V

776 124 8
                                    

   Yuta i Taeil przenieśli swe spojrzenia ze zrozpaczonego sąsiada na siebie, już doskonale wiedząc, że mogą całkowicie pożegnać się z dalszym snem oraz powrotem do wygodnych łóżek. Kun wrócił do pozycji, w jakiej go wcześniej zastano, uprzednio tworząc z i tak już źle wyglądającego posłania kompletne pobojowisko. Natomiast nowo przybyłe duo nie miało pojęcia jak pocieszyć chłopaka, po którego twarzy płynęły duże krople łez.

   — Wiesz, będziesz miał jeszcze okazję poznać kogoś o wiele lepszego. — Yuta postanowił działać jako pierwszy, gdyż to przesadzone mazanie się zaczęło go trochę denerwować. — Na jednym idiocie świat się nie kończy.

   Japończyk naprawdę bardzo chciał, by jego słowa w jakiś, jakikolwiek najmniejszy nawet sposób, dotarły do niego i nieco uspokoiły, jednak jedyne co Kun zrobił to spojrzał nań z mordem w oczach i obrażony zakopał w kołdrze. Ale przynajmniej przestał płakać, więc Yuta uśmiechnął się triumfalnie w stronę Taeila, obserwującego to przedstawienie.

   — Widzisz? — szepnął, wypinając dumnie pierś. — Moje słowa czynią cuda. Już nie ma rozpaczy.

   — Co ty możesz wiedzieć o związkach? — Dało się słyszeć spod przykrycia zduszony, choć nadal pełen pretensji, głos Kuna. — Byłeś kiedykolwiek z kimś tak długo jak ja?

   Chłopak znów wstał, pozwalając zsunąć się kołdrze na łóżko i ukazać sterczące we wszystkie strony włosy oraz grymas bólu na twarzy. Popatrzył wyczekująco na Yutę, który nagle zapomniał języka w gębie, natomiast Taeil wstrzymał oddech, gdyż właśnie zorientował się, iż stąpają po cienkim lodzie.

   Jak dotąd udawało mu się skutecznie milczeć niczym grób o wydarzeniach z liceum, w jakich częściowo brał udział. Może to głównie przez to, iż nie było potrzeby do tego wracać. Yuta nie wykazywał chęci do wspólnych wspominek o miłosnych momentach czy w ogóle dawnych latach, zaś on nie naciskał i, by tylko zamknąć na więcej ciężkich kłódek drzwi oddzielające ich od szkolnej przeszłości, udał, że zapomniał. Po zakończeniu ostatniego roku liceum Taeil spędził z Yutą naprawdę dużo czasu, znosił jego humory, docinki, często nawet podawał chusteczki, żeby uchronić niczego winną poduszkę od zamoczenia.

   Kun wyglądał w tym momencie jak odzwierciedlenie Japończyka sprzed lat, lecz on prawdopodobnie całkowicie wymazał te przykre wspomnienia, przez co był taki spokojny. Zadaniem Taeila było postąpić podobnie, nie wracać do przykrych chwil. Sicheng wyjechał, znikając z życia Yuty na zawsze i nie zapowiadało się, by zaszła jakaś zmiana. Może to i lepiej, ponieważ, gdyby wrócił, musiałby błagać na kolanach o wybaczenie nie tylko Japończyka, ale też i Taeila.

   — Yu- — zaczął, podchodząc bliżej z rosnącym w sercu strachem.

   — Nie byłem nigdy w związku — powiedział Yuta spokojnym tonem głosu i uśmiechnął się delikatnie. — Jednak to nie wyklucza mnie z grupy osób, które chcą ci pomóc. Jeśli to jak kogoś bardzo kochasz przeliczasz na dni spędzone razem, to radzę ci zastanowić się nad sobą. — Sąsiedzi bacznie mierzyli się spojrzeniami. Kuna zaskoczyły tak mądre i wyniosłe słowa, natomiast Japończyk nadal siedział w bezruchu, mając wzrok wbity w swoje dłonie. — Może przerwa w miłości dobrze ci zrobi.

   Po tej wypowiedzi wstał i skierował się do wyjścia z mieszkania, mając mimo wszystko w duchu nadzieję, że choć trochę mógł pomóc. Mijając Taeila nawet na niego nie spojrzał.

   Gdy usłyszeli trzask drzwi, współlokator Yuty odetchnął z ulgą i usiadł na podłodze. Przez cały czas konfrontacji uważnie się przysłuchiwał i był w gotowości, żeby w razie czego przemówić jednemu czy drugiemu do rozsądku. Na szczęście Yuta wykazał się ogromną dojrzałością i profesjonalizmem co niestety nie ma miejsca dosyć często, a powinno. Ta jego cyrkowa strona nie zawsze okazuje się być na miejscu.

   — Przepraszam za niego — wyznał po cichu, próbując uspokoić nadal szybko bijące serce. — Nie wiem co w niego teraz wystąpiło. Mam nadzieję, że nie jesteś urażony.

   — On naprawdę nie był nigdy w związku? — zapytał Kun, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w sąsiada. — Wyglądał na smutnego.

   Taeil milczał, zaś w jego głowie miała miejsce burza stulecia. Powiedzieć prawdę? Skłamać? Jeżeli powie prawdę to prędzej czy później będzie musiał być gotowy na to, że Yuta przypomni sobie o wszystkim przez Kuna, który nie potrafi trzymać języka za zębami w odpowiednich momentach. Kłamstwo w tym świetle i takich okolicznościach wypada o wiele lepiej, poza tym chłopak nie musi wiedzieć, nie znają się także nie wiadomo jak długo, by już być dobrymi przyjaciółmi.

   — Nie.

   — Szkoda, marnuje się chłopak.

   — Nie szuka problemów z tego co wiem.

   Zapadła cisza, którą Taeil potraktował jako idealny moment do ucieczki. Miał serdecznie dość wrażeń jak na jedną noc, a raczej jej połowę. Uśmiechnął się, kiwnął głową i odwrócił na pięcie, by szybkim krokiem przejść przez spowite w ciemności korytarze i wypaść na klatkę, trzaskając przez przypadek drzwiami.

   Zanim wszedł do swojego mieszkania, usiadł na schodach prowadzących na wyższe piętro i westchnął. Od razu zapragnął trzymać w rękach całą paczkę jego ulubionych papierosów, jakie czasami lubi zapalić, kiedy jest zdenerwowany albo nie ma weny czy pomysłów na nowe koncepcje makijażowe. A nie za bardzo chciało mu się iść tylko po fajki, bo już by nie wrócił, natomiast magiczna chwila prysłaby niczym bańka mydlana, więc musiał się obejść smakiem.

   Tak bardzo skupił się na wyniosłej mowie swojego współlokatora, że zapomniał dowiedzieć się czegoś więcej o byłym już chłopaku Kuna. Jedyne co zdążył usłyszeć podczas pomocy przy wprowadzaniu się, to mieli niedługo razem zamieszkać, a miłość kwitła tak pięknie i intensywnie jak rośliny na wiosnę. Nie miał pojęcia o ich początkach, wieku wybranka czy imieniu. Jednak teraz to już nie było ważne, skoro związek ten należał do przeszłości.

   Wbił wzrok w lekko obdrapaną ścianę, podpadł podbródek o wierzch dłoni i utonął we własnych myślach. Nie zauważył, jak drzwi do jego mieszkania się powoli otwierają, a na progu staje Yuta ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami.

   — Chyba naprawdę chcesz tu spać — skwitował, zerkając wymownie na ich wycieraczkę.

   — Usiadłem tylko na chwilę.

   Przyjemna cisza ogarnęła klatkę schodową. Japończyk zniknął na moment, by potem usiąść obok współlokatora z paczką papierosów, o której Taeil niedawno tak marzył. Oboje uraczyli się po jednym, zapalając i zaciągając porządnie. Pierwszy raz, odkąd tu mieszkają, łamią jedną z zasad kamienicy o zakazie kopcenia tym okropnym dymem w budynku. Nie obchodziły ich również skargi sąsiadów na smród.

   — Zaimponowałeś mi — zaczął Taeil, obserwując jak papieros powoli się wypala. — Mało kiedy robisz takie pokazy mądrości i już zdążyłem zapomnieć, że masz też taką stronę. Kun był w szoku.

   — Musiałem mu jakiś kit wcisnąć, a tylko to przyszło mi wtedy do głowy. Reszta potoczyła się już sama.

   Yuta już nie był nałogowym palaczem jak kilka lat temu. Zaraz po skończeniu liceum topił smutki w papierosowym dymie. Zawsze lepsze było to niż alkohol, więc jego przyjaciel nie starał się odciągnąć go od zajęcia, które przynajmniej tylko na chwilę mogło zająć myśli. Teraz tak jak Taeil lubił od czasu do czasu się odprężyć.

   — Czyli to był kit?

   — Brak mi doświadczenia w sprawach miłosnych, więc bardzo pomocnym okazało się oglądanie czasami ckliwych seriali — odparł Japończyk, patrząc spod przymrużonych powiek na współlokatora. — Mam jeszcze sporo podobnych tekstów na wszelki wypadek.

   Taeil uśmiechnął się delikatnie, myśląc, iż z ich dwójki to Yuta jest jednak największym pajacem.


jeden po drugim ;)

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz