XV

648 112 54
                                    

   Zdruzgotany Yuta po usłyszeniu prawdy o Sichengu i poznaniu ukrytej natury osoby, którą do tej pory uważał za swojego najlepszego przyjaciela oraz powierzał wszelkiego rodzaju sekrety czy sprawy, zbiegł na łeb na szyję po schodach na sam dół kamienicy. Tam usiadł na małej niebiesko-żółtej ławce, stojącej tuż przy wejściu do budynku i schował zapłakaną oraz zaczerwienioną twarz w dłoniach. Miał nadzieję, iż świeże powietrze i samotność pozwolą mu choć trochę poukładać szalejące w głowie myśli i nabyte informacje, jakich było naprawdę dużo.

   Nie chciał już znać Taeila, a co dopiero z nim mieszkać, więc postanowił po wdrapaniu na swoje piętro od razu się wyprowadzić. Tylko dokąd? Tak naprawdę oprócz chłopaka nie miał nikogo tak bliskiego jak on. Także jeszcze niedawno nie przyjmował do siebie wiadomości, iż miałby się z Taeilem rozstawać albo zmieniać miejsce zamieszkania. Zwyczajnie nie był na to gotowy.

   Przez powolne orientowanie się w tej okropnej sytuacji, chciał zapłakać jeszcze głośniej i boleśniej. Wizja mieszkania na ulicy napawała go o nieprzyjemne dreszcze na całym ciele, a nie potrafił nikogo o pomoc w postaci przenocowania na kilka nocy, dopóki Yuta szybko czegoś nie znajdzie. W dodatku jego obecne położenie pogarszały wszystkie rzeczy jakie miał w mieszkaniu oraz irytujące przenoszenie ich z miejsca na miejsce, oby tylko nie z jednego końca miasta na drugi.

   Wtem usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, a następnie poczuł jak ktoś siada tuż obok niego i obejmuje opiekuńczo ramieniem, poczynając kołysać ich ciałami w rytm znanej tylko jednemu z nich muzyki.

   — Wszystko w porządku? — zapytał cicho Jaehyun, pochylając się tak nisko, że głowy obojga dotknęły się.

   Japończyk miał ochotę wyśmiać jego i to bardzo na miejscu pytanie. Jak może być wszystko w porządku, skoro nie ma już przy sobie nikogo bliskiego, zostając kompletnym samotnikiem bez dachu nad głową? Oczywiście, mógłby wrócić do rodziny, ale wtedy prawdopodobnie pożegnałby się z życiem tutaj na stałe, czego raczej by nie przeżył.

   — Czuję się okropnie — mruknął Yuta, wbijając puste spojrzenie w chodnik. Zdążył chyba wypłakać całą wodę, gdyż łzy przestały płynąć. — Nie chcę już żyć.

   Ciało Jaehyuna zadrżało na te słowa. Zacieśnił bardziej uścisk, w którym zamknął drobnego chłopaka tak, że ten prawie nie mógł przez moment oddychać.

   — Nie możesz tak mówić — powiedział, wkładając całą swoją siłę w przytulnie. — Nie pozwalam ci.

   — Nie obchodzi mnie to. To nie tobie właśnie życie zwaliło się na głowę — odparł Yuta z pretensją w głosie. — Jeszcze brakuje, żebym pracę stracił. Tfu.

   Jaehyun westchnął ciężko, stwierdzając, iż chłopak za bardzo przesadza te kwiatki zna jednej doniczki do drugiej i wcale nie jest tak źle. Sam nie spodziewał się na początku, że sprawa znajdzie swe zakończenie właśnie w taki sposób, lecz wiedział, iż nie może tak zostawić kolegi samemu sobie. Zupełnie jakby kiedyś jakiś dobry duszek szepnął mu na ucho przy szukaniu mieszkania, że lepiej wynająć takie dla trzech osób niż dwóch. Jednak to nie była jedyna niespodzianka jaką miał dla Yuty, ale o tym później. Postanowił trochę posłuchać użalania się nad sobą, przeklinania życia i ludzi oraz popatrzeć na mordowanie wzrokiem wszystkiego co się ruszało. Takie chwile słabości powinny mu dobrze zrobić.

   — Jak wyszedłeś — zaczął powoli — myślałem, że zabiję Taeila. Okazał się być tak fałszywy, zupełna odwrotność osoby, którą pamiętam z liceum.

   Na moment odbiegł myślami w przeszłość, biorąc sobie jedną z nich za przewodnią, a mianowicie co doprowadziło Taeila do tak diametralnej zmiany. Czy zwykłe zmęczenie spowodowane popadaniem w coraz głębszą rozpacz współlokatora było jedynym powodem do targnięcia się na jego zdrowie psychiczne? Jaehyun pokręcił głową, gdyż zdecydowanie za daleko odbiegał oraz za dużo sobie wyobrażał. Z drugiej strony w ogóle już nie powinny obchodzić go powody, gdy jest już po najgorszym. Yuta w końcu pamięta, Sicheng również, choć zajęło mu to o wiele mniej czasu. Ale mimo wszystko to było aktualnie najważniejsze.

   Spojrzał na pogrążonego w rozpaczy Japończyka wzrokiem przepełnionym ciepłem. Nie mógł dłużej zwlekać z próbą poprawienia mu humoru.

   — Wiesz co? Mam propozycję — powiedział z uśmiechem, pocierając dłonią o ramię chłopaka. Ich pozycja nie uległa zmianie od dłuższego czasu, nadal jeden tkwił w objęciach drugiego.

   — Pomożesz mi znaleźć mieszkanie? — zapytał Yuta z nadzieją w głosie. Aż popatrzył na Jaehyuna z zaciekawieniem oraz niemal błagalnie.

   — Nie, bo o to nie musisz się w ogóle martwić.

   — W idealnym momencie zebrało ci się na żarty. — Chłopak, z grymasem rozczarowania na twarzy, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i, ukazując obrazę, odwrócił głowę w drugą stronę. — Niech przyjdzie tu jeszcze Taeil i mi dokopie. Pragnę tego.

   — Humorek ci wrócił chyba — zauważył Jaehyun, pochylając się tak, by spojrzeć na twarz chłopaka, jednak ten postanowił się bardziej wykręcać. — Nie żartuję z tym mieszkaniem, bo zapraszam cię do siebie.

   Yuta zamrugał kilka razy, zdezorientowany tym co właśnie usłyszał i tylko kątem jednego oka zerkał raz po raz na wyglądającego dość poważnie Jaehyuna.

   — Mam rozumieć, że tylko na kilka dni, zanim znajdę sobie coś sam? — spytał dla własnej pewności, gdyż nadal nie za bardzo wierzył w ów propozycję.

   — Nie, na stałe. Chcę byś zamieszkał ze mną na stałe w moim nowo wynajętym lokum.

   Powtórzenie dwóch kluczowych słów było krokiem zamierzonym, co poskutkowało tym, iż jeszcze przez parę dłuższych chwil Yuta słuchał ich echa w swoich myślach. Nagle łzy znów napłynęły mu do oczu, od razu tworząc mokre ślady na policzkach, lecz tym razem powód ich powrotu znajdował swe źródło w zupełnie innych emocjach niż podczas kłótni w mieszkaniu. Teraz Yuta chciał upaść przed chłopakiem na kolana, by gorąco dziękować i jemu za wyciągnięcie pomocnej dłoni, i samym niebiosom za zesłanie na ziemię takiego wspaniałego anioła. Jednak zdrowy rozsądek nakazał mu zaprzestania robienia niepotrzebnych scen, ponieważ przekroczył ich limit już dawno.

   W końcu odwrócił się całym ciałem w stronę Jaehyuna, obdarowując go szczerym uśmiechem.

   — Naprawdę?

   — Naprawdę.

   — Ale masz tyle miejsca? Bo chyba to mieszkanie miało być tylko dla ciebie. — Zmartwienie nadal mocno trwało przy Yucie. Natomiast Jaehyun pomyślał, iż nastała idealna chwila na wyjawienie kolejnej niespodzianki, którą tak ukrywał od samego początku.

   — Oczywiście. Prawda jest taka, że jest tam miejsce aż na trzy osoby — odparł, wypinając dumnie pierś. Ogarnęła go ogromna radość i chwalił siebie z przeszłości za tak dobrze podjętą decyzję, choć raczej powinien dziękować temu małemu duszkowi.

   — Trzy? O nie, skoro chciałeś mieszkać ze swoimi znajomymi to ja nie będę się narzucać. — Yuta znowu nieco spochmurniał, a po całej radości w mgnieniu oka nie pozostało nic. Jaehyun za to nabrał ochoty na porządne potrząśnięcie chłopakiem, by wreszcie przestał być tak irytujący.

   — Dobra, mam dość! Słuchaj, koleś — zaczął, łapiąc Japończyka mocno za ramiona i zmuszając do spojrzenia sobie głęboko w oczy. — będziesz mieszkał ze mną czy ci się to podoba, czy nie. Jeszcze dzisiaj przeniesiemy twoje rzeczy, a jeśli nie zdążymy do wieczora, do Sicheng nam pomoże.

   Yuta chyba się przesłyszał.

   — Powtórz.

   — Nie, bo mnie wkurzasz — odparł i wstał, by zniknąć za drzwiami do kamienicy, zostawiając oniemiałego chłopaka samemu sobie.


macie dwa dzisiaj, chyba zasłużyliście 💪 chciałam wam podziękować za już ponad 1k wyświetleń, bookseller przekroczył to w bardzo krótkim czasie, z czego się bardzo cieszę, bo widać, że bardzo polubiliście ten sequel! ❤

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz