Rozdział 2

22 0 0
                                    


          Rano budzi mnie słońce, które zagląda mi w oczy. Czasami doprowadza mnie to do szału, ponieważ nie mogę się wyspać. Jednak dziś jestem szczęśliwa. Mam dużo pracy. Rodzice wyjeżdżają po południu i wracają dopiero w niedziele rano. Ich wczesny powrót uzasadniony jest moim wyjazdem na uczelnię. W końcu jestem ich jedynym dzieckiem. Uważają, że póki są w stanie będą mi pomagać, na ile jest to możliwe. Wyjątkiem byłby pomysł niewarty uwagi, który od początku skazany jest na niepowodzenie. Nie dała bym rady zabrać się do Kent bez ich pomocy. Mam tyle tobołków, które rzeczywiście są niepotrzebne ale w końcu pokój w akademiku powinien być udekorowany. Człowiek może poczuć się, jak w domu. Dzięki temu jest spokojniejszy, a co ważniejsze lepiej się skupia na nauce czy pracy. Jestem na drugim roku prawa. W porównaniu do moich znajomych mam ogromne szczęście, że rodziców stać na zapewnienie mi wykształcenia. Nie każdy ma takiego farta. Milly jest inteligentna. Można powiedzieć, że uczyła się lepiej ode mnie. Zawsze miałyśmy podobne wyniki ale tylko dlatego, że po szkole pracowała, aby zarobić na ubrania czy inne rzeczy, których nie mogła dostać od rodziców. Rodzice Milly nie ofiarowali jej pieniędzy, lecz było widać, że troszczą się o nią w każdy możliwy sposób. Pamiętam, jak kiedyś Milly chciała pójść z nami do kina ale nie miała wystarczającej kwoty. Poprosiła rodziców o drobną sumkę, tym bardziej, że zbliżały się jej urodziny. Zaparcie przyrzekała, że nie będzie oczekiwała nic innego, tylko tej niewielkiej sumy na zakup biletu. Jednak w tamtym momencie rodzice Milly mieli duże długi. Odmówili. Razem z Jess i Zoli chciałyśmy kupić bilet dla Milly. Niestety odmówiła. Powiedziała, że nie może wykorzystywać naszej przyjaźni do płacenia za jej atrakcje. Uznała, że wyjście do kina nie jest ważne, aż do tego stopnia. Przyznam, że zawsze była uparta. Niejednokrotnie powtarza, że pójdzie na studia. Musi zarobić tylko wystarczająco dużo pieniędzy, aby się utrzymać i skończyć college. Patrząc na zapał, jaki towarzyszy jej osobie, jestem świadoma, że dopnie swego. Zoli i Jess studiują na uniwersytecie The Open University. Obie poświęciły się kierunkowi psychologii.

          Schodząc wcześnie rano na parter, zauważyłam walizki. Rodzice przygotowali się do podróży już poprzedniego wieczoru. Kiedy spostrzegłam, że śpią zdecydowałam pobiegać po okolicy. Jest to mój ulubiony rodzaj sportu. Dużo ludzi jest zaskoczonych, kiedy się o tym dowiadują. Wybiegając z domu włączam czasomierz i wkładam słuchawki do uszu. Czas od razu szybciej upływa. Omijając rzekę i dobiegając do zielonego stawu, który został zaniedbany zawracam w stronę domu. Mieszkam w niewielkiej miejscowości znajdującej się nieopodal Londynu, dlatego nie mam wyznaczonej trasy. Często biegam po polnych drogach, które pokryte są piaskiem. Wracając do domu podziwiam okolicę, która od niedawna zaczęła się rozwijać. Dobiegając do mety jestem cała pokryta brudem i potem, który szczypie mnie w oczy. Poszłam wziąć szybki prysznic. Rodzice już dawno wstali i przechadzają się po ogrodzie. Z chęcią do nich dołączam. Miło spędzamy poranek przy porządkach w ogródku. Prowadzimy luźne rozmowy, które prowadzą do śmiechu. Przekopując skalniak z kwiatami myślałam, jak powiedzieć rodzicom o sobotnim ognisku. Jestem przekonana, że nie byli by przeciwni. Uważają, że każdy ma prawo do rozrywki, jednak trzeba znać granice przyzwoitości.

-Rosi ziemia- zauważam rękę mamy przed oczami

-Już już, po prostu troszeczkę odpłynęłam

-Nie chce być wścibski ale czy może myślałaś o jakimś przystojniaku?- roześmiał się tata

-Oczywiście- odparłam, po czym dodałam- w sobotę idę z dziewczynami na ognisko do starego lasu.

- To jakaś nowa forma rozrywki z twojej strony- odparła mama. A kto jest organizatorem?

- Ogółem to każdy przynosi prowiant w swoim zakresie, więc myślę, że nie ma głównego organizatora.

-Nigdy nie interesowały Cie ogniska...- zauważa ojciec

NiewinnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz