XIX

662 102 20
                                    

   Yuta odpowiednio wcześniej powiadomił swojego szefa o tym, że chciałby mu przedstawić osobę, która już niebawem zasili ubogie szeregi pracownicze księgarni. Doskonale wiedział, iż mężczyzna nie będzie miał żadnego problemu z przyjęciem do pracy Jaehyuna, zwłaszcza po usłyszeniu rekomendacji złożonej z samych dobrych słów od najlepszego pracownika.

   Tak więc wczesnym rankiem dwójka młodych mężczyzn szła dziarskim krokiem w kierunku księgarni. Yuta, mimo pokazywania swego szczerego uśmiechu całemu światu, miał gdzieś z tyłu głowy wyobrażenie jak zareaguje Kun, który nie zdawał sobie sprawy co przez ostatnie kilka dni miało miejsce w jego życiu, choć mieszka praktycznie za ścianą. Zaś sam Japończyk nie palił się zbytnio do wyjawiania chłopakowi sekretów czy proszenia o rady w sprawie męczących go rozterek. Jednak z drugiej strony nie powinien zamartwiać się o reakcję, tylko cieszyć, że nie będzie musiał dłużej męczyć się z dziwnymi zapędami chłopaka.

   Będąc już przed księgarnią, Yuta zatrzymał się i wskazał dumnie na wystawę i ogólnie zaprezentował swoje miejsce pracy zupełnie, jakby sam zajął się nim od podstaw, to znaczy wybudował budynek, kupił książki, zajął interesami, by pracownicy oraz klienci mieli jak najlepiej niczym jej prawowity szef. Kątem oka zauważył ruch za szybą i prędko domyślił, że Kun już dogląda z wnętrza z pochłaniającą go w całości ciekawością.

   — Tu spędziłem kilka ostatnich lat mojego życia i wcale tego nie żałuję. To miejsce jest niebem na ziemi — powiedział, na co Jaehyun pokiwał z uznaniem głową. — Mógłbym tu nawet mieszkać.

   — Stary dobry Yuta — odparł chłopak, patrząc na Japończyka z ciepłym uśmiechem. — Wolisz bibliotekę czy jednak księgarnia ją przebija?

   Yuta zamrugał kilka razy, zastanawiając się głęboko i poważnie nad zadanym pytaniem, ponieważ nigdy wcześniej o tym nie pomyślał. Biblioteka jest o tyle fajna, że wszystkie książki są za darmo, a jedyne co je ogranicza to czas przechowywania każdej z nich, natomiast księgarnia oferuje książki często za małą cenę, czasami nawet o połowę mniejszą niż w normalnych sklepach i daje radość zatrzymania ich tylko dla siebie. Jego pamięć zaczęła podsuwać mu niebezpieczne wspomnienia z czasów liceum, kiedy to różne rzeczy czasem działy się w szkolnej bibliotece i aż na policzkach Yuty wykwitły delikatnie rumieńce. Mimo to próbował bardziej swoje myśli skupić na wybraniu między tymi dwoma miejscami, lecz poprzeczka została postawiona wysoko.

   — Nie mam pojęcia — rzekł w końcu Japończyk, wzruszając ramionami z bezsilności. — Oba są super, bo i jedno, i drugie daje dostęp do dużej ilości książek.

   Jaehyun już otwierał usta, by coś powiedzieć, kiedy usłyszeli obok siebie dosyć głośne chrząknięcie, jakby osoba, nie mogąc się doczekać aż dołączy do rozmowy, już traciła cierpliwość. A tą osobą był właśnie Kun, który stał w wejściu do księgarni cały w skowronkach i raz po raz skakał spojrzeniem z jednego chłopaka na drugiego, jednak to na Yucie zawieszał się na dłużej. W skowronkach, ponieważ dzisiaj miał na sobie wyglądającą zza roboczego fartucha koszulę we właśnie te ptaki siedzące na gałęziach jarzębiny.

   — To jest Kun — zaczął Yuta, wskazując na kolegę gestem dłoni — i pracuje tutaj w sumie od niedawna, więc będziecie mogli się nawzajem wspierać w trudnych chwilach.

   Chłopaki podali sobie ręce na powitanie, a Japończyk bacznie przyglądał się swojemu sąsiadowi, próbując wychwycić jakiekolwiek zmiany w mimice twarzy czy zachowaniu, świadczące o jakichś negatywnych uczuciach. Znowu za bardzo skupia swoją uwagę na tym co go w ogóle martwić nie powinno.

   Weszli do księgarni, gdzie Yuta mógł kontynuować swoje wychwalanie jej pod niebiosa. Było jeszcze zbyt wcześnie na przybycie pierwszych klientów, więc dał sobie samemu na to pozwolenie. W końcu Jaehyun będzie tu pracował, musu wszystko dokładnie wiedzieć, tak sobie tłumaczył. Skupiony na oprowadzaniu po wnętrzu sklepu, nie czuł od czasu do czasu na plecach palącego spojrzenia Kuna.

   — Książki, które dopiero co przyjechały do nas, wiesz, różne nowości, muszą chwilę odstać, by stanąć na półkach — mówił bardzo poważnym oraz rzeczowym tonem, a Jaehyun słuchał uważnie i próbował zapamiętać jak najwięcej. — To też jest spowodowane brakiem miejsca. Czasem zdarzają się tytuły niechciane, wiesz, jak je ułożymy na półce tak potrafią leżeć nietknięte przez długi czas. Szkoda, choć jest to często spowodowane okropnym opisem książki, wręcz odstraszającym.

   Yuta poczuł nagle przyjemne ciepło wewnątrz siebie. To zawsze działo się, gdy opowiadał o czymś z pasją. Gdy zacznie mówić o ulubionych rzeczach, nikt nie miał pojęcia kiedy nadejdzie koniec ów wywodów.

   — Jeśli chodzi o klientów to są bardzo mili. Rzadko kiedy zdarzają się problemy, bo najczęściej przychodzą tu stali klienci, ewentualnie osoby, które się nudzą podczas czekania na autobus albo tramwaj. Kradzieży dotychczas nie było w ogóle, ale przy dostawach nowych książek trzeba uważnie patrzeć na fakturę i porównywać ją ze stanem faktycznym, bo potem może być problem z kasą.

   Tak tłumacząc, raz w liczniejszych detalach, raz tylko wspominając, gdyż na to będzie czas, chodzili i zwiedzali każdy kąt księgarni do momentu, aż obok nich nie wyrósł jak grzyb po deszczu szef. Z radością zaprosił Jaehyuna na zaplecze, gdzie mogli porozmawiać na osobności, zaś Yuta oparł łokcie o blat przy kasie oraz odetchnął głęboko, już nieco zmęczony. Kun stał akurat po przeciwnej stronie, więc zrobił to samo i w tym momencie prawie stykali się czubkami nosów. Japończyk, przyzwyczajony do takich zachowań, patrzył tylko w oczy chłopaka, podczas gdy tamten uśmiechał się doń słodko.

   — Jakbyś widział jaki się robisz napalony, kiedy opowiadasz o tej robocie — rzucił spokojnym tonem, jakby dzielił się takimi spostrzeżeniami z innymi codziennie, na co Yuta tylko przewrócił oczami.

   — Może tak właśnie jest — odparł, unosząc jedną brew, a Kun stracił całą ochotę na droczenie się z chłopakiem, więc postanowił zamilknąć.

   W międzyczasie szef wyszedł z zaplecza, prowadząc ze sobą już nowego pracownika. Porozmawiał jeszcze przez krótką chwilę z każdym z osobna i wyszedł, żegnając się serdecznie. Jaehyun znów podziękował Yucie za tak szybką pomoc w znalezieniu pracy, co spotkało się tylko machnięciem ręki i stwierdzeniem, że to nic takiego i w razie jakichkolwiek problemów może pytać jego, ewentualnie Kuna, chociaż tego nie polecał.

   Wreszcie nadszedł czas na otwarcie księgarni i stawienie czoła klientom. Yuta uważnie patrzył na Jaehyuna, będąc gotowym na zaoferowanie w każdej chwili pomocnej dłoni, jednak chłopak radził sobie lepiej niż przypuszczał. Po uporaniu się z większością zadań wyznaczonych na dziś, Japończyk usiadł samotnie na zapleczu, będąc spokojnym w związku z zostawieniem sklepu pod opieką dwójki nowicjuszy. Miał zamiar uspokoić szalejący w jego żołądku czołg, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

   — Proszę — powiedział, marszcząc brwi, gdyż zaplecze jest dostępne dla wszystkich pracowników i nie muszą pukać. To nie toaleta, więc nie kwapił się do sprawdzenie kto wchodzi, co skończyło się zasłonięciem mu oczu. — Co to ma znaczyć?!

   Próbował oderwać czyjeś dłonie od swojej twarzy, lecz osoba ta była silniejsza od niego, dlatego poddał się posłusznie. Już miał wymawiać imię Kuna i przy okazji go porządnie zwymyślać od najgorszych, kiedy ktoś pochylił się i wyszeptał mu prosto do ucha:

   — Zgadnij kto to.



no, kochani, pisałam to już, ale powtórzę, że jesteśmy coraz bliżej niż dalej końca, zostało jeszcze kilka rozdziałów z bardzo ważną akcją i mam nadzieję, że uda mi się wszystko dobrze opisać

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz