XX

615 97 29
                                    

   Yuta zastygł w bezruchu, lekko wystraszony, czując jak po całym ciele przebiegają nieprzyjemne ciarki. Zza uchylonych drzwi słyszał gwar, więc dużo ludzi usłyszy jego krzyk, jeśli sprawy zajdą za daleko. Mimo wszystko raczej nie powinien się obawiać, gdyż jakaś część jego doskonale wiedziała kto przyszedł się pobawić, podczas gdy reszta panikowała, myśląc o rzeczach absurdalnych.

   — Zgadniesz? — zapytał chłopak, nadal trzymając dłonie na oczach Yuty.

   — Sicheng — odparł Japończyk, kładąc swe ręce na tych Chińczyka i zdejmując je, by spojrzeć na sprawcę małego zawału serca, oraz, jak tylko ich oczy się spotkały, pocałować delikatnie w usta. — Coś się stało? — zapytał Yuta z nutką zmartwienia w głosie, wysuwając wolne krzesło spod zawalonego różnymi rzeczami stołu, żeby fosc mógł usiąść.

   — Czy muszę mieć powód, by odwiedzić miłość mojego życia w pracy? — Sicheng usiadł na wskazanym miejscu, nie puszczając dłoni Yuty ani na moment, na co na policzkach chłopaka pojawił się rumieniec prawie dorównujący kolorem jego włosom.

   Widzieli się przez chwilę rano, będąc jeszcze w piżamach, więc dopiero teraz Japończyk mógł zobaczyć go w bardziej korzystnym wydaniu, czyli czarnych ubraniach, podkreślających budowę ciała i dających idealny kontrast do jego blond włosów. Yuta próbował wciągnąć haust powietrza na ten widok dosyć cicho, jednak zamiast tego prawdopodobnie pół księgarni słyszało jak łapczywie hiperwentyluje. Sicheng uśmiechnął się szeroko, podpierając dłonią podbródek, lecz cały czas patrząc w oczy chłopaka.

   — Stęskniłem się — wyznał Chińczyk, kciukiem gładząc tatuaż Yuty. Bardzo przypadł mu do gustu, gdyż zawsze kiedy siedzieli sami, to skupiał na nim najwięcej uwagi.

   Zaś Japończyk odwzajemniał czułe spojrzenia, czując wewnątrz przyjemne ciepło. Co prawda jeszcze nie do końca odnalazł się w towarzystwie Sichenga, ale to pewnie spowodowane jest tak długą rozłąką i niedługo powinno to ulec zmianie. Sam doskonale pamiętał jak wyglądały ich wspólne początki w liceum, kiedy to  Chińczyk przechodził życiową przemianę i z wrogów stopniowo stawali się sobie coraz bliżsi. Chłopak musiał się również porządnie nabiegać i oczywiście zasłużyć na względy u Yuty, a z tym wiadomo bywało różnie. Przy pocałunkach, najmniejszych dotykach bądź słodkich słowach Japończyk reagował tak, jakby słyszał oraz czuł coś takiego po raz pierwszy w życiu, a przecież przed urwaniem kontaktu miejsce miały rzeczy podobne. Taeil musiał mi naprawdę nieźle namieszać w głowie, pomyślał Yuta, wzdychając ciężko.

   — O czym myślisz? — spytał cicho Sicheng.

   — O nas. — Japończyk postanowił nie owijać w bawełnę i mówić prosto z mostu o swoich uczuciach i tym co właśnie zaprząta mu głowę. — Wiesz, odkąd się pojawiłeś, moje życie uległo ogromnej zmianie i nie mówię, że jest mi z tym źle, absolutnie. Tylko…

   Zamilkł na krótką chwilę, próbując dobrać odpowiednie słowa, natomiast Sicheng patrzył tylko nań uważnie szeroko otwartymi oczami.

   — ...mam wrażenie, że wszystko potoczyło się zbyt szybko. Taeil, zmiana mieszkania, pojawienie się najpierw Jaehyuna, poznanie całej prawdy i dopiero ty. W mojej głowie istnieje okropny chaos, z którym nie zdążyłem zrobić porządku.

   — Jeśli chcesz mogę dać ci tyle czasu, ile będziesz potrzebował.

   — Tylko proszę, nie odbieraj tego źle.

   — Nie mam zamiaru — powiedział cicho Sicheng, kładąc dłonie na rozgrzanych policzkach Yuty. — Wiem, że to może być dla ciebie trudne, bo tak dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, a co dopiero widzieliśmy. Rozumiem to aż za dobrze.

   Japończyk pokiwał głową, szczęśliwy. Wtulił twarz bardziej w ręce chłopaka, przymykając na moment oczy, by móc rozkoszować się tą intymną atmosferą, których ostatnio jest między nimi coraz więcej. Siedzieli tak w ciszy, przerywanej gwarem dochodzącym ze sklepu, aż Chińczyk poruszył się.

   — Miałem wpaść tylko na trochę. — Chłopak wstał i zanim ruszył w kierunku wyjścia z zaplecza, złożył na czole Yuty delikatny pocałunek, uprzednio zaczesując jego włosy nieco do tyłu. — Zobaczymy się wieczorem.

   I zniknął zupełnie jakby był tylko przyjaznym człowiekowi duchem, zostawiając Japończyka samego, który, już spokojniejszy, zerknął na ledwo ruszone jedzenie, by wpakować je znów do torby i stwierdzając, iż już nie jest głodny. Pełen radości oraz gotowy do pracy, wyszedł z pomieszczenia, zostając między książkami tylko swoich współpracowników. Jaehyun poinformował go, że godzina szczytu minęła, więc zasłużyli na trochę przerwy.

   — Jak wrażenia? — spytał go Yuta, wyrażając szczere zaciekawienie.

   — Myślałem, że będzie gorzej, ale Kun mi pomógł. — Chłopaki wymienili między sobą uniesione kciuki, czego Japończyk nie skomentował, czekając na dalsze opowieści. — Potrzebuję paru dni na oswojenie i poznanie literatury. Serio, nie wiem jak ci dziękować za taką przyjemną pracę. Gdybym się przekonał do książek wcześniej, to może bym pracował tu z tobą od początku.

   — Daj spokój. — Yuta machnął ręką i odszedł na bok, ponieważ przypomniał sobie o pewnej pracy czekającej już dobre kilka dni na jej dokończenie. Gdy tak powoli tonął we własnych myślach, odprężając się dzięki przyjemnemu zajęciu, obok niego stanął Kun w tej swojej zwracającej uwagę koszuli w skowronki na jarzębinie.

   — Wiesz co? — zaczął cicho, raz po raz zerkając za siebie, by sprawdzić czy ktoś ich nie podsłuchuje, co było do niego niepodobne. Aż Yuta przerwał pracę. — Mam do ciebie pytanie.

   — Jeśli to jakieś kolejne niemoralne propozycje to daruj sobie.

   — Nie, skąd. — Kun pomachał rękami oraz pokręcił głową energicznie. — Chciałem zapytać o tego blondyna, z którym siedziałeś na zapleczu.

   Japończyk zamarł, słysząc ów pytanie. Popatrzył nań szeroko otwartymi oczami i oparł ciężko o okładki leżących na półkach książek, przy których stali. Przez jego głowę zaczęło przepływać milion myśli na sekundę, a on sam miał obawy o to w jakim kierunku rozmowa się potoczy.

   — Coś z nim było nie tak? — spytał Yuta o zarumienionej twarzy. — Jeśli przeszkadza ci to, że osoba, która tu nie pracuje, przebywa w miejscach nieprzeznaczonych dla niej, to to zapamiętam na przyszłość.

   Kun raz jeszcze pokręcił głową i obrzucił chłopaka poważnym spojrzeniem, jakiego Yuta dawno u niego nie widział.

   — Spotykacie się? Jesteście razem?

   — T-tak, od niedawna — skłamał gładko, ponieważ chłopak nie musiał wiedzieć wszystkiego.

   — To wolałbym żebyś uciekł od niego i to jak najszybciej, bo to może się nie skończyć dobrze — powiedział Kun, w jednej chwili odwracając się na pięcie i odchodząc, nadal miał w pamięci widok znajomego blondyna wychodzącego z księgarni z budzącą strach miną. Zostawił tym samym zdezorientowanego Japończyka samego z nadal niedokończoną pracą w rękach oraz mnóstwem pytań w głowie. 


dziękuję wam za już ponad dwa tysiące wyświetleń, dodatkowo zbliżamy się do tysiąca gwiazdek, co mnie bardzo motywuje do dalszego tworzenia! ❤

❝bookseller❞ [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz