XVIII

631 102 27
                                    

   Dni mijały powoli i spokojnie, jednak zdążyło się w ciągu nich wydarzyć kilka rzeczy. Yuta postanowił skontaktować się z właścicielami swojego poprzedniego mieszkania jak najszybciej. Podczas telefonicznego ustalania szczegółów spotkania głos kobiety brzmiał na zasmucony, gdyż nie tylko straciła w jakimś stopniu źródło dochodów, ale także wspaniałego klienta oraz lokatora, który od zawarcia pierwszej umowy nie wyrządził nigdzie żadnej szkody i nie niepokoił nikogo. Obiecała zjawić się w najbliższym czasie, nie mówiąc kiedy dokładnie, zaś dla Japończyka nie było to problemem. Sprawy z nowym mieszkaniem i jego właścicielami również nie sprawiły kłopotów, a potrzebne papiery podpisali już następnego dnia, co tylko bardziej poprawiło Yucie humor. Nie zapomniał również o zaproponowaniu Jaehyunowi pracy w księgarni, na co chłopak przystał z ogromną chęcią i cieszył się, iż będą mogli spędzać ze sobą więcej czasu oraz nadrabiać zaległości od liceum.

   Gdy Yuta miał dzień wolny i siedział samotnie w pokoju, otrzymał telefon od kobiety, że właśnie jest w mieszkaniu naprzeciwko, oczekując go. Czym prędzej tam się udał i wychodząc na klatkę zobaczył kilka wypchanych rzeczami walizek. Jeden ruch, jedno delikatne dotknięcie palcem i prawdopodobnie mogłyby pęknąć, więc ominął je szerokim łukiem. Na początku pomyślał o Kunie, któremu zbrzydło już mieszkanie w jednej kamienicy z nim i znów się przeprowadza, jednak nie mógł przypomnieć sobie, by chłopak cokolwiek o tym wspominał. Zdążył poznać go trochę, więc wiedział, iż Kun potrafi chwalić się wszystkim czego dokonał bądź ma zamiar dokonać. Lecz wchodząc do starego mieszkania prawie potknął się o resztę spakowanych rzeczy. Marszcząc brwi skierował kroki w kierunku słyszanych głosów. Kiedy tylko stanął w progu kuchni, najpierw zdziwiony spojrzał na Taeila wyglądającego tak, jakby gdzieś miał zamiar wyjść, który to odwzajemnił oraz dodał delikatny uśmiech.

   — Yuta, dzień dobry — przywitała się kobieta i wstała, by podać chłopakowi dłoń. On, oczywiście żeby na koniec znajomości nie pokazać swej ukrytej gorszej strony, odwzajemnił gest, jednak raz po raz rzucał zaciekawione spojrzenia swojemu dawnemu współlokatorowi. — Miło cię widzieć.

   — Mnie również — odparł z pogodnym uśmiechem, po czym wszyscy troje mogli zasiąść przy stole, aby właścicielka w spokoju wypełniła całą papierologię. Obaj mieli założone specjalne teczki na dokumenty, gdyż z jednej strony w ten sposób nie zginie, a z drugiej o wiele łatwiej jest szukać potrzebnych w danym momencie kartek.

   Najpierw zaczęli od Yuty, ponieważ to on jako pierwszy wyszedł z inicjatywą spotkania. Kiedy kobieta wyszła, aby sprawdzić jego stary pokój i spisać jakiekolwiek straty, ewentualnie zaznaczyć potrzebę remontu dla lepszego mieszkania dla przyszłych lokatorów, Japończyk wbił twarde spojrzenie w siedzącego cicho i ze opuszczoną głową Taeila.

   — A ty co? — rzucił Yuta, unosząc jedną brew. — Też postanowiłeś się wyprowadzić, żeby komuś innemu spieprzyć życie?

   Nagle chłopak poczuł w sobie ogromny gniew, którego wcześniej doń nie żywił, nawet podczas poznawania prawdy. Wtedy ogarniał go tylko żal i smutek. Lecz teraz Taeil wydawał się być osobą mu całkowicie obcą i w dodatku nie zasługującą na szacunek za popełnione winy. Zupełnie jakby te lata razem spędzone zniknęły niczym mocniej zdmuchnięta przez powiew wiatru delikatna bańka mydlana.

   Natomiast Taeil, słysząc ów słowa, wypowiedziane wręcz z kipiącym z nich jadem, jakby skurczył się bardziej w sobie. Nie wiedział co mówić, bo żadne usprawiedliwienie, choćby nawet brzmiące szczerze oraz prawdziwie, nie cofnie magicznie czasu i nie pozwoli mu pokierować krokami czy samymi wydarzeniami nieco inaczej. Zacisnął więc usta w wąską linię, pozostając milczącym, co było kolejnym błędem, ponieważ tylko dolało oliwy do ognia.

   — Jasne, po co pytam — skwitował Yuta, kręcąc głową. — Bo jeszcze przez przypadek poznam imię twojej kolejnej ofiary i ją uratuję, odbierając ci zabawę czy tam spokój, jak wolisz.

   — Możesz wreszcie przestać komplikować? — zapytał Taeil zrozpaczony, uderzając delikatnie acz stanowczo pięścią w blat stołu. — Nie musisz mi na każdym kroku ubliżać, już dawno zrozumiałem swoje błędy. — Głos jego brzmiał tak, jakby za chwilę miały po jego policzkach popłynąć łzy. Mimo to kontynuował: — I tak, wyprowadzam się, bo uznałem, że tak będzie lepiej nie tylko dla ciebie, ale też dla mnie. Zdążyłem już znaleźć nowe lepsze mieszkanie.

   Yuta zamrugał kilka razy, przyswajając sobie to co właśnie usłyszał i już chciał dodać parę niezbyt miłych słów, kiedy zawołała go właścicielka. Wstał z krzesła i nie racząc chłopaka spojrzeniem, przeszedł do pokoju, gdzie kobieta właśnie kończyła robić zdjęcia uszkodzeń. Powiedziała, że nie było ich przesadnie wiele i najczęściej prawdopodobnie nie pochodziły od niego, tylko ze starości kamienicy, więc nie musiał się martwić. Zapewniła go również, iż jak tylko upora się z najważniejszymi dokumentami, uzupełni je oraz posprawdza, to może oczekiwać pieniędzy na koncie bankowym. Tu i ówdzie zostawił na kartkach kilka parafek, sprawdził dokładnie każdy kąt pomieszczenia, by uspokoić swoje wewnętrzne ja czy na pewno zabrał ze sobą wszystko i mógł spokojnie opuścić mieszkanie.

   Idąc powoli w kierunku wyjścia, stanął jeszcze na chwilę w progu kuchni, by ostatni raz spojrzeć na swego byłego współlokatora, który siedział w tym samym miejscu zapłakany. Japończyk, widząc go, w ogóle nie poczuł choćby najmniejszego współczucia względem niego, lecz jego dobroć dla drugiego człowieka nie pozwoliłaby mu tak łatwo opuścić mieszkania. Oparł tylko ramię o framugę, chwilę trwając w ciszy.

   — Co jeszcze? — zapytał w końcu Taeil z pretensją w głosie. — Chcesz na koniec wyciągnąć więcej brudów, które teraz sobie przypomniałeś? Słucham.

   — Po prostu z uprzejmości i dobroci serca chciałem się z tobą pożegnać, bo jednak trochę mi ciebie żal, ale skoro nie, to nie — odparł spokojnie Yuta i wzruszył ramionami, by zaraz znów skierować swe kroki ku drzwiom wyjściowym.

   Dotykając dłonią klamki, usłyszał za sobą ciężkie kroki, przez co spojrzał przez ramię i zobaczył Taeila opierającego się ręką o ścianę. Z jego oczu nadal płynęły łzy, jednak Yuta nie wiedział czy są one spowodowane złością, smutkiem, czy w końcu żalem do samego siebie. Wtem chłopak postąpił nieco do przodu ku odwróconemu ku niemu Japończykowi, by złapać go za ramiona i przyciągnąć do siebie. Mocno przytulił Yutę, kładąc jedną dłoń na tyle jego głowy i gładząc czule farbowane włosy, zaś drugą oplatając plecy chłopaka na tyle, na ile zdołał. Yuta natomiast dopiero po kilku sekundach zrozumiał co się stało i również delikatnie odwzajemnił uścisk.

   — Byłeś dla mnie bardzo, bardzo ważny odkąd się poznaliśmy i zostaliśmy przyjaciółmi — powiedział Taeil cicho do ucha chłopaka. — I zrobiłbym dla ciebie dosłownie wszystko. Jednak przez swoje głupstwo i patrzenie tylko na własne dobro, popełniłem ogromny błąd, skreślając naszą relację. Żałuję i będę żałował tego chyba do końca życia i z całego serca chcę przeprosić.

   Japończyk słuchał w skupieniu tych słów, nadal tkwiąc w uścisku. Nie chciał go od siebie odtrącać, nie miał tyle odwagi w sobie.

   — Mógłbym nawet przed tobą uklęknąć, by błagać o wybaczenie, ale wiem, że to nic nie zmieni. Naprawdę przepraszam.

   — Tae-

   — Na dalszą drogę życia już beze mnie — mówił dalej, odsuwając chłopaka od siebie, jednak dłonie trzymając na jego ramionach — chciałbym ci życzyć zdrowia i szczęścia w miłości. Byś spotykał tylko takie osoby, którym możesz zaufać i które cię nie zawiodą.

   Taeil puścił ramiona Yuty i odsunął się, by za chwilę bez słowa zniknąć w progu swojego już dawnego pokoju oraz dołączyć do właścicielki. Zostawił tak oniemiałego i wzruszonego Japończyka, który przez moment patrzył jeszcze za chłopakiem, a potem wyszedł z mieszkania, ukradkiem wycierając wierzchem dłoni jedną łzę.



dziś na spokojnie, chyba

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz