Rozdział 22

6 0 0
                                    

          Wchodząc do środka zauważam, że Hero miał rację. Będzie to impreza roku. Ewidentnie. Ludzie zachowują się niczym dzikie zwierzęta, nie znają umiaru, zapomnieli o kulturze, nie obchodzi ich otaczający świat. Mam wrażenie, że za alkohol i papierosa mogli by rzucić się do piekła. W wejściu od razu zauważam Carle. Nie widziałam jej od wczoraj. Od razu zmierzam w jej kierunku.

-Co tutaj robisz?- pytam

-To ja powinnam zadać to pytanie ale skoro pytasz.... postanowiłam na chwilę wpaść.

-Niezła impreza. Prawda?

-Bywałam na lepszych ale nie jest najgorsza. Pewnie się jeszcze rozkręci.

-Wracasz dziś do pokoju?

-Raczej tak

-Raczej?- pytam z zainteresowaniem

-Raczej na pewno. Po prostu musiałam pomyśleć czy nie mam dziś jeszcze czegoś do załatwienia.

-W nocy?

-Owszem ale nocą nie uprawia się tylko seksu.  Można robić inne rzeczy.

-Ja przecież nic nie mówię...

-Wystarczy, że widzę twoją reakcję. Zobaczymy się później?

-Pewnie tak.

Carla znika w tłumie, a ja postanawiam obejrzeć dom. Przechodząc obok ludzi, którzy mają mózg przesiąknięty trawką zastanawiam się, jak to możliwe, że znalazłam się wśród nich. Przecież studiuję prawo. Powinnam walczyć z takimi problemami, a nie w nich uczestniczyć. W końcu zagrożenia, jakie wiążą się z tym uzależnieniem są... okropne. Matko Ross oddal te myśli, dziś jest impreza. Idąc korytarzem postanawiam wstąpić do małego pokoju po prawej stronie. Jest otwarty, a ja na chwilę chcę wyciszyć umysł. Wszędzie jest tak tłoczno i duszno. Po chwili ktoś otwiera drzwi.

-Zgubiłaś się?- pyta nieznajomy głos

-Nie ja tylko chciałam- odkręcam się i widzę mężczyznę, który napastował dziewczynę przed akademikiem- W zasadzie to miałam wychodzić.

-Tak szybko? Zostań chwilę

-Wiesz trochę się śpieszę... Nie mam czasu- szybkim krokiem idę w stronę drzwi

-Ooo, jaka niedostępna. Przecież wiem, że tego chcesz- gwałtownie łapie mnie w tali

-Skąd możesz wiedzieć, czego ja chcę?

-Nie trafiłaś tu przypadkiem

-Nie dotykaj mnie!

-Daj spokój będzie fajnie. Zabawimy się.

Czuję dotyk jego dłoni na moim ciele. Krzyczę, aby przestał, lecz są to znikome szanse. Odrobinką sił, która mi została staram się uwolnić. Niestety jest silniejszy. Wsysa się w moja szyję i zostawia ślady. W afekcie postanawiam go ugryźć w ucho. Nie zdążyłam, orientując się szybko odsunął głowę i wymierzył mi policzek. Doprowadziłam go do wściekłości. Stał się jeszcze bardziej brutalny. Łapczywie dotyka moich piersi, pośladków. Krąży po całym ciele.

-Jesteś taka... nauczysz się nie wtrącać w nie swoje sprawy- wymrukuje

-Pomocy!

Zakrywa swoją dłonią moje usta. W jego oczach zauważam żądzę władzy i obojętność. Pewnie robił to wiele razy. Powala mnie na łóżko i wkłada ręce pod spódnicę. Staram się bronić, kopię nogami, próbuje oswobodzić ręce. Jestem na przegranej pozycji... nie mam z nim szans ale na pewno nie poddam się bez walki. Wyjmuje dłoń i rozdziera koszulkę, którą mam na sobie. Czuję się naga, po mimo, że mam biustonosz. Nigdy nie pokazywałam mojego ciała inny ludziom. Następnie rozpina rozporek od spodni. Krzyczę, nie chcę patrzeć ale mój wzrok sam wędruje w tamtą stronę. Ściągnął je do kolan i zabrał się za moją spódniczkę. Nie ma z nią większego problemu jest luźna.

-Błagam Cię. Nikomu nic nie powiem, co tutaj zaszło tylko wypuść mnie- mówię zapłakana

-Zamknij się!

-Błagam...- nie odpowiada

Zaczyna krążyć po okolicach mojej pachwiny. Wiem, że niebawem stanie się najgorsze, a ja jestem bezsilna. Nie mogę nic zrobić. Jego dłonie schodzą niżej i  łapczywie dotykają moich ud. Brzydzę się do tego stopnia, że zbiera mnie na wymioty. Jednak udaje mi się powstrzymać i w tym momencie ktoś wchodzi do pokoju. Postanawia krzyczeć.

-Ty sukinsynu!- mówi

Rzuca na ziemię nieznajomego, który usiłował mnie zgwałcić, a następnie zadaje mu kilka ciosów. Spostrzegam się, że to Marc

-W moim pokoju! Pojebało Cię?!- krzyczy wymierzając jednocześnie strzały

-Sama chciała.

-Chciała? Chyba chciałeś!

-Obrońca dziewic się znalazł!

Marc spojrzał na niego spojrzeniem pełnym grozy, po czym splunął mu w twarz. Podniósł się z podłogi, złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Będąc zdezorientowana nie zwróciłam uwagi, ile czasu krążył wokoło samochodu i milczał. Siedząc w aucie staram się wymazać z pamięci dzisiejsze wydarzenie. Jednak jest to trudne. Dotykając pojedynczych kawałków mojego ciała czuję obrzydzenie. Siedząc w środku wydaje mi się, że przesiąkłam jego zapachem. Pragnę go zmyć w strumieniu ciepłej wody, która pochłonęła by nie tylko brud, jak i wspomnienie dzisiejszego wieczoru.

-Wracamy do domu- mówi Marc- Powinienem tam wrócić i rozwalić mu łeb

-Chcesz mieć problemy?

-Problemy? Dziewczyno słyszysz siebie? Problemy to może mieć on! Dotknął Cię?

-Tak, znaczy trochę. Nie chcę o tym mówić.

-Ok. Nie ma problemu ale wiesz, jak coś to...

-Skończ już- mówię

-To może jakaś kolacja?

-Nie chcę żebyś mnie źle odebrał ale wolała bym już wrócić do akademika.

-Dobrze- odparł cichutko

Droga niesamowicie się dłużyła. Razem z Marcem nie podejmowaliśmy rozmowy obawiając się poruszenia tematu dzisiejszego wydarzenia. W myślach ciągle mam sceny, które utkwiły mi w pamięci. Chcę je wymazać ale nie potrafię. Jest to zbyt trudne. Może, kiedy minie więcej czasu... ale nie wiem, nie mam pewności. Jednak czuję, że owe przeżycie zostawi na zawsze trwały ślad, który będzie szarpał moją duszę.

-Jesteśmy na miejscu. Chodźmy

-Nie jedź już do siebie- mówię nieświadoma, co właśnie powiedziałam

-Żartujesz sobie?

-Dlaczego?

-Bo nie wrócę do tego przeklętego pokoju! Na pewno nie dziś, a po za muszę się Tobą zaopiekować.

-Spokojnie nic mi nie będzie

-Zostanę póki nie wróci ta twoja współlokatorka.

-Ma na imię Carla...

-Przecież wiem... dobra nie zmieniaj tematu idziemy.

-Taaa jasne- mówię wchodząc do pokoju- Dziękuję Marc

-Proszę.

-Wiesz, gdybyś nie zjawił się w pokoju...

-Nie kończ i przestań, o tym myśleć. Można się cieszyć, że tak to się skończyło, a nie inaczej.

-Jakbyś wszedł chwilę później- zakrywam oczy ze wstydu

-To on nie wyszedł by z tego pokoju żywy. I tak miał farta.

-Miałbyś problemy

-Przynajmniej nauczył by się szanować innych.

Leżąc na łóżku Marc spogląda na mnie z krzesła przy biurku. Nie spuszcza mnie z oka. Mija trochę czasu i sen mruży moje oczy.


-


NiewinnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz