XVI

648 110 11
                                    

   Musiałem się przesłyszeć, musiałem się przesłyszeć, na pewno, myślał gorączkowo Yuta, wiercąc się na ławce, na której przed momentem zostawił go zirytowany jego ciągłymi pytaniami i zmartwieniami Jaehyun. Nie mógł skupić uwagi zupełnie na niczym przez dłużej niż pięć sekund, już nawet bolesna kłótnia z Taeilem zaczęła mu być obojętna, wrzucona jako najmniej warte zapamiętania wspomnienie do ostatniej szuflady w umyśle. Wszystko przez to, iż usłyszał to jedno imię oraz zapowiedź jego przybycia oraz prawdopodobnie mieszkania razem. Yuta doszedł do takich wniosków, w ciszy łącząc fakty.

   Nie mógł tak bezczynnie siedzieć, a raczej wiercić tyłkiem dziurę w drewnie. Wtem błyskawicznie poderwał się i otworzył z impetem drzwi do kamienicy, prawie wyrywając je z zawiasów i obijając ścianę. Zaczął biec do góry po schodach, przeskakując po dwa, czasem trzy stopnie, byle szybko dotrzeć do mieszkania Jaehyuna. Wpadł do środka zdyszany, na co chłopak, akurat stojący bardzo blisko wejścia, spojrzał nań szeroko otwartymi oczami.

   — Ledwo zacząłeś tu mieszkać, a już chcesz mnie zabić — stwierdził, wchodząc powoli głębiej i zwinnie omijając stojące na drodze pudła.

   Japończyk uspokoił wreszcie oddech i wyprostował, by podążyć za swoim nowym współlokatorem z mnóstwem pytań, które cisnęły się na jego usta. Zaszedł do jednego z pokoi z ładnym widokiem na okolicę.

   — Tu możesz znosić rzeczy.

   — Powtórz to co mi powiedziałeś na dole — zażądał Yuta, patrząc twardo na chłopaka przed sobą, na co tamten zaśmiał się głośno. Następnie odwzajemnił spojrzenie ze znaczącym uśmiechem na ustach, a w oczach coś zapłonęło.

   — Ale co? Dużo ci wtedy mówiłem — odparł, udając głupa, jednak Yuta nie dał się tak łatwo wpuścić w maliny. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wyczekiwał. Były dwie opcje — Sicheng naprawdę z nimi zamieszka, tym samym wszystko nareszcie wróci do normy i będą mogli żyć długo oraz szczęśliwie albo Jaehyun po prostu postanowił sobie zażartować, nieświadomie raniąc uczucia chłopaka, chcąc uczynić dobrze. Yuta osobiście przyjmował do wiadomości tylko pierwszy wariant, nic innego nie miało prawa bytu w tym momencie.

   — No gadaj.

   — Chyba zapomniałem.

   — A ja ci chyba zaraz coś zrobię przykrego i nic z ciebie nie zostanie, koleżko — skwitował Japończyk, grożąc palcem wskazującym tuż przed twarzą, prawie dotykając nosa Jaehyuna. Tamten uniósł ręce w akcie kapitulacji, poddając się z dalszym droczeniem, choć dobrze wiedział, iż Yuta i tak nic by mu nie zrobił.

   — Sicheng pomoże ci z przenoszeniem twoich rzeczy, jeśli nie zaczniesz robić tego już teraz. Czy zaspokoiłem twoje uszy?

   Odpowiedzi niestety nie dane mu było usłyszeć, ponieważ Japończyk szybkim krokiem ruszył do wyjścia ze swojego nowego mieszkania, żeby przejść do tego starego, uprzednio prawie wpadając na różne rzeczy w korytarzu i potykając się o wycieraczkę. Na szczęście Taeil nie zamknął drzwi na klucz, dzięki czemu Yuta nie musiał się zastanawiać nad położeniem kluczy. Wparował do środka niczym burza z piorunami, by bez zbędnych przystanków zacząć zbierać wszystkie swoje rzeczy leżące w zasięgu wzroku i rąk.

   Taką trasę pokonał raz, drugi, trzeci. Brał rzeczy z kuchni, z łazienki, z każdego pomieszczenia, gdzie było coś należące do niego, aż w progu drzwi kuchennych stanął jego były już współlokator. Cichy, zmarnowany, znienawidzony przez swe występki chłopak, który zdawał się być nagle niewidzialny dla Yuty, gdyż, pochłonięty szybkim pakowaniem, nie zwrócił nań uwagi. Uważał on, iż nie mają sobie nic do powiedzenia, choć Taeil prawdopodobnie chciał wyjaśnić jeszcze wiele.

   Kolejne razy przebiegały w kompletnej ciszy, dopóki jeden z nich odezwał się ochrypłym głosem, zupełnie jakby nie używał go od dłuższego czasu.

   — Nie powiesz mi nawet do widzenia? — zapytał Taeil, opierając jedno ramię o framugę drzwi. Raz po raz tylko zerkał na chłopaka, bojąc się zawiesić na nim swe spojrzenie na dłużej niż pięć sekund. Tym pytaniem skutecznie odciągnął go od przesadnego wkładania zbyt dużej siły w rzucanie rzeczami z jednego miejsca na drugie.

   — A zasłużyłeś? — odparł Yuta, patrząc na Taeila przez ramię wzrokiem pełnym chłodu, lecz bez wszechogarniającej nienawiści. — Bo według mnie raczej nie.

   Taeil wydawał się bardziej skurczyć w sobie. Zwiesił głowę i jęknął cicho, jakby otrzymał bolesny cios prosto w serce, natomiast Yuta nie miał pojęcia czy znowu jest poddawany jakiejś próbie, której uwieńczeniem mógłby zostać kolejny uszczerbek na zdrowiu psychicznym, więc mierzył go wzrokiem już bardziej podejrzliwie.

   — Po takim czasie spędzonym razem już nic dla ciebie nie znaczę? Po tylu rozmowach, sekretach skreślasz naszą przyjaźń? — Taeil, wymawiając każde kolejne słowo dobitniej, zsuwał się powoli po framudze, która do tej pory była dla niego podporą, by usiąść na podłodze i objąć ramionami kolana. Wyglądał jak obłąkany, co nieco przerażało, bo Yuta przestał rozpoznawać w tym człowieku kogoś, kogo jeszcze niedawno kochał niczym brata. A wszystko przez małą chęć uczynienia dobra.

   — Chciałeś mnie pozbawić szczęścia — odparł Japończyk, nie ruszając się z miejsca. — Czy przyjaciele tak robią według ciebie? Ranią ważną dla siebie osobę dla własnego dobra.

   — Przepraszam! Powiem to tyle razy ile będzie trzeba! — wykrzyczał Taeil, uderzając pięścią w podłogę, na co Yuta lekko spanikował, gdyż siedział w jednym pomieszczeniu z osobą, która może stanowić zagrożenie dla niego. — Przepraszam, przepraszam.

   — Nie przepraszaj, bo to nie cofnie win. — Nagle umysł Japończyka zaczął podsuwać mu niebezpiecznie wyglądające obrazy, działająca na niego dokładnie tak, jak czerwona płachta na byka.  — A co, gdyby wydarzenia potoczyłyby się nieco inaczej i Sicheng nieszczęśliwie zginął? Bóg jeden wie kiedy informacja o tym by do mnie dotarła.

   — Przepraszam. Naprawdę nie chciałem, żeby tak się to skończyło.

   — Skoro uważasz, że jesteś moim najlepszym przyjacielem, to czemu nie poprawiłeś mi humoru i pomógł stanąć na nogi robiąc ze mną rzeczy, które sprawiają mi przyjemność? Powinieneś wiedzieć o mnie wszystko. — Yuta nakręcał siebie coraz bardziej, pod wpływem mieszających się w jego ciele różnych emocji wypluwając z ust słowa teraz przepełnione wręcz jadem. — Chociaż wiesz co? Nie chcę tego słyszeć. Nie chcę słyszeć twoich marnych wyjaśnień.

   Wreszcie wstał, by omieść wzrokiem pomieszczenie, będące jeszcze dziś rano jego pokojem i upewnić się tym samym, iż pudło trzymane w rękach jest tym ostatnim. Z entuzjastycznym kiwnięciem głowy wyszedł, omijając cicho płaczącego Taeila i wychodząc z mieszkania, równocześnie zamykając przykry rozdział w życiu.



coś się ze mną dzisiaj dzieje, że tak sypię rozdziałami, ale to chyba dzięki wam, bo mnie bardzo nakręcacie 💪
chciałam wam powiedzieć, że powoli, bardzo małymi kroczkami, zbliżamy się do końca tej długiej historii, przewiduję jeszcze około dziesięciu rozdziałów, dlatego mam do was pytanie: co chcielibyście ode mnie przeczytać? czego wam w świecie ff brakuje? może myślimy czasami o tym samym i prawdopodobnie nie zawiedziecie się na moich przyszłych projektach 💪 piszcie śmiało, rozpatrzę wszystko!

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz