XIII

680 111 76
                                    

   Yuta patrzył szeroko otwartymi oczami na chłopaka siedzącego naprzeciwko niego, nie wierząc własnym uszom. To był ktoś jeszcze? W dodatku ten ktoś został miłością jego życia i on sam o tym w ogóle nie pamiętał? Ale Taeil mówił coś zupełnie innego, dodatkowo wspomnienia, jakie od czasu do czasu przywoływał, również nie pokrywały się z tym co właśnie powiedział Jaehyun, który nie wyglądał jakby kłamał w tej kwestii. Mimo miliona przeróżnych myśli kotłujących się aktualnie w głowie Yuty, pokiwał stanowczo głową, usiadł wygodniej na krześle i popatrzył twardo na chłopaka, zwarty i gotowy.

   Dwójka młodych chłopaków nie zdawała sobie sprawy, iż sprawca wszystkich tych okropnych nieporozumień nie do końca zostawił ich samych. Taeil siedział pod uchylonymi drzwiami swojego pokoju tak, aby dobrze słyszeć o czym rozmawiają i robił łzy smutku, mówiąc sobie po cichu, iż chciał tylko dobra Yuty. Wiedział, że choćby nie wiem jak się starał to nie odkupi swoich win, przynajmniej nie w oczach Jaehyuna.

   — Powiedz mi wszystko ze szczegółami — rzekł zdeterminowany Japończyk, ściskając dłonie w pięści.

   — Wiesz, tego jest tyle, że nie mam pojęcia od czego zacząć. — Jaehyun podrapał się po głowie z lekkim uśmiechem.

   — Najlepiej od początku. Chciałbym najpierw wiedzieć kim była czwarta osoba. — W oczach Yuty dostrzegalny był płonący żywy ogień, zaś w szybko oraz głośno bijącym  sercu rosnąca nadzieja.

   — Nazywał się Dong Sicheng — zaczął chłopak, we wspomnieniach próbując przywołać wygląd przyjaciela z dokładnymi detalami — i był chodzącą bombą zegarową. Nerwowość, a czasem nawet agresywność to codzienność do momentu poznania ciebie i spędzania z tobą czasu w bibliotece. Do tej pory jestem wdzięczny nauczycielce od matematyki za danie mu takiej kary.

   — Kary? Jak można uznawać siedzenie w bibliotece za karę? — zapytał Yuta, kręcąc głową z niedowierzaniem.

   — Jeśli patrzysz na to pod kątem spędzania tam wolnego czasu po lekcjach to można. Ty to byłeś wyjątkiem, bo mogłeś tak nawet zamieszkać. W każdym razie na początku Sicheng próbował uciekać, z tego co słyszałem nie jako jedyny, bo ty też sobie lubiłeś odpuszczać — powiedział, unosząc jedną brew ze znaczącym uśmiechem. — Po jakimś czasie zaczął się widocznie zmieniać, bo już nie traktował tego jak powinności. Czy coś ci się rozjaśniło? Chociaż trochę?

   Yuta pozwolił sobie na chwilę utonąć we własnych myślach, jednak to kompletnie nic nie dawno. Nadal miał zbyt mało informacji. Potrzebował usłyszeć jeszcze więcej, więc znów pokręcił głową, na co Jaehyun westchnął.

   — Nie widzę potrzeby streszczać ci wszystkiego, bo liczę, że sam dasz radę dojść wspomnieniami tak daleko. Takim może punktem kulminacyjnym była impreza z okazji halloween. To w sumie wtedy miał miejsce wasz pierwszy pocałunek.

   Po usłyszeniu tych dwóch słów kluczy, Yuta poczerwieniał na twarzy niczym dojrzały pomidor i zasłonił usta dłonią. Teraz jedyne co odczuwał to żenujący wstyd, bo w końcu coś takiego jak całowanie się z kimś, kogo darzy się mocnym uczuciem, pierwszy raz w życiu powinno się pamiętać aż do śmierci, a przynajmniej on tak uważał.

   Natomiast uwadze Jaehyuna nie umknęła nagła zmiana wyrazu twarzy chłopaka. Zaczął gorąco modlić się w duszy, aby dawane przez niego lekkie wstrząsy poprzez historię cokolwiek dały.

   — Pamiętam same przygotowania do tej imprezy, jakby były zaledwie wczoraj. Każdy pomagał, nawet Taeil.

   — Jak dokładnie?

   — Zrobił ci makijaż — odparł Jaehyun z pogardą w głosie, zupełnie jakby wypowiadanie imienia chłopaka i ogólne mówienie o rzeczach z nim związanych miały zaraz wypalić mu język. — I może cię to zaskoczy, ale planowaliśmy na imprezę zrobić z ciebie dziewczynę.

   Wtem Yuta wciągnął niespodziewanie głośno powietrze do płuc i rozszerzył oczy w niemym szoku. Wyobraźcie sobie, że pewna grupa mocno związanych ze sobą wspomnień jest wykreowana na kulę bijącą jasnym światłem i ukryta w strusim jaju. Tak, wiem, takie opisywanie nie jest potrzebne, ale mimo wszystko wyobraźcie sobie. Wcześniej wspomniany szok potraktujmy jako delikatne uderzenie w to jajo, jednak zadane tak skutecznie, że skorupa zaczęła powoli pękać. Aż Jaehyun wstał ze swojego miejsca i pochylił się w stronę chłopaka, by złapać go za ręce i mocno ścisnąć. Uderzenia musiały być mocniejsze, więc kontynuował.

   — Oczywiście ty do samego końca się na to nie zgadzałeś, a my mieliśmy niezły ubaw. Na samej imprezie odpowiedzialnymi za pilnowanie cię byłem ja i Taeil, jednak niedługo po przyjściu gdzieś zniknąłeś — mówił, nie zmieniając swojej pozycji, zaś Yuta oddychał głęboko ze wzrokiem utkwionym w ich złączone dłonie. Dla osoby postronnej sytuacja ta mogła wyglądać na egzorcyzmy, gdzie Jaehyun, wypowiadając słowa specjalnej modlitwy, wypędza złego ducha z Japończyka.

   — To był Sicheng. Złapał mnie i zabrał do jakiegoś pokoju, a wtedy-

   — Dobrze ci idzie, Yuta, nie przestawaj.

   Skorupa zaczynała być coraz słabsza. Ustępowała pod naporem ciągłych uderzeń, pozwalając wspomnieniom wyjść na zewnątrz. Jaehyun przez chwilę miał wrażenie, że zaraz zacznie wylewać łzy szczęścia, ta sytuacja wciągnęła go bez reszty. Zaś Taeil nadal siedział w swoim pokoju i nasłuchiwał z zaciśniętymi zębami, żegnając się z powoli ze swoim współlokatorem, którego tak jakby stworzył, gdyż od dzisiaj istniał będzie tylko stary Yuta.

   — Po imprezie byliśmy u mnie w domu. Razem w łóżku — dodał Japończyk, wypowiadając ostrożnie, lecz zdecydowanie każde słowo, jakby nadal do niego nie docierało to co się aktualnie dzieje. — Nie wiem jak.

   — Potem zostaliście parą aż do zakończenia liceum. — Jaehyun nadal pozostawał bardzo przejęty.

   — Właśnie, do zakończenia. A potem... potem... — Yuta nagle nie wiedział co ma dalej mówić, a oczy zaszły mu słonymi łzami. Popłakał się zaledwie parę sekund później, uprzednio wyrywając ręce z mocnego uścisku chłopaka i chowają w nich twarz. Nastąpiła przełomowa chwila, gdyż wreszcie po tak długim czasie przypomniał sobie o wszystkim, co Taeil tak skrzętnie wykorzystał i zataił. — D-dlaczego przestał d-do mnie pisać? — wychlipał, patrząc załzawionymi oczami na Jaehyuna. — Poczułem się, jakbym stracił połowę siebie. Cholernie bolało.

   Jaehyun wreszcie usiadł na krześle i westchnął głęboko, bo od teraz zaczynała się ta gorsza i cięższa część rozmowy.

   — Jego też bolało. Może nawet bardziej niż ci się wydaje. I nie myśl, że potem nie próbował nawiązywać z tobą kontaktu ponownie.

   Chłopak doskonale pamiętał jak chłopak przeżywał, kiedy, zamiast głosu swojego ukochanego, słyszał w słuchawce za każdym razem, że numer jest niedostępny. Niech Taeil nie myśli, że on sam nie przechodził przez piekło, bo także musiał radzić sobie z rozpaczającym przyjacielem.

   — Więc? Dlaczego Sicheng nie zadzwonił do mnie do dziś? — dopytywał Yuta już nieco spokojniejszy niż chwilę wcześniej.

   — Bo miał wypadek w drodze na lotnisko.


macie jeszcze jeden i nie widzicie mnie przez kolejny tydzień, nie mogę was tak bardzo rozpieszczać 😈😈

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz