VI

784 123 72
                                    

   Od pamiętnej nocy minęło kilka dni i Yuta już powoli zaczynał o wydarzeniach z niej zapominać. Siedział właśnie za kasą w księgarni, spoglądając co jakiś czas na klientów, których dzisiaj było wyjątkowo dużo, przechadzających się między pełnymi półkami. Uśmiech przy tym nie schodził mu z twarzy, gdyż od kilku dni smutno mu było tak siedzieć i witać góra trójkę kupujących na dzień, choć jedyne po co przyszli, to obejrzeć okładki.

   Czas mijał, ludzie wchodzili, wychodzili, czasem podchodzili, by kupić czy poprosić o pomoc w znalezieniu czegoś, aż w pewnym momencie przed Japończykiem stanął starszy mężczyzna z eleganckim garniturze — szef i zarazem człowiek dzielący tę samą pasję co Yuta. Chłopak z lekkim zdziwieniem, ponieważ taki widok nie zdarzał się często, z szacunku wstał i zaciekawiony nadstawił ucha.

   — Yuta, wykonujesz naprawdę dobrą pracę, prowadząc księgarnię pod moją nieobecność i dbając o nią — zaczął poważnym choć miłym tonem głosu — klienci bardzo sobie ciebie chwalą.

   Japończyk pokiwał głową, chłonąc jego słowa niczym gąbka wodę i zastanawiając się do czego ta mowa prowadzi.

   — Wiem też, że dalej radziłbyś sobie równie dobrze przez kolejne kilka lat, jednak znalazłem dla ciebie pomoc w postaci nowego pracownika. Zgłosił się sam niedawno.

   Po tych słowach z tłumu klientów wyłoniła się osoba, którą Yuta doskonale znał, przez co przez jego twarz przebiegło w jednej sekundzie wiele różnych emocji — od szczerego szoku, po chęć wybuchnięcia śmiechem do zdenerwowania. Mimo wszystko starał się nie pokazać swoją mimiką, że nie za bardzo przypadł mu do gustu jego nowy kolega. Nie chciał także go urazić.

   — A szukał szef kogoś dodatkowego? — zapytał z czystej ciekawości.

   — Nie, bo, jak wspomniałem wcześniej, sam dajesz radę z prowadzeniem księgarni, jednak ten jegomość bardzo nalegał na pomoc. Wspominał, że się znacie, to prawda? — odparł, podchodząc do nowego pracownika i kładąc mu dłoń na ramieniu. Yuta przyglądał się temu ze zmrużonymi oczami.

   — Tak, przed szefem nic się nie ukryje! — Jedyne, na co było go w tym momencie stać, to udawanie radości i przesadnie pogodne odpowiedzi. Lecz już zdążył sobie wyobrazić do jakiej wymiany zdań dochodzi między nimi, gdy mężczyzna zniknie z pola widzenia. — Mam rozumieć, że nie miałeś nigdy styczności z pracą w księgarni i trzeba ci wszystko pokazać? —  zwrócił się do chłopaka, który pokręcił tylko przecząco głową z tajemniczym uśmiechem na ustach, na co Yuta zmarszczył brwi.

   —  W takim razie zostawiam was samych z klientami. Za jakiś czas przyjdę sprawdzić jak sobie radzicie. — Mężczyzna uniósł dłoń na pożegnanie i wyszedł nieco podekscytowany.

   Japończyk, widząc pokaźną kolejkę klientów nakazał nowemu pracownikowi poczekać na boku oraz przyglądać się co dokładnie robi i jak zachowuje się względem kupujących, bo on również będzie musiał przez to przejść. Pod wyjątkowo sztucznym uśmiechem ukrywał grymas niezadowolenia. Raz po raz jego umysł podsuwał mu obrazy, gdzie na jednym książki fruwają po całej księgarni, a on stoi na środku i próbuje celować nimi w chłopaka, zaś na kolejnym i reszcie widać inne drastyczne sceny.

   Gdy uporał się z ludźmi, nadeszła akurat pora na zamknięcie sklepu, na co zareagował i lekkim zdziwieniem, bo przecież dopiero co był poranek i otwierał, i widoczną ulgą. Po sprawdzeniu dokładnie miejsca za kasą, którą i tak miał zamiar dokładnie zająć się nieco później, w całkowitym spokoju — Taeil raczej nie powinien się martwić, że nie ma go w mieszkaniu tak długo — spojrzał na chłopaka, do tej pory cierpliwie czekającego na uwagę. Stał ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami przy półkach z romansami historycznymi.

   — Mogę wiedzieć po co? — zapytał Yuta spokojnie. Oddychał głęboko, próbując niepotrzebnie nie wybuchnąć, bo istniała realna szansa, iż jutro klienci mogą tu zastać istne pobojowisko. — Miałem nadzieję, że przynajmniej w robocie dasz mi spokój.

   — Chcę ci pomagać, czy to aż tak cię denerwuje? — Nowy pracownik zabrał głos pierwszy raz odkąd tu przybył. — Chociaż może lepiej nazwać to spłaceniem długu i przyjrzeniem się tobie bliżej, bo zaciekawiłeś mnie.

   Po plecach Yuty przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Oparł się aż dłonią o blat i westchnął ciężko nad swoją dolą. Nie był gotowy na takie wyznania, zwłaszcza o tej porze.

   — Zaciekawiłem?

   — Powiedzmy, że będziesz poddawany różnym eksperymentom z mojej strony — powiedział chłopak, wyglądając przy tym na bardzo tajemniczego, zaś Japończyk poczuł się nieswojo. — Oczywiście nie myśl sobie, że robię to, bo jestem dla ciebie złośliwy. Moja sympatia względem twej osoby w ogóle się nie zmieniła, powiem więcej, wzrosła nawet.

   —  Dobra, skończ pierdolić, Kun i zacznij nawijać jakoś z sensem. — Yuta powoli tracił cierpliwość.

   Chłopak westchnął i podszedł z drugiej strony lady, by oprzeć na nim łokcie oraz zamrugać parę razy w głębokim zamyśleniu. Trochę smutno mu się zrobiło przez to, iż Yuta jest takim niedowiarkiem i nerwusem.

   — Otworzyłeś mi oczy swoją mową, ot tyle — skomentował krótko, w zamian dostając ciche prychnięcie i machnięcie dłonią, które magicznie zakończyło ten dziwny temat.

   Japończyk musiał przecież pokazać koledze wszystkie zakamarki księgarni, skoro tamten tak bardzo rwał się do pracy. Zaraz go tu sponiewieram, myślał sobie, wymieniając po kolei jaka literatura na której półce leży. Mógłby robić to powoli, jednak to był Kun, a Yuta jednak doskonale pamiętał zarwaną przez niego noc, więc zaczynał mówić coraz szybciej, raz po raz wplatając w wypowiedź japońskie słowa. Przypomniał sobie również o nowej dostawie książek, które trzeba dobrze sprawdzić z fakturą czy ich liczba oraz suma pieniędzy się pokrywają i z radością uznał, że nie będzie musiał tego w ogóle robić.

   — Skoro chcesz spłacić dług — zaczął, znikając na moment za drzwiami prowadzącymi do magazynu — to trochę sobie tu posiedzisz.

   Wskazał palcem na dwa wypełnione po brzegi pudła oraz wcisnął nieco zdezorientowanemu chłopakowi kartki z tabelami, mając na ustach szeroki uśmiech, jaki pierwszy raz od dłuższego czasu był szczery.

   — Sprawdź czy wszystko się zgadza, a jutro rano pokażę ci gdzie masz je ułożyć — powiedział przesłodzonym głosem Yuta i poklepał Kuna po ramieniu, by zaraz groźnie dodać: — Zdychaj.

   — Dlaczego jesteś dla mnie taki okropny nagle, kiedy ja chcę ci pomóc? —  zapytał, sprawiając, iż ich twarze w jednej chwili dzieliły zaledwie milimetry. Japończyk zacisnął tylko usta, mierząc tylko groźnym spojrzeniem nowego pracownika i nie ruszając się w ogóle z miejsca, gdyż wiedział, że Kun właśnie rozpoczął te swoje głupie eksperymenty. Żenada. Niech nie myśli o łatwej wygranej. — Nagle poczułem od ciebie chłód. Mogę nazywać cię królową śniegu? Wtedy ja będę Kajem.

   — Widzę, że gustujesz w baśniach — skwitował Yuta.

   — Mam jeszcze wiele ukrytych kart, o których dowiesz się w swoim czasie. Takie małe niespodzianki.

   — To miłe, że mi ujmujesz roboty. — Chłopak oddzielił ich cały czas zbliżone do siebie twarze fakturą zakupu. — Ale mimo wszystko zdychaj.

nie pytajcie, bo straciłam chyba całkiem kontrolę nad tym ff, ale gdzie w ogóle jest sicheng? a wy co myślicie o dotychczasowej historii?

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz