IV

770 126 110
                                    

   Pewnej majowej nocy organizm Yuty zaczął domagać się nawodnienia. Zaspany chłopak musiał zwlec się z wygodnego łóżka i z zamkniętymi oczami przemierzyć drogę do kuchni, by z czeluści lodówki wygrzebać butelkę wody. Zapewne potknąłby się z dziesięć razy o rzeczy leżące na podłodze i może przy okazji złamał nogę, jednak ich mieszkanie nie było nie wiadomo jak wielkie, a wręcz przeciwnie i przez to łatwe do zapamiętania, że nawet w stanie bycia jedną nogą w krainie snu w niedługim czasie dotarł do celu. Nie chciało mu się podnosić ręki, by zapalić światło w pomieszczeniu, przecież nic mu się nie stanie, skoro do tej pory przeżył. Jakże srogo się pomylił. Już prawie otwierał bramę raju, dzieliły go od nich zaledwie milimetry, kiedy coś skutecznie zagrodziło mu drogę, przez co upadł z głośnym hukiem na płytki, w mig otwierając szeroko oczy. Już chciał skoczyć do walki z intruzem i obronić niedawno kupione przezeń jedzenie, gdy w ciemności rozległ się głos jego współlokatora:

   — Na litość boską, Yuta, co ty wyprawiasz? — Taeil szybkim krokiem podszedł do włącznika światła, żeby następnie bez żadnego ostrzeżenia oślepić biednego Yutę, nadal leżącego plackiem na podłodze.

   — To ja powinienem ciebie pytać co wyprawiasz o tej porze w kuchni, dodatkowo po ciemku. Myślałem, że ktoś nam się do mieszkania włamał! — wykrzyknął oburzony, powoli wstając i pokazując całemu światu swoją wykrzywioną grymasem twarz. — Masz szczęście, że nie zacząłem cię bić.

   Taeil, zamiast dodać kolejnych kilka pouczających komentarzy, machnął tylko ręką, puszczając to wydarzenie w niepamięć i ruchem głowy nakazał chłopakowi usiąść przy stole. Chciał wyjaśnić mu dlaczego nieświadomie bawił się w złodzieja we własnym mieszkaniu.

   — Słyszę głosy — wyznał po chwili ciszy bardzo poważnym tonem głosu. Natomiast Yuta patrzył nań początkowo bardzo uważnie, jednak po usłyszeniu tego absurdalnego wyznania, zamrugał kilkakrotnie i znów skrzywił, tym razem nie z bólu, a lekkiego zażenowania.

   — Ja wiem, że jest ta godzina, ale to nie pora na pajacowanie. Nie przestraszysz mnie, jeśli taki był twój cel — skomentował chłodno, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

   — Czy wyglądam ci, jakbym był w nastroju na żarty? — Jedna brew Taeila powędrowała ku górze. — Naprawdę słyszałem jak ktoś jęczy za ścianą. Powinniśmy to sprawdzić.

   — Tak i nakryć sąsiadów na kopulacji, chyba oszalałeś. — Yuta wstał, bo przypomniał sobie w jakim celu w ogóle przybył do kuchni. Podszedł do lodówki i wyjął dużą butelkę wody. Nie fatygując się po jakikolwiek kubek, gdyż nie tylko on przecież będzie z picia korzystał, przyłożył do ust i upił prawie połowę zawartości za jednym zamachem, oczywiście będąc przez cały czas na celowniku zdegustowanego współlokatora. — Po prostu idź spać. Wydaje ci się tylko. Może nawet sam jęczałeś, bo miałeś jakieś zbereźne sny.

   Taeil wywrócił oczami, wzdychając ciężko i puszczając złośliwy komentarz mimo uszu.

   — I tak nadal uważam, że powinniśmy przynajmniej wyjść na klatkę i sprawdzić czy tam ktoś nie umiera — odparł, kierując kroki w stronę wyjścia z kuchni, a gdy już stał w progu, odwrócił się w stronę chłopaka, by dodać: — Idziesz ze mną. Wtajemniczyłem cię w to, więc jakby coś się stało to byłbyś głównym podejrzanym.

   I on serio myśli, że ja dam się tak łatwo przekonać, pomyślał Japończyk, podążając posłusznie za współlokatorem do drzwi wyjściowych, no dobra, ma rację. Taeil najpierw powoli zerknął okiem przez wizjer, jednak dużo nie zobaczył, zważając na wszechobecną ciemność. Przyszła pora na wyjście, lecz ono już nie będzie tak bezszelestne jak być powinno, gdyż uprzednio musiał poprzekręcać wszelkie zamki, które wydawały dosyć głośne dźwięki. Kiedy otwierał, jego twarz przybrała wyraz, jakby właśnie skosztował cytryny — powykrzywiana w każdą możliwą stronę.

   Nacisnął klamkę i wyjrzał nieco przez powstałą szparę między framugą a drzwiami. Jedynym plusem całej tej sytuacji była momentalna światłość na klatce, czuła na każdy, nawet najmniejszy ruch. Taeil postąpił kilka kroków i stanął na klatce, odczuwając lekki dreszcz strachu, zaś temu wszystkiemu przyglądał się rozbawiony Yuta.

   — Jaki jest werdykt, detektywie?

   — I kto tu teraz pajacuje?

   — Cóż, nadal ty. Taeil, przestań się wygłupiać i właź do środka, bo inaczej będziesz spał na wycieraczce — skwitował, mierząc spojrzeniem nadal rozglądającego się na wszystkie strony chłopaka. — Na pewno nikt tu nie udaje du-

   Yucie nie dane było dokończyć słowa, gdyż nagle zza jednych, sąsiadujących z nimi, drzwi dało się słyszeć głośny, rozpaczliwy krzyk, który przyprawił ich obu o dreszcz i gęsią skórkę. Taeil aż podskoczył w miejscu, zaś Japończykowi prawie oczy wyszły z orbit. Spojrzeli na wejście do mieszkania, gdzie niedawno wprowadził się Kun, a następnie na siebie. Pełni determinacji, jaka pojawiła się znikąd, skinęli głowami i bez pukania jeden z nich nacisnął na klamkę, by sprawdzić czy będzie potrzebna pomoc zestawu małego włamywacza. Nie pytajcie jak takie zabawki znalazły się w rękach naszego duo.

   Nie zdziwili się za bardzo, kiedy drzwi łatwo ustąpiły, ukazując spowite w ciemności wnętrze. Nie pomyśleli o wzięciu latarki, lecz od czego są telefony, które zawsze przy sobie noszą. Taeil pierwszy włączył flesz i nasłuchując, począł iść w kierunku źródła jęków, trzęsąc się coraz bardziej, zaś Yuta kroczył zaraz za nim, by w razie, jakby jego współlokator zszedł na zawał, wziąć go pod pachę i wybiec czym prędzej.

   Gdy jęki były coraz wyraźniej słyszalne, ujrzeli nikłe światło lampki nocnej zza uchylonych drzwi do jednego z pokoi. Podeszli oczywiście bliżej, by zerknąć do środka i z ulgą stwierdzić, iż Kun siedzi całkiem sam na łóżku, które chyba przed chwilą toczyło zaciętą walkę, gdyż prześcieradło, poduszki oraz sama kołdra były w opłakanym stanie, pozwijane bądź rozkopane, prawie spadające na podłogę. Taeil zapukał w drewno, mając w głębi siebie lekkie poczucie winy, że tak pozwolił sobie na wejście bez jakiegokolwiek pytania do czyjegoś mieszkania, lecz z drugiej strony zrobił to w słusznej sprawie — słyszał, iż coś dziwnego dzieje się tuż obok i zareagował. Przynajmniej nie było potrzeby zawiadamiania policji.

   Kun, wystraszony i zapłakany, poderwał się momentalnie z miejsca i otworzył gościom, nie myśląc o swoim aktualnym stanie.

   — Coś się stało? — zapytał jakby jeszcze przez chwilą w ogóle nie darł się rozpaczliwie na całą kamienicę niczym stare prześcieradło.

   — No właśnie czy tobie coś się stało? — Yuta pierwszy przeszedł do ataku, wchodząc do pokoju i dotykając palcem wskazującym klatki piersiowej sąsiada. — W zjawę się bawisz czy ki chuj, że tak jęczysz o tej porze? Z tego co mi wiadomo godzina duchów jeszcze nie wybiła.

   Kun przez dobrą chwilę nie miał pojęcia co odpowiedzieć na to oskarżenie. Wyglądał też zupełnie, jakby mało co do niego docierało. Patrzył tylko zdezorientowany to na Yutę, to na Taeila, próbując ułożyć sobie w głowie cokolwiek konstruktywnego.

   Taeil natomiast badał wygląd pokoju, by poznać powód rozpaczy Kuna oraz swojej brutalnej pobudki. Gdyby nie on to właśnie przewracałby się na drugi bok po raz tysięczny, śniąc o przyjemnych rzeczach, a nie buszował po czyichś mieszkaniach. Świecąc fleszem z telefonu, stwierdził, że wszystko było wszędzie tam gdzie nie powinno, totalna rozpierducha, jakby niedawno przeszedł tu huragan. To nie zwiastowało szybkiego pożegnania problemu.

   — Przepraszam, nie wiedziałem, że zachowuję się tak głośno — zaczął cicho Kun, wbijając wzrok w swoje skarpetki we wzorki. — Nie chciałem krzyczeć.

   Yuta stwierdził, że nie ma zamiaru siedzieć dłużej po ciemku, więc odszukał włącznik światła, ukazując tym samym panujący bałagan. Kun ani trochę się tym nie przejął, nadal stojąc nieruchomo w miejscu.

   — Więc dowiemy się czemu ściągnąłeś nas tak wcześnie z łóżek? — zapytał Japończyk i głęboko westchnął, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

   — Chłopak ze mną zerwał — odparł Kun, zanosząc się jeszcze głośniejszym niż wcześniej płaczem.


przepraszam za tyle czasu nieobecności, ale chyba wyszło dobrze (wygodnie mi się pisze na telefonie)

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz