XIV

596 102 51
                                    

   — Na jakie znowu lotnisko? — zapytał Yuta ze zmarszczonymi brwiami. Niestety jego pamięć z tamtych momentów nie mogła się za bardzo popisać przez małe ubytki, lecz wiedział na pewno, iż Sicheng nie wspominał nic o żadnym wyjeździe, gdy jeszcze wymieniali między sobą wiadomości.

   — Bo — zaczął Jaehyun zmieszany — to miała być niespodzianka. Do domu wrócił tylko na chwilę, bo jego rodzice za bardzo dramatyzowali w pewnych kwestiach. Jak wszystko wróciło do normy to w całkowitej tajemnicy chciał kupić bilet na samolot i tu przylecieć. Planował już nawet na jakie studia pójdzie.

   — I ten wypadek…?

   — Tamten dzień był okropny. — Chłopak zwiesił głowę, wyraźnie zasmucony przez ponowne wspominanie tej historii. — Padało, przez co łatwo dochodziło do wypadków na śliskiej drodze. Wzięcie taksówki okazało się być ogromnym błędem. Kierowca, pod presją czasu, bo do odlotu pozostało wtedy niewiele czasu, jechał zbyt szybko.

   Yuta, słuchając uważnie i chłonąc każde wypowiedziane przez chłopaka słowo, tracił dech w piersi i odczuwał w niej ogromny ból przez szybko bijące serce. Również ogromny wstyd, powodowany płytkim myśleniem, że urwanie kontaktu z ukochaną osobą równa się znalezienie kogoś nowego, lepszego w dodatku tej samej narodowości i będącej tuż obok, postanowił potowarzyszyć mu nieco dłużej. Chociaż nie mógł winić tylko siebie, gdyż to nie on nie wyrażał chęci odnowienia kontaktu z Sichengiem. Pozostawał jeszcze Taeil wraz z jego niewinnymi poczynaniami, które doprowadzały coraz bardziej do takiego, a nie innego stanu psychicznego, w jakiś właśnie tkwił Japończyk. Jednak nie miał siły na konfrontację ze współlokatorem, nie czuł się gotowy.

   — I co dalej? — spytał Yuta, zauważając, iż oboje od dłuższego czasu tkwią w przepełnionej bólem ciszy.

   — Najgorszą konsekwencją tego wypadku była tymczasowa utrata pamięci. Cóż za ironia losu, prawda? Oboje przez to przeszliście — odparł Jaehyun, wreszcie patrząc na chłopaka oczami pełnymi łez. Jemu też sprawiało to ból. Następnie dodał, iż również, tak jak to robił z Japończykiem, pomagał mu przywrócić wszystkie, nawet te najmniejsze wspomnienia, lecz zajęło to zdecydowanie więcej czasu. Uspokoił Yutę o stanie zdrowia Chińczyka, że nie było z nim na szczęście tak źle i przysiągł, iż teraz Sicheng jest w takiej samej kondycji jak przed wypadkiem, a może i jeszcze lepszej, co zdecydowanie zadziałało na szalejące nerwy. — Gdy tylko wrócił do bycia dawnym sobą, od razu chciał do ciebie zadzwonić, żeby gorąco przepraszać. Byłem przy nim tego dnia.

   — Co go powstrzymywało? Czekałem.

   — To może ja teraz zapytam ciebie. — Jaehyun oparł łokcie ponownie na blacie stołu i wciągnął łapczywie powietrze do płuc. — Zmieniłeś swój numer telefonu?

   — Nie — powiedział Yuta niepewnym tonem, po czym zobaczył w wyobraźni pewną wizję, którą nagle podsunął mu jego umysł. Taeil wręczający mu telefon z szerokim uśmiechem oraz mówiący, że bardzo ciężko było go odzyskać i niestety Japończyk więcej się nie mógł dowiedzieć, chociaż to on sam go zgubił przez swoje zapominalstwo. Chciał podziękować jakoś znalazcy, by zaspokoić sumienie. Jeszcze wtedy biedak nie miał zielonego pojęcia kto stał za zaginięciem jego własności. — Nie zmieniałem numeru, zauważyłbym to.

   Jaehyun patrzył nań z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Pamiętał, zupełnie jakby to było wczoraj, puste spojrzenie Sichenga i oddanie tylko mu komórki, w której nie słyszał nic innego oprócz mechanicznego głosu, powtarzającego za każdym ponownym wybraniem numeru, iż jest on niedostępny. Pamiętał łzy, krzyk rozpaczy i dźwięk rozpadającego się na małe kawałki serca oraz stwierdzenie, że przestał być kochany, ponieważ Yuta przestał odbierać. Aż poczuł w sercu delikatne ukłucie i nową falę różnych negatywnych emocji.

   — Zmienił.

   Oboje równocześnie spojrzeli w kierunku, z którego usłyszeli zachrypnięty głos, by zobaczyć zmarnowanego Taeila stojącego w progu kuchennych drzwi. Wyglądał niczym sponiewierany życiem wrak człowieka z podkrążonymi oczami, rozczochranymi włosami i ustami wykrzywionymi grymasem, strasząc. Choć zaledwie niedawno żaden nie powiedziałby, że podsłuchiwanie wraz z rosnącym poczuciem winy doprowadzi go do takiego stanu.

   — A raczej ja go zmieniłem — dodał po pełnej napięcia chwili ciszy, na co Jaehyun zerwał się z miejsca, gotowy do walki. — Yuta był wtedy tak bardzo podatny na moje słowa, że nie mogłem się zwyczajnie powstrzymać i brnąć w to przedstawienie dalej. Z łatwością uwierzył, że zgubił telefon ze swojej winy i nieuwagi.

   Taeil już się nie hamował w kontrolowaniu wypowiadanych słów i jak bardzo może to zepsuć jego relację z Yutą, ponieważ wiedział doskonale, iż i tak nie udałoby mu się jej uratować. Jaehyun pojawił się ponownie w ich życiu i tym razem stanął między nimi.

   — O czym ty mówisz, do cholery? — Tym razem głos zabrał Yuta, który patrzył na współlokatora zszokowany. Nadal jakaś mała cząstka jego nie dopuszczała do siebie myśli, iż Taeil mógłby zrobić tyle podłych rzeczy i do tego jeszcze się tym szczycić. Nie mógł także uwierzyć, że mieszkał z taką osobą pod jednym dachem przez tyle czasu. — Po co miałbyś-

   — Pytasz po co? — skwitował chłopak głosem przepełnionym goryczą. — A jak myślisz? Czy uważasz, że codzienne wysłuchiwanie twojego płaczu, potem jakiś durnych tekstów o utraconej miłości i uspokajanie cię było dla mnie spełnieniem marzeń? Miałem dość.

   — I musiałeś robić mu pranie mózgu? — wtrącił się Jaehyun, uderzając pięścią w stół.

   — Ja bym to nazwał zdrowym pozbyciem się problemów. Wracając do numeru telefonu. To ja ci go zabrałem, specjalnie zatrzymałem na kilka dni, by wymienić karty, napisać do wszystkich o nowym kontakcie i oddanie. Tą starą z numerem Sichenga połamałem i spaliłem.

   Yuta i Jaehyun słuchali krótkiej opowieści chłopaka, choć wcale nie chcieli. Jeden miotany obrzydzeniem, drugi żalem oraz smutkiem. Do oczu Japończyka znowu napłynęły łzy, gdy tak patrzył jak Taeil uśmiecha się delikatnie na przywołane wspomnienia, niczym psychopata. Nie chciał z nim dłużej przebywać w jednym mieszkaniu i dzielić powietrze, a co dopiero trwać dalej w tej znajomości.

   — Widziałem wszystkie połączenia od niego i wiadomości — mówił dalej Taeil, mając wzrok utkwiony w podłodze kuchennej i nie poruszając się ani o centymetr. — Chciałem w pewnym momencie coś mu napisać, żeby złamać go bardziej.

   — Dość. — Yuta wstał ze swojego miejsca, oddychając głęboko, by nie pozwolić łzom ponownie popłynąć. — Nie chcę więcej słyszeć. Ale powiedz mi tylko jedno — zrobił kilka wolnych kroków, by stanąć ze swoim fałszywym przyjacielem twarzą w twarz — sprawiło ci to radość? To granie na moich emocjach, uczuciach, a nawet zdrowiu?

   Taeil patrzył przez dłuższą chwilę głęboko w oczy Yuty. Specjalnie, by tylko sztucznie ją rozciągnąć, znowu dla własnej chorej przyjemności.

   — Przynajmniej miałem spokój.

   Po tych słowach Japończyk, nie kontrolując już siebie oraz tego co robi, wymierzył chłopakowi cios z otwartej dłoni w policzek i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.



sz👀k

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz