26

6.8K 446 92
                                    

Maraton 10 END

Tyler

Stałem pod drzwiami Luki i podsłuchiwałem całą rozmowę. wiem, że nie powinienem ale po tym co powiedział Luka coraz bardziej martwię się o jego zdrowie. Jeśli ten cały Collins naprawdę jest łowcą to znaczy, że mamy poważne problemy. Łowca to ktoś kto "poluje" na osoby, które na przykład są betami ale mają też dużo cech Alfy lub Omegi. Albo ma inne połączenia. Potem sprzedaje je na czarnym rynku lub zabiera do burdelu. Jeśli Collins podaje się za doktora, a tak naprawdę jest łowcą powinniśmy to gdzieś zgłosić. Tylko dlaczego rodzice go znaleźli? Chcieli się pozbyć Luki bo jest inny? Zupełnie tego nie rozumiem.

Zajrzałem do środka przez szparę w drzwiach i zacisnąłem ręce. Doktorek był niebezpiecznie blisko Luki. Wiem, że nie powinienem teraz wchodzić ale z mojej perspektywy wyglądało to jakby się całowali. Nie pozwolę temu obślizgłemu doktorkowi dotykać mojego brata. Gdy usłyszałem ostatnie zdanie mojego brata duma mnie rozpierała. Dobrze, że sobie nie pozwoli na takie traktowanie. Mam tylko nadzieję, że spławi go jak najszybciej, nie powinien w ogóle z nim przebywać. 

Gdy dłonie starszego mężczyzny znalazły się na biodrach Luki poczułem, że to za dużo. Dla mnie jak i dla niego. Otworzyłem szerzej drzwi i wszedłem zdenerwowany do pokoju. 

- Nie uważasz, że się trochę za bardzo zapędzasz?- skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i patrzyłem jak na twarzy doktorka pojawia się zirytowanie. Collins odsunął się od Luki tak, że chłopak mógł uciec od niego i schować się za mną. Patrzył się na mnie z wrogościom ale nie byłem mu dłużny. Nikt nie ma prawa posuwać się tak daleko w stosunku do mojego brata. No chyba, że chce mieć połamane ręce, wtedy droga wolna.

- Nie powinieneś pukać zanim wejdziesz? To bardzo niekulturalne.- przymrużyłem oczy i zacisnąłem szczękę. Sam jego widok podnosi mi ciśnienie, już nie mówiąc o jego głosie.  

- A ty nie powinieneś dotykać innych bez ich zgody. To wbrew jakimkolwiek zasadą.- przejąłem pałeczkę. Doktor nie wiedział co powiedzieć więc tylko prychną i ruszył w stronę wyjścia. Niestety nie mógł się powstrzymać i staną patrząc się na Luka.

- Później sobie jeszcze porozmawiamy.- instynktownie zasłoniłem brata własnym ciałem i spojrzałem z nienawiścią w oczy drugiej Alfie.

- Tylko spróbuj z nim jeszcze raz porozmawiać, a wątpię, że kiedykolwiek zostaniesz nazwany Alfą.- Tym razem starszy wyszedł bez żadnego słowa czy dźwięku. Gdy uspokoiłem swój oddech obróciłem się w stronę chłopaka za mną, który był na granicy płaczu.- Hej Luka, nie płacz. Nie pozwolę by ten drań cokolwiek ci zrobił. Nawet jeśli miałbym stoczyć z nim walkę.

Młodszy chłopak wtulił się we mnie ufnie i zaczął szlochać. Serce mnie strasznie zabolało. Nie mogę sobie nawet wyobrazić co on teraz przeżywa. Musi być naprawdę bardzo przerażony. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do łóżka. Położyłem się razem z nim i przykryłem nas kołdrą. Tym razem raczej nie będzie miał do mnie pretensji, za spanie razem z nim. Przytuliłem go najmocniej i zarazem najdelikatniej jak tylko potrafiłem. Luka cały czas płakał mi w koszulkę, więc, w chęci uspokojenia go,  zacząłem delikatnie jeździć ręką po jego plecach. Najwyraźniej to podziałało bo już po paru minutach chłopak spał jak zabity. Wytarłem jego mokre policzki i ucałowałem czubek głowy. Nie mogę pozwolić by jeszcze kiedyś płakał, to dosłownie łamie mi serce. Jest tak niewinny i bezbronny, a zarazem jest tak silny jak nikt. Wszyscy próbują go złamać i zniszczyć cały światopogląd ale on mimo wszystko jest sobą. Podziwiam go jak nikogo innego. Nie chcę by cierpiał. Więc najpierw muszę pozbyć się Collinsa, a później uciąć sobie poważną rozmowę z rodzicami. Co do nich, to muszę pogratulować Lukowi. Po jego rozmowie wydają się mieć wątpliwości co do swojej decyzji. Muszę zdjąć z niego choć trochę ciężaru, który nosi na swoich plecach. 

***

Hejka!

Gdy pisałam ten i tamten rozdział ani przez chwilę nie pomyślałam o gwałcie. A wy o niego prosiliście! Jak możecie?

Do następnej!

To on?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz