

- Nawet nie myślałem, że ci tak odwali. Ostrzegałem cię i dałem ci wybór to ty postanowiłeś mnie uderzyć, ja ci nie  kazałem. A teraz z łaski swojej mnie puść.- spróbowałem się wyrwać ale chłopak był o wiele silniejszy niż ja. Szczerze mówiąc jestem tym wszystkim przerażony, nie wiem do czego chłopaka jest zdolny. Nie mogę mu pokazać, że się go boję, muszę być silny.

- Wtedy cię nie uderzyłem, ze spokojem mógłbym zrobić to teraz. Ale mam zdecydowanie lepszy pomysł jak mógłbyś mi się odpłacić.- jego ręka zjechała na mój pośladek i go ścisnęła. Przeraziłem się jeszcze bardziej gdy jego twarz zbliżyła się do mojej szyi. Wykorzystałam moment jego nieuwagi i najpierw ugryzłem go w rękę, która trzymała mnie za ramię, a potem kopnąłem go dwa razy w krocze i odepchnąłem. Zacząłem biec najszybciej jak potrafiłem. Po drodze raz upadłem i obiłem sobie kolano ale zaraz szybko wstałem i zacząłem biec dalej. Gdy dobiegłem do domu szybko zamknąłem drzwi i dziękowałem Bogu, że nikogo nie ma w domu, bo nie wiem jak miałbym im wytłumaczyć dlaczego biegłem. Gdy dotarłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko zamykając oczy.

Teraz nie mogę nic powiedzieć Tyler'owi. Zabiłby Johna. 

***

Hejka!

Czas trochę rozkręcić akcje nie uważacie? Mam nadzieję, że rozdział się podobał, i że mnie nie zabijecie. Johna też nie próbujcie, jeszcze będzie z niego człowiek.

Do następnej!

To on?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz